Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Przygryzalam wargę zaskoczona, przyglądając się obrączce, którą Isaac wsunął na mój palec. Nie wiedziałam że będziemy mieli je mieli i jakoś... Łzy mi się zebrały w oczach. Pospiesznie je otarłam, nie przestając się uśmiechać.
- Jest druga, dla ciebie - szepnęłam, biorąc pudełeczko, które upuscilam na trawę, po wyciągnięciu pierścionka dla Isaaca. - Bogini Atlanta będzie czuwać nad nami i nad krwią z naszej krwi, a magia będzie w nas, wokół nas i dla nas - szepnęłam, starając się powtórzyć słowa ukochanego i przyjzalam się naszym dłoniom. Isaac trzymał w lewej dłoni rozwiązaną już białą wstążkę, a na naszych palcach u prawej dłoni połyskiwały pierścionki z niewielkim fioletowym kamieniem.
Unioslam zaraz wzrok i znów spojrzałam na Isaaca. Nie byłam do końca pewna co powinnam teraz mówić, ale słowa zaczęły płynąć ze mnie od tak.
- Będę z tobą w zdrowiu i w chorobie, w szczesciach i nieszczęściach. Będę z tobą, gdy będziesz miał wszystko i będę z tobą gdy nie będziesz miał nic. - Ścisnęłam mocniej jego dłoń, biorąc głęboki oddech. - Będę traktować każdą naszą chwilę jak dar, jak cud - podsumowalam, kiwając lekko głową.
Offline
- A ja ci wierzę... - powiedziałem szczerze, patrząc na nią jak na mój cud. - Pokazałaś mi tak wiele emocji, uczuć i poświecenia, wszystko czego dotychczas nie znałem i miałem niie poznać - powiedziałem miękko i pochyliłem się by oprzeć czoło o jej czoło. - Dałaś mi więcej niż ktokolwiek kiedykolwiek... Uratowałaś mi tyle razy życie, w dużej mierze żyje wyłącznie dzięki twojej magii. Widziałaś mnie w tylu strasznych sytuacjach, jednak nadal... Nadal kocham cie jakbyś mi to wyznała wczoraj, jakbym wciąż był wampirkiem który kąpię się w jeziorze... - zaśmiałem się cicho. - A od tamtego czasu wyznaliśmy sobie to już tyle razy, w tylu tragediach i bólach, więc teraz... Teraz mówię to, po tym wszystkim co straszne za nami... Że kocham cię tak samo, a może nawet mocniej. Ja, wampir, nauczyłem się kochać i troszczyć, stawiać cudze życie ponad swoim... - uśmiechnąłem się czule. - Kocham cię, Vivi...
Offline
- Też cię kocham - odparłam i objęłam ramionami jego szyję, przyciągając go do siebie i całując. Czułe i powoli, gładząc delikatnie palcami po karku. Traciłam jego nos swoim nosem. Uśmiechnęłam się i zaśmiałam. - Ogłaszam cię moim mężem - oznajmiłam po chwili milczenia ze szczerym rozbawieniem, muskając wargami jego wargi. - Możesz mnie nazywać teraz swoją żoną - dodałam, nie przestając się uśmiechać.
Offline
Zaśmiałem się cicho pod nosem, znów przyciągając ją do pocałunku, długiego, prostego, pełnego... tego czegoś co było tylko nasze.
- Będę na ciebie tak mówił całe miesiące - zaśmiałem się szczerze w jej wargi. - Bądź gotowa, nie nacieszę się tym wielkim wyróżnieniem jakim jest bycie twoim mężem kochanie... - szepniemy. - Moja najpotężniejsza czarodziejka... Twoja magia płynie w moich żyłach... Czuję ją - uśmiechnąłem się.
Offline
Ciężko było mi na to patrzeć. Jeszcze ciężej słuchać. A już niemal na wykończeniu czułem się psychicznie, gdy czułem te ich emocje i uczucia. Bo coraz bardziej byłem przerażony tym jak dobrze mi znane są te uczucia. Jak doskonale czuję je codziennie rano gdy biorę Nikki na ręce, jak wyraźnie je czuję gdy widzę jej śmiech... I jak uderzają we mnie, gdy patrzę na Evie dłużej, gdy przez kilka dłuższych chwil wpatrujemy się w sobie w oczy, a ja uświadamiam sobie, że oddałbym życie za moją królową, za matkę mojej córeczki...Coraz bardziej bolało też każde odtrącenie... Czy naprawdę łatwiej byłoby nie czuć? Czy patrząc na tych dwoje mogłem tak powiedzieć...?
- Musimy wracać - odezwałem się, skrywając swoje wszystkie przemyślenia pod idealną maską, do której od niedawna wróciłem na stałe. A teraz, po tym co widziałem... Muszę przestać czuć, a przynajmniej nie mogę pokazać tego Evie... Obrzydzi to ją... Obrzydzę ją ja...
Offline
Chciałam się odezwać, ale uprzedził mnie neutralny ton króla. Nie przestraszyłam się ale dopiero teraz przypomniałam sobie że stał i przyglądał się nam. Popatrzyłam znów na Isaaca i pogładziłam go po szczęce.
- Twoja siła też mnie przepełniła - zapewniam go krótko, nie chcąc denerwować króla przedłużaniem. Ostatni raz musnelam usta męża i złapałam go za dłoń, spoglądając znów na króla z ogromną dozą wdziecznosci. - Jesteśmy gotowi wracać - odparłam, ruszając z moim wampirem znów w stronę pałacu.
Offline
Z uśmiechem wdzięczności, za szansę ślubu właśnie tutaj, spojrzałem na króla, jednak ten... odwrócił wzrok bez słowa. Postawił wokół siebie tak twardą i grubą barierę, że nie sposób było nawet odgadnąć jego nastroju. Może nie chciał bym próbował na niego wpłynąć? Albo obawiał się magii Vivian? Może, kto wie... W tej chwili król był gdzieś indziej, poza nami, ponad nami.
Bez słowa ruszył w stronę drzwi z ogrodu do zamku, a my za nim, ściskając mocno ręce, rzucając sobie co jakiś czas pełne uwielbienia spojrzenie. Kiedy jednak moja czarodziejka wkroczyła po kamiennych schodach, bliżej wejścia do pałacu, złapałem ją w ramiona i przeniosłem z rozbawieniem przez próg. Tak zaniosłem czarodziejkę aż do pokoju, ciesząc się że wstążka na ręku była całkiem długa i pozwoliła mi na takie ruchy. Król nie odezwał się do nas ani słowem, dopiero pod drzwiami powiedział, że możemy przyjść później niż zwykle do biblioteki. Potem odszedł nawet się nie żegnając, jednak... nie miałem zamiaru mu tego wytykać, byłem zdecydowanie bardziej skupiony na mojej żonie.
Offline
Spędziłam noc w swoim pokoju zabaw. Potrzebowałam oczyścić umysł, odprężyć się i nie myśleć o niczym, a właśnie to mi zapewniało to pomieszczenie. Gdy słuchałam jęków bólu innych, czułam się lżej, bo moje problemy jakoś tak znikały... No dobrze, może nie do końca znikały, a po prostu na dłuższą chwilę zanikały. A kiedy wymęczyłam porządnie jednego, to przywołam drugiego by się z nim zabawić na oczach tego pierwszego. I tak przeezpol nocy...
Wróciłam do swojej komnaty, wysłałam służąca do męża i położyłam się w wannie na dłuższy czas. Zrelaksowalam się dziś i czułam się naprawdę dobrze. Postanowiłam z rana przejść się jeszcze do córki przed snem, a tam napotkałam Mikhaila. Stanęłam w progu, spoglądając na wampira, siedzącego w dużym fotelu i trzruajacego w ramionach śpiącą Nikki. Kiwnelam mężowi głową,gdy podniósł na mnie wzrok.
- Chyba teraz nic tu po mnie - odezwałam się po dłuższej chwili ciszy.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Skąd że znowu. Zaraz już wychodzę i możesz posiedzieć z Nikki... - zapewniłam ją spokojnie, nadal utrzymując swoje bariery. Nie wyczuwałem jej emocji, nie dało się w żaden sposób wyczuć moich. To była jedyna możliwość... Przyszedłem do Nikki by przez chwilę odczuć jej proste emocje, po napawać się jej miłością do mnie, do opiekuna i ojca. Nie wiedziała dlaczego ale była ze mną związana. Dziwne...
Wstałem z fotela i przeszedłem przez komnatę by ułożyć Nikolette w łóżeczku, a następnie pokornie skierować się do drzwi. Evie wolała zostawać z nią sama, a ja nie miałem sił długo z tym walczyć. Byłem zmęczony. Zdruzgotany i zdecydowanie zbyt rozbity...
Offline
Zmarszczyłam brwi, obserwując jak pokornie wycofuje się z komnaty naszej corki. Bez zbędnych słów, czy spojrzeń. Po prostu grzecznie skierował się do wyjścia. Najwidoczniej musiał być zmęczony. Choć zaniepokoił mnie jego nadmierny chłód, Mikhail nigdy taki nie był... A przynajmniej od bardzo dawna nie był taki.
Nie zatrzymywałam go jednak. Pozwoliłam mu iść. Miałam wrażenie, że był wykończony w porównaniu do mnie. Całą noc odpoczywałam, jemu należy się odpoczynek przynajmniej za dnia.
- Dobrego snu królu - poweidziałam, gdy mnie miła. Zerknal na mnie przelotnie, odpowiadając mi to samo i wyszedł, oddalając się. Obejrzałam się jeszcze za nim a potem podeszłam do córeczki. Od niej biło ciepło... Tego nie dało się pominąć, zignorowac. Spała twardo i dobrze. Powiedziałam u niej chwilę i sama też udałam się na sen do swojej komnaty.
Następnej nocy nie spotkałam króla na śniadaniu, zjadł wcześniej, przede mną. Więc gdy zjadłam, udałam się do jego biura. Zapukałam i od razu weszłam, nie czekając na pozwolenie.
- Królu. Od samego wieczora zaczynasz od ciężkiej pracy? Wydawało mi się wczoraj, że podałeś z nóg - zauważyłam, przystając przy jego biurku, naprzeciwko niego. Oparłam dłonie o biodra. - Dzieje się coś pilnego? Zechcesz mnie wtajemniczyć? - dopytywałam.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Nic związanego z pałacem, ani z królestwem, królowo - powiedziałem spokojnie, unosząc wzrok jedynie na moment. Spokój godny króla, spokój którego mnie uczono, opanowanie i myśli na wodzy, lata szkolenia... Nienawidziłem tego, jednak chyba czas pojąć, że inaczej nie da się być królem. Byłem jedynie królem Mikhailem, nikim więcej. A król niczego nie czuje.
- Na pewno powiadomię cię o wszystkim, jeśli będzie taka potrzeba - skwitowałem. - A póki co zaniedbałem wiele obowiązków. Muszę do nich wrócić.
Offline
- Usiądziesz nad tym dwie, góra trzy noce i nadrobisz. Nie przesadzaj, przecież wiem, że jesteśmy ze wszystkimi sprawami w miarę na bieżąco - mruknęłam, zaciskając wargi i krzyżując ramiona. Zaczęłam spacerować po jego gabinecie w tą i z powrotem. - Ja za to skończyłam wczoraj przepisywać notatki o ubiegłym balu, miałbyś ochotę do nich zajrzeć? Przeczytać? Pośle służącą by ci netu przyniosła... - stwoerdziłam, zerkając na króla co i raz. On jednak nie podnosił na mnie wzroku. - Chyba nadal jesteś zmęczony - wytknęłam mu, bo biła od niego ta sama zimna aura co wczoraj. - Moze zabaw się dziś trochę, daj umysłowi i ciału odpocząć... - zasugerowałam, bo po moich wczorajszych "zabiegach" czułam się naprawdę dobrze.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Nie mam póki co głowy do zabaw, moje panny sobie poradzą beze mnie - skwitowałem, pocierając palcami po skroni. Odłożyłem na moment pióro i odetchnąłem cicho. - Mogę przeczytać notatkę o balu, przekażę je do kronikarza do przepisania - powiedziałem nadal wyjątkowo spokojnie i bez emocjonalnie. - I nie jestem zmęczony, wręcz przeciwnie, jestem bardzo zmotywowany do pracy. Przez kronikarza i czarodziejkę zaniedbałem swoje podstawowe obowiązki. Nie powinienem przesiadywać tam, ani tak poświęcać się "badanią" tej dwójki. Mam zaległości, chce być lepiej przygotowany na kolejne rady. Możesz uprzedzić wszelkich doradców i radnych by byli przygotowani na kolejne spotkanie, bo nie będę tolerował niedoinformowania - powiedziałem, jak kiedyś, bez patrzenia, bez myślenia o królowej.
Offline
Unioslam brew zerkając na oziębłego króla. Pokiwałam zwolna głową, zatrzymując się i przestając krążyć po jego gabinecie.
- Oczywiście jaśnie panie, poinformuje o wszystkim doradców i dam im znać że niewiedza będzie surowo karana - mruknęłam, zagryzajac wargę. - Skoro to nie zmęczenie wywołuje twoją oziębłość to co? - zapytałam, marszcząc brwi. - Nie podobało ci się, że wyciągnęłam rękę do twoich pupilków, przygotowując im pierścionki? To cię tak oburzyło? - dodałam, czując się zmieszaną. Był kompletnie zamknięty na mnie, wcześniej też mnie nie dopuszczał do siebie tak swobodnie ale teraz już w ogóle na to nie pozwalał. Zacisnęłam zęby, czekając na odpowiedź.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Westchnąłem cicho i pokręciłem głową szczerze.
- Nie skąd. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo ucieszył mnie twój gest wobec nich. Wiem że nadal nie jesteś przychylnie nastawiona, jednak to było naprawdę piękne z twojej strony - zapewniłem ją nieco łagodniejszym tonem. - Nawet my nie nosimy własnych obrączek, a oni noszą z dumą i... - pokręciłem zaraz lekko głową by odgonić od siebie te myśli. - Nic mnie nie oburzyło królowo. Wręcz przeciwnie. Często powtarzasz że powinienem skupić bardziej na byciu królem, więc właśnie tym się zajmuję - skwitowałem, zaciskając dłonie w pieści i w końcu unosząc wzrok na królową. Obojętnie, beznamiętnie. Choć było to trudne, bo chciałem... Chciałem jej to jakoś wyjaśnić, chciałem znać sposób by wyjaśnić jej to i by nie czuła się obrzydzona. Wiedziałem jednak, że nie ma takiego sposóbu, że nie powinienem rozmyślać o uczuciach, które były w końcu szkodliwe, prawda?
Offline
Pokiwałam spokojnie głową, nieco się rozluźniając na jego wyjaśnieniamia.
- W takim razie w porządku. To bardzo mądre posunięcie by skupić się bardziej na byciu królem niż Mikhailem - mruknęłam. - Przynajmniej na jakiś czas. Nie można być też królem non stop - przypomniałam mu. - W takim razie skup się na pracy. Dam znać doradcom i pójdę spędzić trochę czasu z Nikki - podsumowalam i po chwili milczenia ruszyłam do wyjścia.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Skrzywiłem się szczerze, jednak dopiero gdy wyszła. Nie miała dziś pierścienia z krwawym kamieniem, a obrączki sprzed tylu lat sam nie nosiłem, nie pytała jak było na ceremonii kronikarza i czarodziejki... No tak, to nie leżało w granicy jej zainteresowania. I właściwie... Cóż, właściwie rozumiałem. Evie zachowywała się porządnie.. Tak jak nam przystało. Próbowałem zmieniać świat, ale nie zmienię nie których rzeczy. Nie powinienem zmieniać siebie, a już na pewno nie Evangeline... Na moje kły, co sobie myślałem? Że to analizowałem i tak przeżywałem? Nie powinienem... Nie powinienem marzyć o byciu Mikhailem. Powinienem pogodzić się z byciem po prostu królem...
Omijałem Evie poza radami. Nie wiem czy sobie zdawała z tego sprawę, czy w ogóle zwracała na to uwagę. Sama mnie unikała jeszcze jakoś czas temu, znając ją pewnie się nie przejęła. Nie zaglądałem też do Leechesów. Zrozumiałem, że powinienem przestać marzyć o zrozumieniu tego czym oni się otaczają bez końca. Moje emocje, moja siła była sprzężona ze wszystkimi wampirami, tak jak Evie i Nikki. Powinienem dawać moim poddanym siłę, że nie strapienie i ciągle wątpliwości czy rozterki. Powinienem...
3 MIESIACE OD ŚLUBU VIVIAN I ISAACA
Niestety mój plan omijania Evangeline rozbijał się o odwiedziny u Nikki. Starałem się nie robić tego nad ranem, bo wiedziałem, że wtedy wpadniemy tam na siebie. Przychodziłem za dnia, by zastąpić sen, wypoczynkiem i spokojem, który dawała mi córeczka. Jednak i tak Evie czasem też przyszła w środku dnia do malutkiej.
- Już wychodzę - powiedziałem spokojnie, gdy tylko stanęła w drzwiach w swoim połyskującym szlafroku i skrzyżowała ręce.
Offline
- Zostań - odparłam krótko, z wetsvhbieniem. Weszłam do komnaty księżniczki i zamknęłam za sobą drzwi, powoli podchodząc bliżej króla, trzymającego małą, śpiąca wampirzyce w ramionach. - Przez ostatnie miesiące mijaliśmy się dosyć skrupulatnie, twoja obecność nie będzie sprawiać mi nieprzyjemności - dodałam, podchodząc do króla i przysiadając po drugiej stronie kanapy, na której siedział król. - Właściwie to już nawet mam na nią ochotę, niewielką, ale mam - mruknęłam, uśmiechając się krzywo i spoglądając na Nikki.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Ja mam na to ochotę większą niż mógłbym Ci przyznać. Na tym polega problem.
- No dobrze - skwitowałem, trochę tym niezadowolony. W końcu nie po to jej unikałem i zamykałem umysł, by teraz królowa niespodziewanie stęskniła się za mną. - Ale wkrótce i tak muszę iść... Powinienem się przespać - uznałem szczerze, łagodniej i ciszej, bo w końcu jednym palcem wciąż głaskałem księżniczkę po policzku. Była już coraz większa. Jej mleczne kły były już naprawę duże, zapewne te na stałe wypełnione jadem też będą dorodne jak na ród królewski przystało... Uśmiechnąłem się mimo wolnie z uczuciem, patrząc na moją córeczkę.
Offline
- Dobrze królu, nie zatrzymuje cię, ale też nie wypędzam. Przyszłam tylko na chwilę,bo nie mogłam spać - wyjaśniłam,wzdychając i spoglądając na córkę. - Nadal nie używa magi. Nawet nie próbuje z ciekawości zajrzeć do naszych umysłów - zauważyłam marszcząc brwi i odwracając od tamtej dwójki wzrok. Popatrzyłam w stronę łóżeczka Nikki. - Zastanawia mnie to. Może powinniśmy ją siłą zacząć zmuszać do używania jej? Za niecałe pół roku będzie miała już dwa lata, a nadal nic nie robi. Casper już dawno zaczął jej używać w jej wieku - mruknęłam cicho, chcąc podkreślić swoje obawy obserwacje.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline