Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Przyglądałam mu się dłuższą chwilę, ale widząc, że w jego oczach zaczyna narastać cos, co mzonaby było chyba nazwać napięciem w końcu się odezwałam.
- Mnie też interesuje co czujesz - szepnęłam, czując że policzki robią mi się ciepłe. Pierwszy raz od... Od naprawdę dawna. Odchrząknęłam. - Seks to ma być przyjemny dodatek do szarego życia, które dla dużej większości często jest bardzo do dupy, a nie pieprzony jego sens - powiedzialam pretensjonalnie. - A wszyscy traktują seks jak główny cel w życiu. Pierdolenie. Ale to ich sprawa. I ja się nie wcinam, więc nie chce żeby ktoś się wtrącał do mnie - wycedziłam.
Odwrlcilam wzrok. Sama nie wiem czy byłam bardziej zdenerwowała swoimi pierwszymi słowami, czy tym co powiedziałam potem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Popatrzyłem na nią łagodnie i... czule. Jakby z nutą troski.
- Czuję, że cie rozumiem - powiedziałem na głos. - Też nigdy nie lubiłem tego tak jak reszta mojej zasranej rodziny. Chyba to skutek tego, że za wiele zobaczyłem będąc małym, albo po prostu tak mam. Ale nauczyłem się żyć z myślą, że nie wszyscy tak myślą i niektórym podoba się stan spermy zamiast mózgu - westchnąłem. - Sam pilnuję się, by w niego nie popaść, ale cóż... Nam, pięknym trudno się oprzeć - powiedziałem żartem, próbując przełamać lody.
Offline
Zacisnęłam mocno wargi. Musiałam się mocno spiąć, bo jego wzrok sprawił, że niemal się rozpłynęłam. Wzięłam drżący oddech.
- Jednak lepiej mieć mózg. Nawet taki niewielki jak mój. Jestem z niego dumna - bąknełam, zaciskając dłonie na materiale czarnej sukienki, bo miały one ochotę wyrwać się do przodu. A stał na wyciągnięcie ręki.
"Niezrozumiałe zbliżenie" miało chyba dopiero nastąpić.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Uśmiechnąłem się lekko, kiwając głową.
- Bardzo dobrze, że jesteś z niego dumna. Seks to przyjemność, na którą możemy sobie pozwolić, a nie styl życia - podsumowałem. - Ale by to stwierdzić, potrzebny nam jest właśnie mózg... A twój nie jest aż taki mały - stwierdziłem.
Offline
Uśmiechnęłam się delikatnie i powikiwałam głową powoli.
- Teraz już wiesz czemu się denerwuje? I czemu zależało mi na tym, by nikt na siłę mnie nie dotykał? - upewniłam się, przechylając głowę na bok.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Mniej więcej rozumiem - przyznałem. - Choć jeszcze nie do końca wiem, skąd ta panika w tym wszystkim. Na przyjemność można sobie czasem pozwolić, prawda? - zauważyłem. - Nie neguje cię, po prostu.... jestem ciekaw. Szczerze mówiąc wydawałaś się bardziej... Lubieżną wampirzycą, gdy cię zobaczyłem pierwszy raz. Ale to tylko bezpodstawna ocena!
Offline
Wydęłam wargi.
- Bywam lubieżna - szepnęłam. - Gdy mam ochotę. Nie lubię gdy ktoś się siłą do mnie dobiera. Sam chyba zdajesz sobie sprawę, jakie to bywa nieprzyjemne, a...
Nie mogłam się już powstrzymać i mając nadzieję, że Mordecai nie ucieknie, sięgnęłam dłonią do jego twarzy.
- A gdy ma się na coś ochotę, to z automatu sie z tego cieszysz i sprawia ci to przyjemność.
Zaraz po tym, jak przejechałam palcami po linii jego szczęki ciągnęłam rękę i oparłam się mocniej o ścianę.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Obserwowałem co wyczynia i z przyjemnością jej na to pozwalałem. Na wszystko. Miała zupełnie wolą rękę... Dosłownie.
- Przespałaś się z tamtym gościem? - zapytałem. - Tym, do którego mrugałaś, opiekował się gubernatorem - dodałem. - Był wart tego? I dobrze się z nim czułaś? - zapytałem, a w moim głośnie nie był zazdrości, czy kpiny, nie nie, była ciekawość i... i choć niepewnego, co objawiło się po tym jak mnie czule dotknęła po twarzy.
Offline
- Coraz bardziej mnie zaskakują twoje pytania - oznajmiłam, wzdychając. - Tak jak i twoja świetna pamięć do takich szczegółów - zauważyłam, wydymając czerwone wargi. Oczywiście wiedziałam o kogo chodzilo. - Tak spałam się z nim kilka razy - odpowiedziałam spokojnie na jego pytanie. - Był ciekawy i czułam się w porządku - dodalam spokojnie
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- A więc w porządku - pokiwałem głową. - Nie wiedziałem dlaczego tak regujesz, na początku to ignorowałem, jak się domyślasz. Ale potem zaczęło mnie to zastanawiać, aż w końcu martwić... A ty po prostu szukasz partnera, którego polubisz - uśmiechałem się słabo, kręcąc głową. - Zabawna jesteś - stwierdziłem, wahając się jeszcze z cofnięciem. Dobrze mi było tak blisko Mandy.
Offline
- Co w tym niby takiego zabawnego? - spytałam z nutą oburzenia ale mimo to uśmiechając się do wampira. - Że lubię jak jest mi przyjemnie? To takie zabawne? - Uniosłam brew. - A może to, że seks dla mnie nie jest tym samym co zblizenie...? To jest takie zabawne we mnie? - ciągnęłam dalej.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Pokręciłem głową, z lekkim uśmiechem.
- Jesteś wybredna i to mnie baw - przyznałem się. - Lubisz seks, to fakt, ale po tym fakcie zaczynają się schody "ale nie lubię go", albo "nie podoba mi się", względnie "seks z nim to udręka" - wyliczyłem. - Nie kpię z ciebie, więcej, rozumiem cię doskonale... Po prostu trudno ci dogodzić, Mandy - podsumowałem, patrząc na nią miękko.
Offline
Uniosłam brodę ku górze.
- Być może... Ale istnieją tacy co sobie radzą z moją poprzeczką - oznajmiłam ze spokojem, godnym wampira, co w towarzystwie Mordecaia wcale nie było dla mnie takim prostym zadaniem. - I raczej nie słyszałam wyrzutów o to, że wcześniej trzeba było wymienić ze mną parę zdań. Raczej nikt nie żałuję małego trudu - mruknęłam, uśmiechając się znacząco i wyślizgują się spomiędzy ściany, a wampira.
Mandy, czas się opanować, czego ty właściwie chcesz? Przecież masz go na wyciągnięcie ręki? Czemu by by nie...? Miałam jednak wrażenie, że wtedy wszystko pryśnie. Seks zakończy nasze przyjemne spotkania i zmieni je w coś czego już nie będę potrzebowała. Tak było wręcz idealnie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Skoro nagroda za trud jest warta zmęczenia... Nic dziwnego - przyznałem, wodząc za wampirzycą wzrokiem. - Czyżby udzielał ci się mój spokój, czy próbujesz mnie przedrzeźniać? - zapytałem rozbawiony, próbując zakryć wszystko, czego się wypierałem. - Nieważne. Szanuję twoje podejście, ma sens i mi się podoba - dodałem, kiwając głową z uznaniem.
Offline
Obróciłam się znów do niego. Czułam się teraz nieco mniej pewnie, gdy nie zabezpieczała mnie ściana za mną. Ale miałam nadzieję, że spokój który mi się udzielił utrzyma się jeszcze dłuższą chwilę. Choć pewnie było to też spowodowane tym, że byłam po prostu zmęczona po całym dniu pracy. Potrzebowałam snu.
- To zacznij praktykować, zobaczysz ile wtedy jest przyjemności - powiedziałam, uśmiechając się znacząco.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Uśmiechnąłem się lekko, podchodząc do Mandy, obserwując jej ułożenie palców, jej włosy, jej oczy, oraz uśmiechnięte usta.
- Myślisz, że ktoś chciałby się starać dla takiego gbura jak ja, by tylko wejść mu do łóżka? Nie sądzę - mruknąłem. - Za to ja jestem gotów się starać dla różnych celów... Nie straszny mi trud - stwierdziłem, stając znów blisko Mandy. Zabawnie to musiało wyglądać, jakby cały czas gonił za nią po pokoju.
Offline
Tym razem się nie cofnelam, a nawet przysunęłam. I pomimo, że byłam wysoka i tak musiałam zadrzeć brodę do góry, aby móc popatrzeć na Mordecaia. Dzieliło nas raptem kilka centymetrów. Myśli o spaniu szybko ode mnie odpłynęły.
- Nie jest ci straszny? - szepnęłam unosząc obie dłonie do jego twarzy. - To jaki byłby twój cel na tą chwilę...? - zapytałam i pogladzilam kciukami po jego policzkach.
Po prostu już nie mogłam się powstrzymać. Miałam ochotę zacząć go dotykać już wcześniej, ale on cały czas był taki...niewzruszony. czasem widziałam jakim mały przebłysk, ale to znikało szybciej niż byłam wstanie stwierdzić o co chodziło. Ale z tego co mówił... Najwyżej znów coś nabroje, to już bez różnicy. Cieszyłam się strasznie, że choć przez chwilę mogę go dotknąć. Bo ciągnęło mnie do niego. Ciągnęło mnie do Mordecaia Harnada.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Z wahaniem nałożyłem swoje dłonie na jej, które leżały na moich policzkach. Lekko skinąłem głową.
- Nie jest mi straszny - powtórzyłem się, zastanawiając się głęboko nad każdym kolejnym słowem. - A mój obecny cel? To chyba stać się godnym tego, byś na mnie spojrzała tak jak na tamtego gościa... - uznałem. - Zalotnie, trzepocząc rzęsami i mrugając do niego porozumiewawczo... W sumie tyle. Nie przeszkadza ci to...?
Offline
Zaśmiałam się, oddychając z ulgą. Zsunęłam jedną dłoń na jego kark i przysunęłam się jeszcze bliżej, czując że wszystkie moje wcześniejsze granicę i opory znikają.
- Ma mi przeszkadzać? Niby co? - szepnęłam, zbliżając swoją twarz do jego twarzy. Czułam jego ciepły oddech na swoich ustach. Nasze twarze były tak blisko siebie. Ale nie pocałowałam go. Czekałam jednak na jego ruch lub chociażby na przyspieszone bicie serca aby wiedzieć jak daleko mogę się posunąć na tą chwilę
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Jak jeszcze nigdy, w swoim dość nie długim życiu chciałem kogoś pocałować. Odjęło mi mowę, strach i spokój. Miałem ochotę poczuć jej usta, znów tak gdy ostatnio pocałowała mnie pod wpływem perswazji. Ale teraz nie była pod wpływem, a sama, dobrowolnie mnie do siebie przyciągała. Objąłem jej biodro, wszystko było tak idealnie, gonitwa została zakończona.
Pochyliłem się chcąc trącić jej czerwone wagi swoimi, jej zadarty nosek swoim. Zacisnąłem palce na jej boku, tak jak ona na karku i gdy ledwie musnąłem jej wargi...
Rozdarł się piskliwy okrzyk radości.
- Mordecaaaai! Znalazłam cię! - zapiszczała Pixie. Cały zesztywniałem, nie ze strachu, a raczej z myśli, że... Że ktoś w ogóle nam przeszkodził!
- Oh... Już wieczór... - bąknąłem zagubiony, próbując się panicznie uspokoić, gdy wzrok latał mi od Mandy do Pixie.
Offline