Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zaśmiałem się szerze, unosząc dłoń do ust by zasłonić elegancko kły, by zaraz pokręcić głową.
- Zabawne Evie, ale to ty jesteś mistrzynią wyjścia szybkiego na przyjemność przyjemność, by zaraz wrócić znów na bal - przypomniałem. - Ale tak, to byłoby pożądane, by goście choć na moment zreflektowali się w jak pięknym miejscu są i jak doskonale przygotowała wszystko moja żona. Zaznaczę to w przemówieniu powitalnym - uznałem rozbawiony nadal. - No dobrze, skoro znam już kolorystkę i temat przwodni to zgłoszę się do krawcowej. Ty pewnie już przygotowujesz się od tygodnia... No cóż, pamiętaj by nie dokładać pracy swojej krawcowej i nie barć guzików w sukience - przypomniałem rozbawiony. Choć było to głupie przypomnienie, bo był to... Nasz żart., odnośnie naszego seksu. A póki co nasz sekks póki co nie istniał...
Offline
- Być może już zamówiłam granatową suknie, która być może jest już gotowa i być może nie ma ona ani jednego guzika - odparłam spokojnie, zerkając na niego co chwila. Phi, ja przygotowałam ten bal, widziałam ta sale już setki razy więc zawsze mogę sobie wyjść na chwilę,a goście jej nie widzieli i powinni podziwiać, pomyślałam sobie. - Będę wdzięczna, jak dasz do zrozumienia gościom, że na sali też będzie dobra zabawa. - Westchnęłam. - Mała czarodziejka... - wróciłam do tematu odmieńców. - Opracowała swoje zaklęcie ukrywające zapach? - spytałam zaciekawiona. - Trzeba by było ja też porządnie ubrać - powoedzialam już bardziej do siebie.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Pokiwałem głową z nutką rozbawienia.
- Opracowała napar. Działa rewelacyjnie, zapewniam cię. Sprawdzi się na maskaradę... Jest nieco przerażona, nigdy nie była na balach, ani na zabawach tego typu. Isaac ją uspokaja i wiem że sobie poradzą, ale... - westchnąłem cicho. - Tak, trzeba ubrać odpowiednio czarodziejkę... Przypomnę jej o tym - zapewniłem ją. - Wiem, że nie widzi ci się spędzanie z nimi ani chwili dłużej niż potrzeba - skwitowałem w miarę spokojnie. Miała sukienkę bez guzików... Hah pamiętała, czy może... Czy może po prostu tak wybrała? Sam nie. Wiedziałem, bo niby skąd mogłem wiedzieć co było dla niej faktycznie ważne, a co nie.
- Mam przeczucie, że odmieńcy będą się dobrze bawić na maskaradzie. Już się nieco... Ucywilizowali i są bardziej chętni do takich zabaw. To nadal dzieciaki...
Offline
Kiwnelam głową. Na chwilę wpadła mi do głowy myśl, że... Faktycznie to były jeszcze dzieci i... Wzięłam głęboki oddech.
- Zależy mi na tym, by poddani przestali plotkować i wymyślać przedziwne historię na ich temat - odparłam. - Nie organizuje zabawy dla nich i dla ich zabawy a dla nas i dla naszego świętego spokoju, Mikhail - odparłam dosyć sucho. - Oni maja nie narobić kłopotów i nie znikać z sali. A podczas balu będzie ciężkie mieć ich na oku. Ja proponowała bym niedługo po rozmoczeciu odprowadzić ich do ich celi - zasugerowałam.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Skrzywiłem się znacząco.
- To nie jest ich cela, tylko ich komnata - powiedziałem spokojnie i wyraźnie. - I mimo iż to nie jest ich bal, mam nadzieję, że będą się dobrze bawić, bo są gośćmi specjalnymi - zauważyłam dodatkowo i westchnąłem cicho, splatając dłonie za plecami. Nie wiem sam, może po prostu by przestać myśleć o Evie, by wyłamywać sobie palce za plecami by nie widziała jak wiele mnie ta lekkość kosztuje. Podczas balu i tak będą panować inne zasady. Tam nasza namiętność jest niezbędna. Tutaj jednak nie było teraz namiętności, a cały czas... Pewien zgrzyt. Niedopasowanie...
- Gdy zobaczą jak tych dwoje się bawi jak normalnie wampiry, zrozumieją, że nie ma żadnych podziałów i różnic - skwitowałem, wzruszając ramionami.
Offline
- Jak się wszyscy upija to nawet z wilkiem zatańczą - wytknęłam, marszcząc lekko brwi. Przyglądałam się bardzo uważnie mojemu wampirowi. Stoczyłam z nim tak jakby bitwę na wzrok, doszukując się w nim... Sama nie wiem, czegoś co nie pasowało. Ale jak zwykle maskował się wręcz idealnie. Jedyne co wyczuwałam, to to,że coś udaje ale nie umiałam doszukać się co. - Nie obawiasz się, że twoi specjalni goście narozrabiają? - Uniisalm brew pytająco. - Naprawdę ufasz im aż tak, by spuścić ich całkowicie że smyczy? A po balu co? Pozwolisz im samopas łazić po zamku?! - na koniec podniosłam nieco głos, nie z wściekłości czy nienawiści, a ze strachu.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Nie - odparłem spokojnie. - Oni sami by się bali... Będą nadal wychodzić z komnaty do nowej biblioteki i może najwyżej do ogrodu... Jeszcze nie ustaliliśmy tego do końca, ale oboje są skorzy do rozmów. Przeżyli tu swoje najlepsze dwa miesiące życia bez strachu i obaw, bez mordejczej podróży, a po prostu ciesząc się sobą - westchnąłem cicho. - Będą nam posłuszni. A ja nie będę ufał im całkowicie, nie martw się - zapewniłem królową. - Bal pomoże nam, a nie im... - skwitowałem to co podkreślała moja królową. Zaraz westchnąłem cicho i wzruszyłem ramionami.
- Obserwuję ich. Są nudni, przesłodzei oraz bardzo dużo gadają. Ale póki nikt nie rusza czarodziejki, nie są żadnym niebezpieczeństwem.
Offline
- Oby nikt jej nie ruszył na balu - szepnęłam do samej siebie zerkając na swoje dłonie. Zacisnęłam pięści i wzięłam głęboki oddech, prostując się. Cholera! Jak ktoś taki jak ja, mógł obawiać się tak bardzo kogoś takiego jak odmieńców...? - Hm, masz do nie jeszcze jakiś interes królu? Powinnam skupić się jeszcze na przygotowaniach - oznajmiłam spokojnie, choć w głowie mi huczało od nadmiaru myśli. - Widzimy się na obiedzie?
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Pokiwałem głową ze spokojem, raczej bez jakieś określonej mimiki.
- Tak, widzimy się na obiedzie - przytaknąłem jej głową. - Teraz pójdę do Nikki, a tobie już nie przeszkadzam - uznałem z lekkim uśmiechem i skinąłem głową królowej z szacunkiem. - Gdybyś mnie potrzebowała, wiesz jak mnie znaleźć - dodałem i rozejrzałem się jeszcze raz rozglądając się z zaintrygowaniem po sali i po którtkiej wymianie spojrzeń, ruszyłem do wyjścia z sali balowej.
Offline
TEN SAM DZIEN CO U EVIE I MIKA
Pracowaliśmy dziś jak zwykle w bibliotece. Isaac zajmował się spisywaniem z ksiąg, a ja pomagałam mu szukać różnych rzeczy, lub po prostu siadałam niedaleko i czytałam własne notatki z naszej podróży, gdy miałam pomysły ale brakowało mi czasu i sił, by próbować czegokolwiek w drodze.
Wyczytałem się tak mocno w swoją księgę, że nie usłyszałam jak wampir się do mnie zbliża. Westchnęłam cicho, gdy usiadł na kanapie obok mnie i objął ramieniem. Uśmiechnęłam się do niego promiennie, zamykając ksiege.
- Masz przerwę, najdroższy? - spytałam, opierając głowę na jego ramieniu.
Offline
- Można tak rzec - uśmiechnąłem się lekko. - Zmęczyłem się nieco i chciałem znaleźć nieco wytchnienia u twojego boku - wyjaśniłem z lekkim uśmiechem i pocałowałem czule czarodziejkę w skroń. Ta roześmiała się i odłożyła notatki na bok. - jak idzie ci praca nad zaklęciem odbijającym słońce? Widziałem, że król był ostatnio bardzo zadowolony z udanego eliksiru mającego ukryć nasze zapachy - zauważyłem z dumą. Bo byłem dumny z mojej czarodziejki...
Offline
- Oh, tak, tak... Aż dziwne, że dziś go nie ma... - mruknęłam, rozglądając się dookoła jakby miało się jednak okazać, że siedzi gdzieś ukryty. - Ciągle nas obserwuje... - szepnęłam, uśmiechając się słabo. - Patrzy nam na ręce i analizuje każdy ruch. Trochę to stresujące, gdy z tyłu głowy mam myśl, że jego żona bardzo nas tu nie chce. - Westchnęłam. - Ale teraz... Gdy mają nam nadać nazwisko to chyba znaczy, że... Nas tu chcą? Oboje się na to zgadzają i akceptują? Myślisz że... Pozwolą nam na naszą małą ceremonię w ogrodzie...? Skoro będziemy nosić to samo nazwisko... - uśmiechnęłam się sama do siebie, sięgając po jego dłoń i gładząc ją delikatnie. - To pozwolą nam na nasz ślub. Taki... Odpowiedni, w sukni i z wiankami i z koszula z guzikami - mruknęłam, śmiejąc się krótko.
Offline
Uśmiechnąłem się najszerzej jak umiałem.
- Tak... Tak na pewno się zgodzą. To będzie tylko nasza mała ceremonia - uśmiechnąłem się szczerze. - W pięknej sukni i w koszuli z guzikami. Boso, na trawie i z wiankami we włosach - westchnąłem zachwycony tym pomysłem. - Tylko ty i ja... oh no i za moment bal! Będziesz mogła założyć najpiękniejszą suknię i tańczyć ze mną w wielkiej sali... Będziemy mogli zatańczyć nie tylko tak w lesie, ale tak na sali - uśmiechnąłem się z rozmarzeniem.
Offline
- Stresuje się trochę balem... - Wzięłam głęboki oddech. - Że zaklęcie opadnie i wszyscy zrozumieją jak bardzo inni jesteśmy... - szepnęłam z przejęciem, spoglądając na Isaaca. - Tyle wampirów dookoła... potężnych wampirów... - zaznaczyłam, zaciskając palce na jego dłoni. - No i jestem przejęta, bo nigdy na żadnym nie byłam... Z twoich opowieści wiem, że nic nie jest w stanie się równać z balem wampirów, a tym bardziej z balem na zamku...
Offline
Uśmiechnąłem się lekko i popatrzyłem z czułością na moją ukochaną.
- Vivi, nie masz się czego bać. Jeśli zaklęcie osłabnie, to wampiry i tak będą już pijane, albo w seksualnym ferworze - uznałem z przekonaniem. - Nikt na ro nie zwróci wtedy uwagi. Najważniejsze, byś na początku miała to zaklęcie, nim przemowa króla rozpocznie zabawę - wyjaśniłem, a potem zagryzłem wargę. - To będzie... niesamowite doznanie. Jeśli król i królowa będą bawić się razem rozbudzą całą salę do czerwoności - westchnąłem głęboko. - Chciałbym pokazać ci wtedy moje myśli, moje uczucia... Nigdy nie byłem na balu tak blisko pary królewskiej... - rozmarzyłem się.
Offline
- Przecież wciąż mi pokazujesz swoje uczucia, głuptasie - zauważyłam z lekka rozbawiona. - Rozumiem, że to dla ciebie wielkie przeżycie. Cieszę się... Że będę mogła brać w tym udział, w czymś tak dla ciebie ważnym i lubianym. Hmmm... Tęsknisz za tymi balami, prawda? - upewniłam się. Podczas naszej wędrówki nie mieliśmy czasu by myśleć o tym co było, trzymaliśmy się drogi i staraliśmy się przeżyć, podtrzymując się na duchu, że z każdym dniem nasz cel jest tylko i wyłącznie bliżej.
Offline
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - westchnąłem rozbawiony. - To zawsze był dla mnie jedyny dobry moment, jedyny czas kiedy wszyscy bawili się ze mną, jedyny czas kiedy w ogóle byłem tak ochoczo wśród wampirów. Bale rządzą się innymi emocjami. Wszelkie spory i waśnie odchodzą, wszystkim zależy tylko na... - uśmiechnąłem się błogo. - Obezwładniającym uczuciu namiętności i bliskości. Bliskość i seksualność, taniec jako rozmowa ciał... - westchnąłem cicho. - Wiem, że pokazuję ci swoje uczucia, mówię o nich, ale... Bale są jak narkotyk, albo jak jeden z tych ziół o których mi opowiadałaś, te które poprawiają nastój - uśmiechnąłem się rozbawiony. - Czujesz to całym sobą. Chciałbym połączyć nasze umysły, byś ty też to poczuła, choć w części tak jak wampiry... - wyznałem z westchnieniem.
Offline
- Czarodziejka pewnie nie poczuje tego tak bardzo, jak wampir... Ale postaram się zaangażować we wszystko co będzie się działo i zachować spokój, nie lękać się a po prostu się bawić z tobą - odparłam uśmiechnięta. - Inni czarodzieje pewnie pomyśleli by że upadłam na głowę, albo ktoś rzucił na mnie jakiś zły urok, że chce przebywać wśród wampirów - mruknęłam rozbawiona, przyglądając się twarzy mojego wampirka. - Ale chcąc nie chcąc... Teraz muszę się chyba przyzwyczaić... Do wampirów. Do ich obecności, do ich dziwnej chłodnej auty. Wśród czarodziejów jest zupełnie inaczej.- Pokręciłam głową. - No wiesz... Bycie z tobą było czymś, co już znałam i umiałam to zrozumieć. Teraz mam wokol siebie tyle nowości...
Offline
- Często i dużo gryzłem się przy tobie w język - przyznałem rozbawiony. - Ale teraz.. No wiesz. Wiele się zmieniło. Dotarliśmy tu, udało nam się znaleźć nasze bezpieczne miejsce... Ale to bezpieczne miejsce rządzi się pewnymi prawami - przyznałem, zagryzając wargę. - Nie wszystko pewnie zrozumiesz, ale wiesz, zawsze byłaś twarda jak wampirzyca, tak zawsze myślałem kiedy byliśmy dziećmi - uśmiechnąłem się lekko. - A po naszej podróży jestem już pewien, że jesteś silna jak wampiry. Pasujesz tu, przynajmniej ja tak sądzę - uśmiechnąłem się lekko. - Musisz dać się po prostu ponieść. Nie bać się... Ja będę się bronić - zapewniłem ją zdecydowanie.
Offline
Pokiwałam głową, zastanawiając się w duchu, jak ja będę odczuwać to wszystko. Nastrój króla i królowej nie działał na mnie tak intensywnie jak na Isaaca jednak odczuwałam wzrosty ich magii, napięcia jakie się pojawiały mogłam wyczuć właśnie przez to. Byłam w stanie nawet wyczuć to, czy w obecnej sytuacji używają na kimś swojej mocy, czy po prostu nią emanują.
- Ależ ja chcę dać się ponieść! Kochany... Bardzo chce. Wampirze życie... Nie jest złe. Brak mi troche słońca ale... Prawie nic poza tym mi nie doskwiera. Król Mikhail pozwala mi się rozwijać. Jego obecność i ciekawość... - Pokręciłam głową z rozbawieniem. - Wyszyński jest po prostu na swoim miejscu.
Offline