Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zacisnęłam lekko usta, wciąż siedząc na ziemi.
- Mama potrzebowała zmienny. A ja byłam jeszcze za mała, żeby powiedzieć żeby się ode mnie odwaliła i że nigdzie się nie ruszam. - Uśmiechnęłam się pod nosem ze smutkiem. - Poza tym, nie mamy już pieniędzy. To chyba dosyć oczywisty element - dodałam żartem.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- No tak. Skoro złapałaś się pierwszej dobrze płatnej pracy, w takim wariatkowie jak Harlandowie, musisz być naprawdę zdesperowana z tymi pieniędzmi - mruknąłem. - Powiedzmy, że rozumiem. Choć nie rozumiem. Nigdy nie doświadczyłem braku pieniędzy. Nawet braku zainteresowania, bo to zawsze też mam - przyznałem. - Nie mniej, mam nadzieję, że zarobione pieniądze w czymś pomogą - przyznałem.
Offline
Parsknęłam.
- A ja jednak myślę, że brakuje ci czyjegoś szczerego zainteresowania, i musisz być naprawdę zdesperowany walcząc i uwagę takiej ignorantki jaką jestem ja - wytknęłam Harlandowi, podnosząc się w końcu z ziemi, gdy nogi zaczęły mi drętwieć. Otrzepałam kolana i dłonie.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Nie walczę o twoją uwagę - oburzyłem się. - Oraz mam bardzo dużo zainteresowania swoją osobą, na to nie narzekam. Raczej problem jest w tym, że... Nie ma nikogo interesującego prócz ciebie w pobliżu - mruknąłem. - Nikt mi nie powie czegoś innego, z nikim nie wejdę w inteligentną dyskusję, bo wszyscy są tu po to by mnie orżnąć na kasę, albo tak po prostu...
Offline
- Czyli już jestem inteligenta? Jeszcze ostatnio twierxiles, że głupi ze mnie wampir i nic ze mnie nie będzie - wypomniała mu, krzywiąc się znacząco. - Humorek ci się zmienia w mgnieniu oka - dodałam kąśliwie. - Zdecyduj się w końcu i nie zmieniaj zdania dziesięć tysięcy razy. Bo już zaczęłam się przyzyczaić do bycia głupkiem. - Wydęłam wargi. - Nie jestem pewna czy bycie inteligentna wyjdzie mi tak samo dobrze.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- To nie kwestia humoru - burknąłem. - Po prostu masz potencjał na bycie inteligentną i czasem powiesz coś co ma sens, ale przez większość czasu jesteś irytująco głupia - wytknąłem. - Może jak się już oduczysz bycia głupią, to coś z ciebie będzie - podsumowałem.
Offline
- Świetnie. Dzięki za szczerość - odparlam, patrząc na niego podirytowana. Rany, czemu w jego ustach słowo "głupia" wcale nie brzmiało dla mnie jak obelka. Zazwyczaj mówił do mnie miękkim i spokojnym głosem bardzo przyjemnym. Więc może dlatego? Może chodziło o sama barwę głosu? - To jak się oduczenie to dam ci znać, a póki co nie psuj sobie krwi takim irytująco głupim wampirem jak ja. W końcu masz napęczki wielbicielek - parsknelam. - Idę - dodałam, bo wolałam jednak poweziec niż wyjść bez słowa i odwróciłam się od Mordecaia.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Mam na pęczki wielbicielek głupszych niż ty - burknąłem, niezadowolony, ale z braku laku musiałem pozwolić jej odejść. Nie będę jej zatrzymywać, skoro... No skoro sama wyszła to jej wybór.
Usiadłem w fotelu obserwując szklarnie i popijając leniwie herbatę.
- Mmmmm Mordecai, głowa rodu... - zamruczała w moje usta wampirzyca, jedna z wianuszka zaproszonego przez niewyżytego ojca. Język pchała mi wręcz do gardła, a place z długimi paznokciami wciskały się w krocze. Zatrzymała mnie, gdy szedłem do swojej sypialni, zaczęła o czymś mówić, czym byłem rzecz jasna ani trochę nie zainteresowanym, a potem już nawet jej usta nie przejmowały się co plotły, byle mnie usidlić i dotykać. Rozgniewany odsunąłem od siebie silnym pchnięciem, ale wampirzyca nie dawała za wygraną.
- Lubisz tak? Na ostro...?
- Zostaw mnie, kurwo - warknąłem tylko, znów ją odsuwając od siebie idąc dalej, ale ona szła za mną, jęcząc moje imię, starając się zwrócić moją uwagę. Ugh, nie mogłem jej uderzyć, to by było głupie. Ale jeszcze raz mnie zacznie macać... Ugh, jeszcze kawałek do sypialni.
Offline
Usłyszałam jakieś hałasy kilka korytarzy dalej. Głos Mordecaia rozpoznawanym już ze zdecydowanie większych odległości. No i coś mnie pchnęło żeby właśnie tam pójść. Wampirzyca najchętniej przyszłaby się do niego ale uparcie ją odganiał. Nie uderzyl, jedynie warczał jak to miał w zwyczaju. Było w nim więcej delikatności niż można by się domyślić. Ale ja sama zauaylam to dopiero niedawno. Po jego gestach, po tym jak dba o rośliny, po tym jak dotknąłmojejtwarzy. Za każdym razem w taki sam, delikatny sposób. Pewnie sam by się tego wyparł. Ale ja swoje już wiedziałam i miałam gdzieś jego zdanie na ten temat.
Szybko skręciłam w inny korytarz i aby wyjść z innej strony i zajść drogę tej dwójce
- Tu jesteś - powedziałam udając ulgę i zaskoczenie jednocześnie. Moja prosta, dopasowana do ciała czarna sukienka bardzo kontrastowała z krotkm i rażącym strojem wampirzycy. I mimo, że miała na sobie szpilki, a ja buty na płaskiej podeszwie była zaledwie centymetr czy dwa wyższa ode mnie. Co za kurdupel. - Pan Harland jest pilnie proszony na spotkanie. A jeśli istnieją jakieś przeszkody to należy się ich natychmiastowo pozbyć - dodałam spoglądając ze znaczącą mina na wampirzyce. W sumie dziwka jej pasowało. Nawet nie było mi szkoda. Widać że tego chciała.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Wampirzyca obrzuciła oburzonym spojrzeniem Mandy, a potem rzucając jakąś bluzgom odwróciła się od nas i ruszyła z powrotem do korytarzy z pokojami gdzie ojciec urządzał orgie. Westchnąłem kręcąc głową.
- Nienawidzę, gdy przyprowadza je bez ostrzeżenia. Jakby nie można o tym wspomnieć przy śniadaniu - warknąłem pod nosem, pocierając skroń.
Offline
Parsknęłam śmiechem.
- Cóż, niespodzianki to całkiem fajna sprawa, jeśli umie się trafić w gusta - powedziałam i ruszyłam do przodu, zerknęłam za siebie kontrolnie. - No ruszaj te swoje dumne cztery litery. Obroniłam ci jaja to możesz chyba na moment zaufać. Nie mówię, że ten stan musi się potem jeszcze długo utrzymywać. Pójdziemy gdzies, skoro masz mieć spotkanie... - Uśmiechnęłam się tajemniczo i ruszyłam znów do przodu szybkim krokiem, tym razem nie zwracając uwagi czy będzie szedł czy nie. Jego problem. Chodź z drugiej strony znów byłam prawie pewna że da się skusić.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Westchnąłem ciężko, idąc za Mandy. Jeśli sądziła, że mnie zgubi, to się grubo myliła.
- Niestety moja rodzina nie rozumie, że niektóre niespodzianki nie są miłe - westchnąłem, idąc z wampirzycą. - Gdzie mnie właściwie prowadzisz? - zapytałem, krzywiąc się lekko na brak doinformowania.
Offline
- Niespodzianka - powedziałam rozbawiona, bez dalszych wyjaśnień.
Podczas sprzątania i chodzenia tymi długimi korytarzami bez końca wpadłam na pomieszczenie wypełnione obrazami. Ale nie były to portrety rodzinne, czy akty, jak to w naszym wypadku bywało. Sala pełna dziwek też nie wzbudzała żadnego poruszenia. Ale ta sala na obrazami na pewno przypadnie mu do gustu, a nóż sama się dowiem kim był tajemniczy nakaz podpisujący się trzema literami. Zapewne inicjałami. Malunki w tym pomieszczeniu to były śliczne krajobrazy, jednak niemalowane w ciepłych kolorach blasku słońca, a schlodnych. Jedynie małe rośliny ogrzewały całość. No i po prostu jak to zobaczyłam wczoraj to mnie skręciło. Może nie dlatego, że sama byłam wielce zachwycona. Ale po prostu chciałam mu o tym pomieszczeniu przypomnieć. Albo pokazać. Kto go tam wie.
- Nie mam pojęcia czy zwiedziłeś już całą swoją posiadłość, i czy byłeś w stanie zamapoetac każde pomieszczenie... Najwyżej stracisz ze mną trochę swojego cennego czasu. Ale nie martw się, masz go całkiem sporo - mruknęłam zbywajaco.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Sama mówiłaś, że niektóre niespodzianki nie są tak fajne, jakbyśmy tego chcieli - zauważyłem. Podążyłem jednak za wampirzycą. Rozejrzałem się po korytarzu.
- Znam trochę swoją rezydencję. Pewnie będę wiedział co i gdzie jest... - dodałem wchodząc za Mandy do jednego z wielu pokojów.
Offline
- Liczę, że tu ci się jednak spodoba - powiedziałam spokojnie, rozglądając się po pomieszczeniu pełnym obrazów, a następnie przenosząc nad wyraz ciekawskie spojrzenie na przystojna twarz Harlanda. - Wpadłam tu wczoraj i... Pomyślałam o tobie... - mruknęłam dla wyjaśnienia i odwróciłam wzrok, uśmiechając się lekko pod nosem. - Nie znam się za sztuce... Ale chyba całkiem tu ładnie i przyjemnie. No i cicho tak jak ja lubię - szepnęłam.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Pomyślałaś o mnie... - powtórzyłem zamyślony, rozglądając się po sali. - Gratulacje, znalazłaś jedną z sal, w której od wojny przechowujemy obrazy - westchnąłem, przyglądając się niektórym z nich. - Za czasów wojen, mniejsze rody i rodziny wysyłały nam dzieła sztuki, których rodziny były właścicielami, z obawy o utratę i splądrowanie. Po rozejmie, niektóre z rodzin upomniały się o dzieła, ale większość... cóż, nie było ich już stać na miejsce, gdzie mogli by je trzymać. Albo nie miał już ich kto odebrać...
Offline
- Zdaje sobie sprawę z takiej sytuacji - mruknęłam nieco pochmurnie. Wzięłam głęboki oddech odpędzając od siebie złe myśli. - Wojna porozbijała nie tylko mury - podsumowalam, ruszając do przodu. - Dużo takich pomieszczeń macie w rezydencji...? - zapytałam zaciekawiona, znów się rozglądając.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
- Już nie - westchnąłem. - Mój ojciec doszedł do porozumienia z gubernatorem, że oddamy kilka na rzecz muzeów w całej Atlantis, oraz na Kontynencie - wyjaśniłem. - Mieliśmy z tego niezły interes, a i nasze stosunki z władzą się polepszyły... - dodałem. - Dawno mnie tu nie było... - westchnąłem, rozglądając się ciekawsko po ścianach.
Offline
Spojrzałam z dumnym uśmiechem na wampira.
- Na to właśnie liczyłam, Mordecai, na to liczyłam - powedziałam zadowolona z siebie. Chyba serio był zainteresowany.
Zacisnęłam uśmiechnięte wargi i sama wróciłam do widzenia wzrokiem po dziełach.
Jasne, trzeźwe spojrzenie potrafi przebić mroki codzienności...
Offline
Zmarszczyłem brwi, podchodząc bliżej Mandy.
- Na co liczyłaś? Że zabierzesz mnie do swojej kryjówki, i zainteresujesz czymś? - zapytałem. - Wiedziałem o tym miejscu, po prostu bardzo dawno mnie tu nie było - mruknąłem. - Bardzo... - powiedziałem już niemal bezgłośnie, teraz już przyglądając się Mandy.
Offline