Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jest przyjemny i skuteczny. I może jest w tym trochę dobrego... Skoro mam okazję tańczyć, z tak wyśmienitym tancerzem i chętnym oferować mi swój czas, to czemu bym miała nie skorzystać z tego, skoro faktycznie spaiwa mi to radość? - mruknęłam z uśmiechem, dając powraca się muzyce oraz wampirowi, ktorego delikatność i ostrożność w strosunku do mnie była już naprawdę mocno widoczna i wyczuwalana. - Wykorzystam cię - podsumowałam rozbawiona.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Już cię czuję wykorzystywany - wytknąłem jej. - Zajmujesz mi czas i zdecydowanie zbyt dużo myśli wahań. Dla ciebie nawet staram się zdejmować moją ulubioną obojętność. To na pewno jakoś źle się skończy, a przecież robię to dla ciebie - parsknąłem, a w moim głosie nie było powagi.
Offline
- Robisz dla mnie bardzo dużo od samego początku. Choć najpierw opornie nam to szło... - przypomniałam. - Ale wszyscy uczą się głównie na błędach. Nawet takie mądre wampiry jak ty - stwierdziłam ze złośliwym uśmiechem, poruszając się z gracją w tym muzyki. Taniec nie sprawiał nam trudności, bez problemu raziem się zgrywaksmy, co było kolejna przyjemna rzeczą, jakiej doświadczałam przebywania z Mordecaiem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nauka na błędach to najważniejsza umiejętność, jaką możemy zdobyć kiedykolwiek jakkolwiek. I już więcej tych błędów nie popełniać - spojrzałem na nią z uznaniem. - Widzisz, nawet taki głuptasek, jak ty, wyciągnął naukę ze swoich pomyłek i na dobre ci to wychodzi...
Offline
Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Oj no sama nie wiem. Nie będę cię widziała przez dłuższą chwilę i zapomnieć już o co chodziło. Już tak mam. To chyba te zapędy masochistyczne - stwoerdziłam rozbawiona. - Wczoraj twoja mama się na mnie zdenerwowała - przyznałam. - rzuciła we mnie kieliszkiem. Ale dziś już nie wypominała niczego. - Przzygryzłam wargę.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Spojrzenie mi się lekko zaostrzyło.
- Ah tak? Nie wiedziałem, że masz takie specyficzne relacje z matką - mruknąłem. - Nic ci się nie stało? - upewniłem się, wodząc bacznie wzrokiem po jej twarzy, szyi ramionach i rękach.
Offline
Pokręciłam głową.
- Nie, nic - zapewniłam. - Tylko kilka zadrapań. Ma około do rzucania - stwoerdziłam. - Wymierzyła tak, że gdy chciałam odruchowo uskoczyć to skoczyłam idealnie tam gdzie ona chciała - powedziałam luźno. Zmarszczyłam brwi i klepnelam Caia po ramieniu. - Nie spinaj się, nic mi nie jest - powtórzyłam dobitniej. - Nieważne, niepotrzebnie wspominałam - dodałam, wywracając oczami.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Martwię się, to chyba normalne - burknąłem. - Chyba, że mam przestać - wytknąłem, obracając ją w ramionach. - Moja matka nie powinna się tak zachowywać, ale po kimś agresję musiałem odziedziczyć - westchnąłem. - Następnym razem po prostu unikaj jej gniewu - poprosiłem.
Offline
- Jasne - przytaknęłam lekko. - Jesteśmy mistrzem unikania gniewu i podpadnia innym... A nie, czekaj, chyba właśnie z tym mam taki ciupi ciupi problemik - powedziałam znudzona, wywracając oczami. - Chciałabym ci obiecać, że będę unikać, ale nie lubisz jak kłamie - podsumowałam rozbawiona. Granie mu na nerwach chyba nadal było dla mnie atrakcyjnym zajęciem
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Westchnąłem ciężko.
- Mandy, ratowanie ci tyłka to moja nowa super moc - uznałem. - Wysługujesz się mną i moją perfekcyjną reputacja jak tylko się da - zauważyłem. - Masz więc szczęście, że na razie nie widzi mi się przestać ci pomagać - dodałem jednak.
Offline
Uśmiechnęłam się zadowolona.
- Mam nie korzystać? Skoro i tak i siak już ustalilismy, że cię wykorzystuje, nie kryje się z tym wcale. Sam na to pozwalasz - zauważyłam. - Wiesz że to robię i bezkarnie mi na to pozwalasz.
Przystanelam na chwilę, wciśnięta w jego ciało, wpatrując się w jego oczy.
- Nie muszę używać żadnej perswazji, żeby cię omamić i kto tu jest uległy? - szepnęłam wyzywająco, odsuwając się po tych kilku sekundach bliskości.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie jestem pewien, kto tu komu, zawrócił w głowie i omamił - zauważyłem i ujmując jej rękę, przyciągnąłem ją z powrotem do siebie, ujmując w talii. Uśmiechnąłem się łagodnie, powoli przyzwyczajając się do tego, że tak na mnie działała.
- Śmiem sądzić, że to ja cię omamiłem, tym razem bez perswazji - powiedziałem cicho.
Offline
Przygryzłam uśmiechniętą wargę.
- Nie będę przeczyć - odparłam. - Mocno namieszałeś mi w głowie. Ale pociesza mnie myśl, że nie jestem w tym taka osamotniona - dodałam ze złośliwym uśmiechem. - Zmieniłeś się przez ostatnie tygodnie. I nie wiem jak inni, ale ja widzę to bardzo wyraźnie, Mordecai - szepnęłam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Uśmiechnąłem się delikatnie, głaszcząc ją delikatnie kciukiem po plecach.
- Na lepsze, czy na gorsze? - zapytałem szczerze ciekaw, choć nie musiała mi niczego udowadniać, sam doskonale wiedziałem, że się zmieniłem i śmiałem twierdzić, że skoro cudowna wampirzyca daje mi się trzymać w ramionach, to raczej zmieniłem się na lepsze...
Offline
- To raczej pytanie retoryczne - stwierdziłam i zatrzymałam się ignorując muzykę, która już kilka razy zdarzyła się Mienić (tym razem wampir się przygotował z podkładem). Moje biodra wciąż się lekko kołysały, ale nogi twardo stały na ziemi. - Po prostu się zmieniłeś, jesteś inny- szepnęłam, przesuwając dłoń z jego ramienia na kark.
Wsunęłam palce za koszulkę i pocniejsze potarłam palcami po skórze, wodząc wzrokiem po jego twarzy, jakbym się w niej zgubiła i z upragnieniem szukała odpowiedniego wyjścia, albo czegoś,co pomoże mi się odnaleźć.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie wiem czy to dobrze, czy źle w takim razie - mruknąłem. - Ale dobrze się czuję, będąc inny - stwierdziłem. - Bardzo dobrze, bo bycie innym pozwala mi też być tutaj, z tobą - dodałem, a skoro i tak byliśmy blisko, oparłem swoje czoło o jej i z przymkniętymi oczami, dałem się swobodnie kołysać.
Offline
Nawet nie byłam wstanie pomyslec o opanowaniu radości. Serce zabiło mi szybciej, gdy ze spokojem i ufnością przymknął oczy opierając czoło o moje czoło. Wampiry miały to do siebie,że z ufnością bywało u nas różnie. Duża część miała opanowane do perfekcji brak pokazywania uczyć, więc kłamstwa były na porządku dziennym.
Ja nie kłamałam i wierzyłam ze wszystkich sił, że i on nie kłamał. Bo poco by mu to było...? Po co miałby się bawić służącą w taki sposób? Za dużo by go kosztowała taka gierka.
Był szczery. Na pewno byl.
- No to chyba na dobre ci wychodzi - szepnęłam, również przymykając powieki.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zamruczałem tylko twierdząco, całując jej czerwone usta, tak jak nie było nam dane ostatnio.
Delikatnie, z uczuciem, w dość nowy dla mnie sposób. Raczej nie miałem nigdy dobrego przykładu zdrowej relacji romantycznej, ale tutaj... wszystko wydawało się w porządku. A jak bardzo w porządku to już miałem się przekonać po reakcji na całus...
Offline
Zamruczałam, gdy pocałował mnie krotko. To było zdecydowanie za mało. Chciałam poczuć jego smak, nie tylko delikatne muśnięcie. Wzięłam głęboki oddech, przyciągając go do siebie. Puściłam jego dłoń i złapałam się ramienia aby móc wcisnąć swoje ciało w jego najmocniej jak się dało.
Głowę przechyliłam na bok, niewinnie rozchylając usta, oczekując aż jego język odważy sięposunac dalej i odnaleźć mój.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Pocałowałem głębiej Mandy, a kiwanie przestało być w rytm muzyki, a raczej w nasz prywatny rytm.
To było przyjemne, ocieranie usta o usta, mrukliwie oddechy, ciche mlaskanie i to było coś zupełnie innego niż z Pixie czy dziesiątkami innych wampirzyc.
Było mi dobrze. Było mi dobrze otulać Mandy, było mi dobrze pochylać się do jej ust było mi po postu bardzo, bardzo dobrze... I byłem nprawdę rozluźniony. I pewnie cały czerwony od jej szminki.
Offline