Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Czy moja suknia wygląda jak strój treningowy? - zapytałam pretensjonalnie, wywracając oczami. Machnęłam dłonią i westchnęłam cicho. Z jakiegoś powodu byłam zmęczona bardziej niż zazwyczaj, dlatego przeszłam kawałek by usiąść na kanapie. Westchnęłam cicho. - Nie przyszłam trenować, tylko szukam męża, ale skoro poszedł do księżniczki, to znajdę go później - wymamrotałam bardziej do siebie. Podniosłam zaraz wzrok na kronikarza. - Nie musisz wychodzić, zostań, jeśli nie skończyłeś.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Pokiwałem głową, z ciekawością przyglądając się królowej.
- Czyli jednak już nie jesteście skłóceni? - zmarszczyłem lekko brwi, odrzucając ręcznik na bok. - Wydawał się... Strapiony na wspomnieni o tobie, wasza wysokość. Albo raczej zmartwiony. Twierdził, że nie chcesz go znów widzieć - wyjaśniłem. - Choć sam nie wiem co miał na myśli do końca gdy tak bełkotał pod nosem. W każdym razie zazwyczaj prosił bym przychodził do niego spisywać kronikę w jakichś dziwnych miejscach, w saloniku po drugiej stronie pałacu, albo sali z malowanym kominkiem - przyznałem szczerze i zerknąłem na moją królową, z ciekawością. - Także nie wiem na ile długo będzie w pokoju księżniczki nim znów się gdzieś skryje...
Offline
Zmarszczyłam brwi, spoglądając na podwładnego gniewnie. Król i ja chyba nigdy nie dojdziemy do momentu gdzie jesteśmy w pokojowych nastrojach.
- To nie twój interes w jakich relacjach jestem z królem - powedziałam zdenerwowana. - Trzymaj się własnych utrapień. Z królem możesz być sobie tak blisko jak masz ochotę - wywróciłam oczami - ale nie licz na przyjazne pogawędki ze mną - ostrzegłam wzdychając. Potrzebowałam jeszcze chwili oddechu.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Nie liczę. Chce pomóc - odparłem spokojnie, bo już dawno nauczyłem się, że najlepszą obroną przed królową jest spokój. - Humory moich władców wpływają na cały pałac, nawet jeśli postawiliście wysokie mury wokół swoich myśli - uznałem, lekko się krzywiąc. - Niesnaski wśród służby, kłótnie o kochanków wśród waszych oblubionych... Jesteście wasze wysokości w średniej formie, a mówię to jako uniżony sługa - zapewniłem, kłaniając się jeszcze raz królowej. - Pragnę pomóc zażegnać te kłótnie i... Wprowadzić spokój i porozumienie między wasze królewskie mości... Wiem, że to wykonalne.
Offline
Zaśmiałam się mimowolnie i wygodnie oparłam się na kanapie, spoglądając na kronikarza.
- Mój uniżony sługa jest bardzo spostrzegawczy, gratuluję. Ale nawet gdybyś był w jakiś dziwny i niezrozumiały dla mnie sposób, poproszony do pomagania, to najpierw trzeba chcieć pomocy - zauważyłam. A król postawił barierę, ja postawiłam barierę i oboje zaczęliśmy się dosyć skrupulatnie mijać, jedynie od czasu do czasu szukając swoich spojrzeń, i to by było na tyle. - Skup się lepiej na swoich bólach. Sam jesteś teraz niezwykle rozkojarzony i podatny na wszytko... - Zauważyłam, bardzo znacząco wchodząc do jego umysłu i pozostawiając nieprzyjemny ślad po sobie.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Skrzywiłem się szczerze, lecz nie pozostałem bierny, zamiast jednak walczyć z siłą mojej władczyni, przywoływałem piękne chwile z moją Vivian. Wspomnienia z dzieciństwa, spokojne noce w podróży oraz miliony chwil wspólnych w pałacu. Wszystko to gasiło pożary i zasklepiało rany jakie usiłowała zrobić królowa. Zbliżyłem się do mojej pani, próbując uspokoić grymas na twarzy i znów przybrać spokój oraz prostą troskę.
- Na pewno nie chcesz mojej pomocy, o pani? - zapytałem miękko. - Wiem, że król chciałby zakończyć spory, jednak... Hah... Przyznał, że każda z rozmów jakie ostatnio odbywacie kończy się kłótnią, sądzi, że to jego wina i odsuwa się... - uśmiechnąłem się lekko. - A jeśli wolno mi wysnuć podejrzenia, to król nie chce się odsuwać od swojej królowej..
Offline
Skierowałam oczy ku górze, biorąc głęboki oddech. Czy naprawdę chciałam ciągnąć tą rozmowę? Zżerała mnie ciekawość, co jeszcze mówił o mnie Mikhail. I dlaczego rozmaiwal z Isaaciem o tym? To bez sensu... Kronikarz miał w posiadaniu czarodziejke, a nie prawdziwą wampirzyce, co on mógł wiedzieć? Kompletnie nic. Młode to i głupiemu a jednak Mik go słuchał i do niego mówił... Na moje kły.
- Nie wolno. Ja nie mam ochoty słuchać twoich teorii. Zanim się pojawiliście zawarliśmy z królem swojego rodzaju pokój. Potem on zobaczył was i puf. Przepadł. Kłótnia po waszym przybyciu była prawie jak każda inna, a gdy przyszedł czas na rozejm to do niego nie doszło. Ty i twoja czatodizjeka jesteście czymś nienaturalnym. Takie rzeczy trzeba zmiażdżyć w zarodku - zauważyłam, krzywiąc się.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Uśmiechnąłem brew, prostując się i spoglądając na królową, może nie z góry, lecz z powagą.
- Nie naturalne, ah tak? - skrzywiłem się lekko. - Pani, królowo... Za nienaturalne prędzej uważałbym wznoszenie tak wysokich barier okół siebie. Za nienaturalne uważałbym wstrzymywanie myśli, pilnowanie swojego zachowania i każdego słowa... Duszenie się w swojej własnej głowie, ograniczanie się przez zaściankowe uprzedzenia - pokręciłem głową. - Uczucie jakim darze żonę jest szerze, proste i dobre. Nie ma w tym nic nienaturalnego - odwróciłem wzrok wracając do miejsca ćwiczeń i wyciągnąć swoją długą pałkę którą walczyłem. - Król się dusi - dodałem jeszcze. - Życzę by i pani ktoś pomógł, królowo, gdy i ty zaczniesz się dusić od własnych myśli schowanych za tym murem.
Offline
- Już mówiłam, że nie jestem zainteresowana twoimi opiniami, głupi wampirze - bąknęłam, czując się już na siłach, by wyjść, ale chciałam jeszcze chwilę poczekać. - A nienaturalnym jest to, że kiedy ona umrze, a jest to wielce prawdopodobne, bo nikt nie wie, czy jednak jej nie zaatakuje choroba, to razem z nią umrzesz ty. Zdajesz sobie sprawę, że ona i tak szybko umrze? Przeżyje ćwierć twojego życia? - zauważyłam, podnosząc się w końcu z miejsca. - Gdyby wsyztskie wampiry zachowywały się tak jak ty, to nie bylibyśmy najsilniejszą i najbardziej rozwiniętą rasą - dodałam i nie czekając na jego odpwoedz, która w ogóle mnie nie interesowała, wyszłam z sali.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Gdyby wszystkie wampiry choć w połowie czuły tak wiele jak ja, bylibyśmy najpotężniejszymi istotami jakie Atlanta stworzyła - warknąłem pod nosem, wyładowywując swoją wściekłość na belce treningowej. Mogła być moją królową i istotą którą w jakiś sposób podziwiałem, ale za to wspomnienie o Vivian o wytknęcie mi tego bolesnego faktu... Miałem ochotę życzyć jej bólu, nieprzespanych dni i osamotnienia, by poczuła wyraźnie to co robi innym istotą, by dotknęło to wszystko właśnie nią... Ból podobno uczy. Chyba dawano nie miała lekcji z bólu w naszych głowach...
Offline
Wychodziłem do Nikki, która robiła doskonale postępy w uwalnianiu swojej mocy, gdy dosłownie wpadłem na Evie idącą w stronę saloniku księżniczki. Złapałem jej ramię, by pomóc utrzymać królowej równowagę po tym zderzeniu i zaraz z wahaniem ją cofnąłem.
- Wszystko dobrze, królowo? - zapytałem marszcząc brwi. - Nie potrzebuję, wyczuwać Twojego umysłu my widzieć, że jesteś wściekła. Co jest przyczyną? - zmarszczyłem lekko brwi.
Offline
Zacisnęłam mocno usta, spoglądając na Mikhaila rozloszczona ale i... Rozżalona. czułam się rozdarta. Obrzydliwe uczucie. Odwróciłam wzrok od króla, nie chcąc... A raczej po prostu nie mogąc na niego patrzeć.
- Już wiem dlaczego tak bardzo lubisz swojego nowego przyjaciela. Razem z nim możesz rozmawiać o tym, jaka jestem oziębła i że aż żal, że ja i ty nie przypominamy kronikarza i czarodziejki - bąknęłam, wciąż nie patrząc na króla, za to odsuwając się do niego coraz bardziej. - Ten wampir karmi cię dokaldnie tym, co chcesz usłyszeć. Gratulacje - podsumowalam, wciąż czując to okropne coś w sobie. Byłam na tyle zmęczona i rozkojarzona ze Mik na pewno zdołał wyczuć chaos we mnie, choć pewnie nie był w stanie go do końca rozczytać. Obojętne mi to było teraz. - Idę do córki, nie chce byś mi przeszkadzał - oznajmiłam, mijając go.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Hej...! - powstrzymałem ją, łapiąc za rękę i nie pozwalając iść dalej. - O czym ty mówisz? - zapytałem szczerze skonfundowany, podchodząc znów bliżej. - Po pierwsze, Isaac niczym mnie nie "karmi", po prostu rozumiemy pewne sprawy, a w innych się nie zgadzamy, to normalne. Poza tym to więcej ja mówię, a on słucha - wywróciłem oczami. - Po drugie, nie opowiadam mu jaka jesteś oziębła, mówię o tobie w kontekście kronik i czasem przywołując twoje zdanie w różnych kwestiach. To jaki obraz stworzyłaś w jego oczach, nie jest moją zasługą - uznałem, a na koniec puściłem rękę królowej. - A po trzecie, za żadną krew nie chciałbym, byś była jak czarodziejka, a ja miałbym być kronikarzem. Zanudziłbym się na śmierć, Evie - westchnąłem ciężko. - Uspokój się, w porządku? Odetchnij. Nikki pracuje nad wtargnięciami do umysłów, jakby chciała dobrać się do twojego, jeszcze by nabawiła się traumy...
Offline
Rozgoryczona odsunęłam się znów od męża, patrząc na niego jak na obcego. Byłam w tej chwili bardziej zagubiona niż umiałam to przed samą sobą przeznac. Cholerny kronikarz. Nie pozwolę mu więcej na odzywabie się w mojej obecności. A przy najbliższej okazji pokaże mu czym jest ból i... Zacisnęłam mocno zęby, jeszcze przez chwilę milcząc.
Miał rację, nie powinnam iść do Nikki. I tak miała już bałagan w głowie przez nasze zachowanie. Nasze zamknięte na siebie i zimne umysły dezorietowaly dziecko aż za bardzo. A gdy się przed nią otwieraliśmy, to też nie poprawiało niczego. Wieczna walka z myślami była mezczaca i nużąca.
Wzięłam głęboki oddech, starając się uspokoić tak jak zasugerował to król. Nie była to głupia rada ale i tak nie powinnam iść teraz do córki, bo to bezsensowne.
- Pójdę w takim razie odpocząć do siebie - wymamrotalam, odwracając wzrok od króla i spoglądając w bok.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Pokiwałem głową, patrząc na zmęczenie mojej królowej. Unikałem ją tak często o tak skutecznie, że już zacząłem zauważać zmiany jakie w niej zachodziły od ostatniego spotkania. Męczyła się. Może czuła to co i ja, zamykając swój umysł, może zaczynała już dopadać ją wściekłość na mnie czy na siebie, czy na wszystko dookoła... A ja mogłem po prostu stać obok, samemu cierpiąc po cichu, lub... Lub coś zrobić.
- Królowo... Evie... - zagryzłem wargę z wahaniem. - Gdybym mógł coś dla ciebie zrobić to mów śmiało - powiedziałem miękko parząc za królową. - Byś znów była spokojna.
Offline
Skrzywilam się. Był to jakiego srodzaju grymas bólu. Co niby mogłam powiedzieć? Z całą pewnością coś więcej, niż miałam zamiar powiedzieć. Dlatego zanim z moich ust padło "niczego od ciebie nie chce" zdążyłam się zastanowić. I jednak nie użyłam tych słów.
- Teraz nie jest czas na zaznawabie spokoju - szepnęłam. - Jestem zmęczona, Mikhail. - Zaśmiałam się sama z siebie, pocierając skroń. - Po co ja ci to w ogóle mówię, hm? Przecież to czujesz... - Westchnęłam po raz kolejny. - Straciłam siłę i ochotę na rozmowy. Spokój możesz mi dać, nie zatrzymując mnie po raz kolejny - podsumowalam. - Mogę się oddalić królu? - zapytałam, upewniając się, czy znów mnie nie zatrzyma. Nie byłam tego pewna, w jego oczach pojawił się dziwny blask, podczas gdy moje oczy musiały być ciemne i przygaszone...
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Popatrzyłam zmartwiony na królową. Na moje kły... Zmęczenie, frustracja, niechęć... Tak mi przykro, że musisz to czuć, że musisz być tak zmęczona i rozdrażniona, że nie zdolna do widzenia się z własną córką...
- Nie musisz mnie pytać o zgodę, Evie - szepnąłem słabo idąc jednak za nią. - Odprowadzę cię. W milczeniu. Wydajesz się zbyt zmęczona by iść sama... - stanąłem obok niej. - Chodźmy, musisz wypocząć - powiedziałem na koniec i ruszyłem w stronę komnaty mojej królowej, żony i matki mojej córko. Lecz w absolutnym milczeniu.
Offline
Westchnęłam i pokiwałam głową potakujaco dajec się odprowadzić w ciszy. Ciszy która okazała się być całkiem kojąca. Choć denerwowało mnie to, że moja bariera się pokruszyły, a bariera mojego męża była cały czas tak samo mocna i nie do przebicia przeze mnie, przez kogokolwiek.
Idąc do swojej komnaty myślałam o córce. Po prostu to była jedyna istota, która sprawiała, że jednak potrafiłam się uspokoić. Podczas ataków furii działało, a teraz już wiem, że podczas takich ataków jak ten ataków paniki? też działało.
Czułam się żałośnie. Jedną rozmowa doprowadziła mnie do takiego żałosnego stanu. Krucha, bardziej bezbronna niż zwykle, słaba... Tak żałośnie słaba, że ten który unika mnie od miesięcy nagle nie chce, bym szła w samotności.
Wchodząc do swojej komnaty nawet się na niego nie obejrzałam, po prostu weszłam i zmaknelam drzwi. Spokojnie i ostrożnie, po prostu rozdzielając nas znów od siebie. Położyłam się na łóżku, zwijając na nim i zamykając oczy. Musiałam odetchnąć...
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Zamknęła za sobą drzwi bez słowa. Zamknęła je nawet na klucz, schowała się za ścianami w komnacie, a ja... Ja stałem bez słowa pod nimi i po prostu... Sam nie wiem. Zbierałem myśli. Było to absurdalnie trudne, byłem królem, oddzielałe smutki i "złe" myśli zawodowo, przecież tak długo trzymałem je w granicach mojej bariery, tak długo powstrzymywałem te myśli, tak wiele ich miałem... Ale po co? By ją chronić? By chronić Evie przed tym bólem jaki sobie zadawałem? Przecież już teraz była zdruzgotana. Między innymi przeze mnie właśnie!
Oparłem czoło o drzwi do pokoju królowej zrezygnwany. Co miałem niby zrobić, co mogłem osiągnąć dalszym ukrywaniem tego ile ran mi zadała, albo tego jak wiele dla mnie znaczyła. Obrzydliwe. To wszystko było tak paskudne, dostawałem mdłości na samą myśl, jak podatny na emocje, na zachowanie własnej żony jestem.
Odsunąłem się, pozbierałem się zaraz, kiedy wyczułem nadchodzących strażników na swoją warte. Ruszyłem pozornie pewnym krokiem do własnej komnaty. Najlepiej skupić się teraz na chorobie, na wiadomościach od czarodziejki, a dopiero potem na tym wszystkim... Tym wszystkim co działo się w mojej głowie. I głowie Evie...
Offline
Podróż do miejsca docelowego trwała parę dni. Podróżowanie w karocy, zamiast pieszo, było niezwykle wygodną sprawą. Jeden ze strażników, których już dobrze znalazłam jechał ze mną w środku, dotrzymując mi towarzystwa, choć i tak przez większość czasu trwałam w milczeniu, myśląc o Isaacu. Bardzo chciałam do niego wrócić jak najszybciej było to możliwe, ale wiedziałam... Po prostu siedziałam, że aby skupić się w pełni na powierzonym mi zadaniu, musiałam odsunąć myśli o mężu, i o życiu w zamku. Musiałam w pełni skupić się na chorychm. To był klucz do sukcesu. Ale najpierw trzeba było odsunąć "niepotrzebne" w tej chwili myśli, zajmujące głowę...
Na miejscu zastaliśmy dosyć nieprzyjemną sytuację. Miasteczko było pogrążone w chorobie i strachu przed nią, a ulice puste, jedynie medycy przemieszczali się między domami, a zdrowi sprawdzali czy komuś czegoś nie brakuje. Poznałam grupę badaczy i miałam dwa dni, na porządne zapoznanie się z badaniami. Wiedzieli już co dokładnie dzieje się z chorym, jak można uniknąć zarażania innych. Medycy z wioski byli bardzo nieprzekonani do mojej obecności, ale nie sprzeciwiali się jej i starali się ze na współpracować. W gruncie rzeczy rozumiałam czemu, byłam posłańcem króla, a dwa kroki za mną stal silny strażnik, wzmacniany od lat mocą władców, poprzez służbę pod ich dachem.
Sen to była ostatnia rzecz o jakiej myślałam, starałam się pracować, pracować i pracować. Nie czułam tak ogromnego znużenia czy zmęczenia tak jak wampiry za dnia. Dzięki Isaacowi i dzień i noc były moja pora, ułatwiało mi to wiele.
Przestudiowanie dokładnie pierwszych i ostatnich przypadków zajęło sporo czasu. Nie mogłam dotrzeć do sedna sprawy, nie wiedziałam skąd choroba mogła się wziąć i dlaczego zbierała tak duże żniwa. Na moje polecenie (które było negowane) odbyliśmy podróż Dokaldnie w miejsce gdzie pojawił się pierwszy przypadek. Obejrzałam je ale do niczego nie doszłam... Oświeciło mnie dopiero po kilku dnicha.
Po około 2/3 tygodniach pracy wysłałam zaczarowaną wiadomość do Isaaca, w której napisałam mu, że czuje się dobrze, że nie zaraziłam się, a widuje chorych od kilku dni niemal codziennie. Że jestem zdrowa i dobrej myśli. Że bardzo za nim tęsknię, ale muszę pozostać na miejscu i skupić się na pracy, by przyniosła efekty. Zakończyłam list słowami: "Zawsze do ciebie wrócę, kochany. Uroniłam kilka łez podczas pisania, co niestety odbiło się na rozmytym atramencie. Ale nie przepisywała listu ponownie. Chciałam wysłać go dokładnie w takiej formie.
Razem z listem do ukochanego, dołączyłam raporty, w których po krotce wyjaśniłam co mogło się stać (na początku, w miasteczku zaczęły umierać hodowlę ryb, a rycacy nie mogli niczego złowić, agdy tylko zaczęły się gorące dni, zaczęły chorować wampiry, nikt nie zwracał na to uwagi, bo przecież jak mogłoby się to łączyć? A jednak, skoro nie mogliśmy znaleźć rozwiązania do tej pory, to może jednak się łączyło, dlatego zaznaczyłam w raporcie że zbadam wodę z morza w tamtym miejscu oraz wodę w powietrzu, a także zbadam ja w dalszych częściach królestwa). W raporcie do króla napisałam "Znajdę rozwiązanie, choć nie wiem czy stanie się to szybko, ale powinnam dać radę je znaleźć".
Zalaczylam raport do listu do Isaaca, dołączając notkę by przekazał to królowi. Miałam nadzieję, że wiadomości dotrą w całości do zamku, nadal nie byłam pewna czy moje zaklęcie zadziała na taką odległość...
Offline