Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Gdybym mogła zamieszkać gdzie chce... - powtórzyłam zamyślona. Na dłuższą chwilę odpłynęła w spomnienia. Uśmiechnęłam się delikatnie. - Do starej posiadłości, o której mojej mamie opowiadała jej mama. - Zaśmiałam się krotko. - Podobno było to piękne miejsce - szepnęłam. - A nawet nie wiem gdzie ono było. - Rozłożyłam dłonie na boki. - Babcia zabrała tą tajemnice ze sobą - szepnęłam, wzdychając. - Ale skoro twoje pytanie obejmuje wszystko, to właśnie tam bym chciała byc - podsumowałam twardo.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Uśmiechnąłem się słabo, spoglądając na Mandy.
- I nie masz żadnych wskazówek, gdzie ów niesamowita rezydencja mogłaby być? Może jakieś charakterystyczne miejsca, wokół niej, o których mówiła twoja babcia...? - drążyłem zaintrygowany.
Offline
- Nigdy nie poznałam babci. Mama jedynie napomknęła mi kilka razy gdy byłam mała o niej. Kiedyś każdy miał coś. Być może historie które opowiadała babcia były naciągnięte przez żal, że opuściła swój rodzinny dom? A może już go nie ma, może został zniszczony podczas wojny. Lub zniszczył go czas...? - Westchnęłam. - A ty? - zapytałam. - Gdzie byś się wyniósł, gdybyś mógł rzucić to wszystko w cholerr?
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Jeszcze nie wiem - przyznałem. - Moja rodzina ma miliony nieruchomości na całej wyspie... Ale chyba wolałbym zamieszkać w mieszkaniu. Moim, a nie pod nazwisko - wyznałem. - Widziałem w Edgerun (ludzie) piękne, wysokie budynki, za to w Moonwind (czarodzieje) lśniące kopuły, przeszklone dzieła sztuki... Jednak pod Moonwind żyją ludzie i czarodzieje, gdyby zamieszkał tam wampir, to chyba wszyscy pękliby ze śmiechu. Wydaje mi się, że gdzieś na ludzkim terenie, bardziej na północ - orzekłem bardzo profesjonalnie.
Offline
- Łał,, ja ci mówię o jakimś miejscu co nie wiadomo czy w ogóle jeszcze istnieje a ty się określasz tak dokładnie - powedziałam rozbawiona i podniosłam się z miejsca. Taaak, z lekka mnie roznosiło i siedzenie źle na mnie wpływało. Pewnie jeszcze przez parę godzin bede w takim stanie. Może powinnam sprawdzić jakie sale trzeba uporządkować i powiedzieć że to zrobię? - Ale myślę, że powinieneś tak zrobić. Zacznij się już na serio rozglądać.q
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Parsknąłem, widząc jak Mandy nie może usiedzieć w miejscu.
- Dobrze, będę sobie spokojnie planować, ale ty teraz nie potrzebujesz spokoju - zauważyłem nie kryjąc już rozbawienia. - Nosi cię? Na co masz ochotę? - zapytałem, przechylając głowę i patrząc na nią zaciekawiony.
Offline
- Nie na siedzenie. Może się przejdziemy? Szklarnia jest wielka, więc nie musimy z niej nawet wychodzić, pokrążymy sobie między twoimi rozlinkami - zaproponowałam,rozglądając się na boki. - Za moemnt mi minie. To tak pierwsza euforia. Ty pijesz codziennie to na nią też już jesteś odporny. - Westchnęłam ciężko krzyżując ramiona na piersi i spoglądając na Mordecaia. - A u mnie wychodzi coraz więcej braków - bąknęłam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Wstałem i ruszyłem wraz z Mandy przed siebie. Ona oczywiście pędziła jak mały motorek, więc musiałem dotrzymywać jej kroku.
- I tu się mylisz. Też dopada mnie euforia związana z krwią. Najczęściej jak zbyt dużo się opiję wieczorem. Oh, tak, noc na mnie bardzo źle działa. W sensie muszę się bardziej pilnować, by nie zachowywać się jak ty - parsknąłem. - Ale mam swoje sposoby. Kwestia wyćwiczenia.
Offline
Wywróciłam znudzona oczami.
- Tak, tak, tak, kwestia ciwczen, kwestia nauczenia się, kwestia opanowania tego - mruknęłam z dużą nutą ignorancji. - Mówisz tak, jakby to było proste. Żyje 30 lat i jakoś nie czuje,żeby było to aż takie banalne - powiedziałam, wzdychając. - Ale jak zwykle źle oceniłam. Nie da się cię rozszyfrować przez,ez tą obojętność na wszystko dookoła. Nawet zaatakowany przez dziwkę nie byłeś podburzony - zauważyłam, prychać.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Taka jest część mojego życia. Nie okazuj emocji - zauważyłem. - Poza tym nie każdy sposób by się opanować trzeba ciężko trenować - wytknąłem. - Wystarczy trochę pomyśleć. Zazwyczaj gdy już się opijam, jest to jakiś bankiet. Nie lubię pić alkoholu, więc piję więcej krwi, która szybko sprawia, że jestem nie do wytrzymania i rozpiera mnie energia. Nauczyłem się jednak, że taniec bardzo pomaga. Więc gdy nie wiem już jak się opanować, wchodzę na parkiet, by rozładować napięcie w okiełznany sposób - wyjaśniłem. - To kwestia nauczonych trików, a nie tylko ćwiczeń. Poza tym dzięki tym, mam opinię świetnego tancerza - dodałem nie kryjąc dumy.
Offline
Popatrzyłam z niedowierzaniem na niego.
- Nie wyglądasz na takiego co tańczy, a raczej na takiego co zerka na parkiet i nabija się z tańczących. Loża szyderców - szepnęłam zmysłowym tonem a następnie się roześmiałam. - Ostatnim razem byłeś chyba mocno nie w sosie. Ten bal zimowy źle na ciebie działa, co nie? - mruknęłam i zrobiłam kilka kroków szybciej aby móc się obrócić wokol własnej osi a potem szybko wrócić do naszego podwójnego szeregu. - Mocno nie w sosie byłeś - powstorzylam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Owszem, miałem zły dzień - pokiwałem głową. - Głównie przez moją nieszczęsną narzeczoną. Niektóre aranżowane małżeństwa mają prawo wyjść, ale to jest z góry skazane na porażkę - wyjaśniłem pokrótce. - Ale tak, tańczę. I nie śmieje się z innych tancerzy, najwyżej wykpiwam ich znikome umiejętności - wyjaśniłem, z wyższością. Stanąłem, wyciągając rękę do Mandy, tak jak się prosi do tańca. - Jak mi nie wierzysz to mnie sprawdź.
Offline
Również się zatrzymalam i popatrzyłam pytająco na wampira.
- Serio? - spytalam, rozbawiona, podając mu dłoń. Wcale nie miałam oporów przed tańczeniem w szklarni, choć z lekka stresowała mnie samą bliskość Mordecaia. Na szczęście moje tentno już było na tyle przyspieszone że była mała możliwość że mężczyzna się polapie że o to chodzi. - A z chęcią cię sprawdzę, ale ja nie jestem mistrzem parkietu - ostrzegam z uśmiechem. - Ale nóg ci nie podepcze - zapewnilam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Wyciągnąłem telefon by szybko wybrać odpowiedni podkład muzyczny - najłatwiej będzie nam tańczyć do walca - a potem objąłem Mandy, przyciągając do siebie pewnym ruchem. Uniosłem brwi oczekując oklasków, gdy stanąłem w pozycji.
- Gdybyś podeptała, to z pewnością ci oddam - zastrzegłem, ruszając w rytm, trzymając delikatnie jej dłoń i tańcząc i obracając się w muzyce.
Offline
Nie odgryzlam się już bo faktycznie skupiłam się na sprawdzeniu jego umiejętności. Nie kłamał, tańczył naprawdę dobrze, na tyle dobrze, że umiał poprowadzić i mnie, nawet gdy Trąciłam pewność co do swoich ruchów. I znów trzymał mnie tak delikatnie i przyglądał mi się tak miękko. Ja miałam dosyć rozbiegany wzrok, ale wciąż wracałam do jego ciemnych oczu. Jednak częściej starałam się nie patzrrec prosto w nie, a po prostu na jego twarz.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Unikała mojego wzroku. Nie wiedziałem, czy to z powodu strachu, czy czegoś innego. A może źle odczytuje jej intencje, może tak naprawdę nie chce mieć ze mną nic wspólnego, a robi to wszystko tylko po to... by tu być? By mieć miano faworytki, by mieć pewną posadę i płacę? Uh, to też było prawdopodobne. Aż za bardzo.Bardzo... Bardzo nie chciałbym by tak było. Strasznie nie podobał mi się mój strach i obawy, powinienem z tym jak najszybciej skończyć.
- I jak? Jestem dobrym tancerzem, czy nie? - zapytałem wyzywająco, obracając Mandy wokół własnej osi.
Offline
Zacisnęłam palce na jego dłoni, ale zaraz je rozluźniłam.
- Jesteś całkiem niezły - mruknęłam dwuznacznie. - Taniec idzie ci znakomicie - dodałam rozbawiona. - Tego też się uczyłeś, czy to twój kolejny talent wrodzonych, Mordecai? - szepnęłam patzrac na niego z uśmiechem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Uczyłem się. Mam kilka wrodzonych super mocy, ale niektóre trzeba samodzielnie zdobyć - stwierdziłem. - Tobie też nie idzie najgorzej - przyznałem, patrząc na nią z góry, z leciutkim uśmiechem.
Offline
- No widzisz,a u mnie to wrodzone - powedzialam z dumą. - Niecwiczony dar. Może gdybym coś z nim zrobiła, to bym mogła mówić że jestem świetna? - dumalam. - Ale rzadko mam kiedy tańczyć... To raczej mało produktywne zajęcie - stwierdziłam, lekko się krzywiąc.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Szkoda. Może mało produktywne, ale jakie przyjemne... I zobacz, od razu się uspokoiłaś - zauważyłem. - Miło jest czasem po prostu się wyciszyć, prawda? - stwierdziłem, nadal tańcząc, wpadając już powoli w przyjemny trans. - Żal tracić takiej wrodzonej zdolności, Mandy...
Offline