Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Badaliśmy swoje usta przez dłuższą chwilę, pocałunki raz były głębokie,a raz delikatniejsze ale nie było nic agresywnego. Wszystkie moje zmysły wyostrzyły się na niego pochłaniając i zapamiętując każdy ruch.
Gdy w końcu przetrwaliśmy Zaśmiałam się widząc jego twarz. Sięgnęłam dłonią go jego ust i zaczęłam pocierać kciukiem po jego wardze.
- Mhmmm, do twarzy ci w tym kolorze, Mordecai - szepnęłam rozbawioną, przygryzając wargę z zadowoleniem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Uniosłem wysoko brwi z niedowierzaniem.
- Naprawdę? Nie sądzę, że czerwona szminka rozsmarowana po całej twarzy jest w moim kolorze - prychnąłem, samemu też się próbując wyczyścić. - Choć przynajmniej nie jestem osamotniony - parsknąłem, widząc i jej rozsmarowaną szminkę. - Nawet nie chce wiedzieć, skąd będę musiał to ścierać, ale na pewno z twoim uwielbieniem do czerwonej szminki skończę cały czerwoniutki - pokręciłem głową.
Offline
Parsknęłam.
- A skąd nie chciałbyś jej ścierać? No wiesz, jak ci nie pasuje to mogę pominąć te miejsca. - Wzruszyłam niewinnie ramionami, sięgając teraz do swojej twarzy,aby powycierac po omacku rozmazaną szminkę. -
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Przyjrzałem się uważnie Mandy i parsknąłem szczerym śmiechem, kręcąc głową. Założyłem jej ostrożnie kosmyk włosów za ucho, nim cokolwiek powiedziałem.
- Wiesz, jestem w stanie zafundować nam gruntowną kąpiel, więc w sumie możesz mnie całować, gdzie ci się żywnie podoba. Droga wolna - stwierdziłem, nakierowując jej palce na miejsca wymagające starcia szminki.
Offline
Rozluźniłam dłoń na tyle by mógł mnie poprowadzić, przyglądając się wciąż jego twarzy.
- Jesteś w pełni świadomy na co się zgadzasz? - zapytałam żartem, uśmiechając się ciepło do wampira, który z kolei patrzył na mnie miękko i cierpliwie pomagał mi wytrzeć szminkę. - Było ci przyjemnie? - zapytałam wprost, gdy skończył wycierać mi twarz.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Bardzo - przyznałem. - Zazwyczaj nie mam dużego wyboru, z kim się całuję. Po prost to tak wychodzi. O Pixie nie wspomnę. Ale dopiero to było naprawdę dobre - przyznałem, kontynuując ścieranie szminki. Uśmiechnąłem się lekko. - Nie mam zamiaru obawiać się następstw. Harlandowie nie obawiają się konsekwencji. A Mordecai nie obawia się Mandy - posumowałem dumnie, acz z uśmiechem.
Offline
Złapałam go za nadgarstek, odciągając dłoń od mojej twarzy. Opuściłam jego rękę niżej. Obróciłam wewnętrzną stronę w górr i zaczęłam delikatnie wodzić paznokciami drugiej dłoni po delikatnej skórze, drażnią jego zmysły przyjemnym dotykiem. Tak, chciałam go pobudzić, ale w delikatniejszy sposób, niż zwykle rozbieranie się do naga.
- Nie wiem czy już wymyśliłeś,co uczucia zmieniają, ale teraz już mogę ci ułatwić zadanie - szepnęłam, podnosząc na niego wzrok. - Właśnie to. Jest ci przyjemnie, naprawdę przyjemnie. I ta przyjemność nie trwa tylko chwile. To stan, w który wpadasz, stan w którym wciąż czujesz sie przyjemnie. Właśnie o to chodzi w uczuciach... - szepbelam. Wzięłam głęboki oddech. - Kiedyś to samo powiedział mi tata, gdy byłam jeszcze małym głupiutkie wampirem i nie miałam o tym kompletnie pojęcia - dodałam, puszczając jego nadgarstek.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Popatrzyłem na nią czule, a gdy puściła mój nadgarstek, delikatnie przesunąłem dłonią po jej policzku, po ustach, po szyi i obojczykach.
- Mam wrażenie, że wampiry mają problem z uczuciami i emocjami - powiedziałem, z nutką wstydu. - Że trudniej jest je nam wywołać, podtrzymać, ustabilizować, zatrzymać... - zacisnąłem usta. - Nie boisz się? Że coś się popsuje? Czy na razie nie bierzesz tego co tutaj się dzieje na serio...? - zapytałem szczerze.
Offline
Wzruszyłam ramionami.
- Robię wszystko by nie zapomnieć jak to jest czuć. Moja matka zapomiała. Nie chcę skończyć jak ona, szukając sposobu, by poczuć cokiwlek choćby przez pieprzoną chwilę. A wiem, że jestem to możliwe. Czasami zapominam, czasami jestem zmęczona uczuciami. Mam ochotę olać wszystko w cholerę. Przestać się przejmować. - Westchenęłam sfrustrowana. - Nie pytaj mnie, czy biorę cię na poważnie, to idiotyczne ostatnie, Mordecai - bąknelam z lekka urażona. - Jestem niestabilna, sam to zauważyłeś, ale dlatego, że takie życie wybrałam. Wolę oberwać po dupie, niż się chować. Mam wywalone na to, co myślą o mnie inne wampiry, byle by nie dotykały się do mnie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Odważnie - przyznałem. - Nieważne... Po prostu... Um... - położyłem dłoń luźno na jej biodrze, a drugą delikatnie układając na jej szyi. - Tylko nie powtarzaj temu nikomu - parsknąłem, opierając znów czoło o jej czoło. - Zazdroszczę ludziom tylko wyłącznie jednej rzeczy. Że umieją kochać szczerze i bezgranicznie z taką łatwością w porównaniu do nas. Fakt, umieją być takimi kurwami jak my, ale ostatecznie znajdą swoje szczęście, gdy my zostaniemy kurwami do końca - wyznałem. - Nie oburzam się na twoją ludzką krew. Absolutnie. Raczej zazdroszczę ci tej odrobiny, bo może dzięki niej jesteś lepszym wampirem niż czysto krwisty Harland.
Offline
Ostrożnie przesunęłam dłońmi po jego ramionach, a potem objęłam jego szyję, przytulając się do niego. Było to z lekka nienaturalne, bo... No bądźmy szczerzy, przytulanie się nie jest ważnym elementem podczas seksu, w ogóle to jest mało istotny element w wychowaniu. Rodzice nie przytulają dzieci, dziadkowie wnuków i prawnuków. Jedynie na pokaz.
Ale ja chciałam poczuć ciepło jego ciała, poczuć bicie serca, które nieco się zapomniało i było szybciej niż zwykle, no i jego zapach. Z nosem przy jego szyi czułam nie tylko zapach ale i tentno przy uchu.
- Przekleństwo i błogosławieństwo za razem, co nie...? - szepnęłam, rozluźniając się.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Trochę tak - parsknąłem, pozwalając jej się przytulać, a poza tym samemu wychodząc z inicjatywą i otulając ją ramionami. - Hej... Wiesz, że w sumie nigdy się nie przytulałem? Tak by było mi naprawdę dobrze? - parskałem smutnym śmiechem, wsuwając nos w jej włosy i otulając ją, starając się wkładać w każdy ruch dużo... ciepła.
Offline
Zamknęłam oczy, czując że powoli odpływam w tym przyjemnym doświadczeniu.
- Też rzadko to tobie - szepnęłam sennie.a - Mam wrażenie, że przytulanie się jest dla nas bardziej intymne niż nagość i wszyscy się tego wstydzą - szpepnęłam, śmiejąc się krótko.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek ktokolwiek posądzi wampiry o wstydliwość - zaśmiałem się cicho. - Ale w sumie po poznaniu ciebie, do moich uszu dotarło już wiele trafnych osądów - dodałem, kręcąc lekko głową, oddychając Mandy. - Jak myślisz? Co powinniśmy teraz zrobić...?
Offline
- Cieszyć się sobą? - mruknęłam pytająco. Westchnęłam ciężko, opierając ciężar swojego ciała o Mordecaia. - Ja na pewno powinnam iść spać. Chyba już po północy - dodałam jekliwie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Godzina wampirów, a ty idziesz spać - zaśmiałem się. - Chcesz by odprowadzić cię do domku pracowników? - zapytałem, głaszcząc ją lekko po plecach.
Offline
- Nie, sama już tam dojdę - mruknęłam, powoli wysuwając się, jego objęć. - Potrzebuje chwili tylko dla siebie. I się chyba jeszcze przejdę... - Uśmiechnęłam się miękko do niego. - Ale dzięk. Może następnym razem,Mordecai. Nie zapominaj że za drzwiami jesteś już Harland - przypomniałam mu jeszcze, ruszając w stronę kanapy. Zarzuciłam ciepły sweter na ramiona.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Uh... no tak, zapomniałem - mruknąłem niechętnie. Muszę się oswoić z tą myślą , że na korytarzu trzeba ją normalnie mijać, że nie powinienem... Uh nie powinienem. Muszę się ogarnąć. Tak. Powinienem się uspokoić i nie myśleć o tym w taki sposób. Ograniczać się do tych miejsc. Krótkich chwil. Zachować spokój.
- Odpocznij w takim razie - pokiwałem głową, unosząc na nią łagodny wzrok.
Offline
Podeszłam do niego, ujęłam jego nadgarstek i pocałowałam w policzek, zostawiając delikatny, ale nie aż tak intensywny ślad czerwonej szminki. Posłałam mu jeszcze ostatni uśmiech.
- Spokojnej nocy - szepnęłam, zostawiając go w pokoju z obrazami.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Tak... Spokojniej - powiedziałem cicho, bardziej już do siebie. Byłem zły, że gdy wyszła nie poszedłem, nie pocałowałem jej jeszcze. Bardzo zły.
Kolejne dni minęły niechętnie. Nie podobało się, że spotykaliśmy się tak rzadko, z drugiej strony kiedy Pixie była w pobliżu. A była cały czas. Na okrągło. Jak pijawka potrafiła przyssać się do mnie, nie odstępować na krok... A Mandy nas mijała. Byłem zły, że musiała to oglądać.
Dlatego - jak zawsze - pożegnanie Pixie było najprzyjemniejszym momentem tygodnia. Dlatego zaraz potem zaszyłem się w szklani, doglądając moich kwiatów, które po chłodnych dniach na nowo odżywały. Nie mniej, czekałem na okrągło na korki w szklarni, które podejdą do mnie.
Offline