Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Gdy mnie uderzono za kolejne odmienne zdanie czy burdę na radzie po prostu się łamałem - westchnąłem cicho. - Pewnie jestem szalony, skoro wciąż wierze w moje idee, a jedną nawet wpuściłem do pałacu, wiedząc, że dostanie mi się od najbliższych, od ciebie - wzruszyłem ramionami. - Kiedy stałem się królem wierzyłem że uda mi się odciąć od przemocy. Potem okazało się że z tobą u boku to nie możliwe - zaśmiałem się cicho, ale nie z wyrzutem a ciepłem, bo nie miałem żadnego problemu z tym że to lubi. - Ciebie ból uczynił silniejszą. Mnie może i też, ale rany pozostały głębokie... - skrzywiłem się lekko. - Teraz kiedy mam Nikki... Nie wyobrażam sobie jak można by podnieść rękę na własne dziecko - teraz skrzywiłem się już znacząco, kręcąc głową.
Offline
Pokiwałam powoli głową, myśląc nad jego słowami. Hmmm...
- Zapewne jeszcze zdążymy się przekonać, czemu nasi rodzice nas tak karali. Na razie Nikki jest tak mała,że wystarczy za mocno ścisnąć a odczuwa to jako wielki ból. Ale z czasem, gdy podrośnie... - Wzruszyłam ramionami beznamiętnie. Zaraz jednak poczułam ostre spojrzenie Mika. Popatrzyłam spokojnie na męża,przechylając głowę na bok. - Nie mówię, że będę ją bić, idioto - warknelam na niego. - Mówię, że może dowiemy się skąd się brała frustracja podczas wychowania. I zastanawia mnie jak mamy utrzymać rygor, bez twardej ręki - dodałam, wywracając oczami. - Jak zaboli, to nie robisz głupot drugi raz. Chyba że jest się nienormalnym, tak jak nasz cudowny król Mikhail Harland.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Ale uczę się na błędach i bólach - parsknąłem w ramach pozytywnego akcentu się wzruszając ramionami. - Ale... nie nauczyłem się czuć satysfakcji z bólu. Ani gdy sam go zadaję, ani gdy zadaje mi go ktoś... Poprzedni władcy bardzo wiele czerpali właśnie z bólu. Znęcali się nie tylko nade mną, nad księciem, ale na każdej służce, czy gwardziście. Byli potworami... - skrzywiłem się. - A ja nim nie będę. Potęga nie oznacza bycia ponad słabszymi. Potęga oznacza zrozumienie słabszego... - uśmiechnąłem się lekko. - Wybacz. Miałem zapisywać swoje idee, a nie je tobie przedstawiać podczas wypoczynku, wiem - wywróciłem rozbawiony oczami i po prostu upiłem krwi do końca z kieliszka.
Offline
- Przywykłam że pojęłam za męża szaleńca. Dziś mi nie przeszkadza twoja gadanina, możesz swobodnie mówić. - Zagryzlam wargę kłami, zerkając na króla. - "Potęga nie oznacza bycia ponad słabszymi. Potęga oznacza zrozumienie słabszego..." - powtórzyłam spokojnym głosem. Wzięłam głęboki oddech. - Zapewne pożałuje tego pytania ale i tak je zadam - mruknęłam, spoglądając w końcu na męża. - Chciałbyś rozwinąć?
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Spojrzałem na Evie, przez chwilę zastanawiając się czy na pewno mogę się odezwać. Ale w sumie... Dziś albo wcale.
- Od zawsze byłem silny - zacząłem okręcając się nieco w stronę Evie, odstawiając kieliszek na bok.- Urodziłem się w końcu królewiczem. Ale chodzi mi o to... Że ty mimo wszystko jesteś silniejsza. Bo gdy byłaś słaba musiałaś nauczyć się być silna. I teraz jesteś silna, nie dlatego bo masz krew królewską, tylko dzięki samej sobie. Obserwowałem w dzieciństwie i dorastając słabszych i się uczyłem od nich. Od nauczycieli, od innych randych... A teraz wiesz czemu obserwuję Isaaca i czarodziejkę. Oni byli wyjątkowo słabi, obrzydliwie słabi... - uśmiechnąłem się lekko. - Ale teraz? Analizuje ich, badam i wiesz co? Są silni... Są niezwykle silni. A ich siła nie bierze się z tego co przeżyli. Osiągnęli tak wiele... Mając praktycznie nic - zamyśliłem się chwilkę, pocierając wargi z namysłem. - Próbuję ich zrozumieć. Ponieważ będąc po prostu silnym, jestem nikim. A więc uczę się. Obserwuję ryzykuję... - uśmiechnąłem się lekko. - Próbuję zrozumieć słabych będąc między nimi - skwitowałem.
Offline
- Tylko taki szaleniec jak ty, mógłby wpaść na to, by czerpać siłę przebywając wśród słabych - powedziałam nieco pobłażliwie, jednak mimowolnie się uśmiechając. Bo cóż innego można było zrobić, gdy Mikhail opowiadał o swoich wielkich ideach. - Nie wiem, czy się z tego śmiać, czy jednak nad tym dumać - mruknęłam, spoglądając ciekawsko na króla. - Potęga Leechesów bierze się z magii czarodziejki. Ciało ma słabe jak diabli, jeden za mocny uścisk i trzask, jednak... Umysł ma twardy jak skała. I było to czuć już wtedy, gdy przyszli tu oboje, ledwo trzymając się na nogach. I to mnie przejęło. - Westchnęłam ciężko.
Pierwszy raz odkąd czarodziejka i wampir przekroczyli próg pałacu rozmawialiśmy z Mikhailem otwarcie o naszych własnych odczuciach, nie o państwie czy zadaniach, tylko o nas.
- Nie wiem jak mogłeś zjeść myśl, że staje się coraz potężniejsza u twojego boku - ciągnęłam dalej, z lekka rozbawiona. - Przyjeżdżając tu byłam silną jak na swoje strony, ale nie jak na królową. Ale szybko nabrałam siły wśród królewskich murów, którymi magia przez wieki zdążyła nasiąknąć.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Nie boję się tego że jesteś silna. Może kiedyś po prostu mnie to denerwowało, teraz jestem z ciebie po prostu dumny. I dumny z tego, że mogę uczyć się tej siły od ciebie, że mogę być twoim mężem. Że mogę mieć za królową kogoś kogo szanuje i podziwiam - pokiwałem głową i uśmiechnąłem się lekko. - Leeches mają swoją siłę, bo uczyli się od siebie. Vivian nauczyła się od wampira siły fizycznej, by swoją magię wykorzystać nie tylko medytacji ale do walki do przeżycia. Isaac... - zagryzłem wargę. - On nauczył się czego innego od Viv. Ale nie myślmy o tym za bardzo - zagryzłem wargę i pokręciłem głową. Gdybym powiedział po prostu "emocje", cała lekkość by zginęła. Szybciej niż bezbronny czarodziej na balu głodnych wampirów. - W każdym razie... Wiele mogę się jeszcze od nich nauczyć. Od ciebie. Od innych słabych którzy stają się silniejsi. Ostatecznie to mnie uczyni wielkim - uśmiechnąłem się lekko. - Nie dlatego bo moja moc jest potężna. A dlatego że nie nigdy nie przestanę stawać się silniejszy - uśmiechnąłem się szeroko.
Offline
Znów się uśmiechnęłam.
- To naprawdę dobra droga... Gdy już się patrzy z twojej perspektywy, nie z mojej - zaznaczyłam z lekka rozbawiona, cały czas przyglądając się królowi. - Jesteś otwarty na nowości, ja ich nie lubię, więc raczej nie umiałabym się tak uczyć, tym bardziej że słabszych. - Zacisnęłam wargi, zastanawiając się nad swoimi kolejnymi słowami. - Słabość mnie przeraża - powedziałam dosyć spokojnie.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Pokiwałem głową ze zrozumieniem, sięgając po dłoń Evie.
- Twoja własna słabość? - zapytałem cicho. - Niepotrzebnie... - dodałem z lekkim uśmiechem. - Jesteś silna, moja królowo. Niezwykle silna. Dawno temu byłaś słaba, lecz teraz? Teraz drży przed tobą każdy. Każdy chce cię dotknąć, zobaczyć, każdy cię podziwia i zarazem patrzy z daleka, bo boi się twojej potęgi... - uśmiechnąłem się lekko. - Każda twoja słabość może być atutem, wystarczy go dobrze wykorzystać. Boisz się zmian? TY sama jesteś jedną wielką zmianą. Pierwszą wampirzycą która tak wiele zmieniła dla swoich poddanych dla innych potężnych wampirzyc. Silna na tyle by stać u mojego boku przed dzikimi wilkami, silna na tyle by walczyć z kłamliwymi podszeptami w samym sercu bluźnierczego buntu. Nie cofasz się, Evie, wiem o tym - ścisnąłem jej dłoń i zaraz puściłem. - Nie ma się czego bać - zapewniłem ją.
Offline
Przyjęłam jego słowa w milczeniu. Nie miałam nic do powiedzenia w tym temacie. Wszelkie swoje słabości starałam się udusić albo zatłuc już w samym zarodku, gdy tylko pojawiała się jakakolwiek myśl, która mogłaby zburzyć mój spokój ducha. Nie miałam pojęcia jakim cudem Mikhail się tego nie bał. Od zawsze wydawało mi się, że wampiry się maskują właśnie dlatego, dlatego, by być potężne, by wzbudzać strach... Gdybym się odsłoniła, przed kimkolwiek, nawet przed Mikiem, już nigdy nie byłabym tą samą Evangeliną. Nigdy.
Wzięłam głęboki oddech i w końcu pokiwałam głową.
- Przemiła pogawędka, królu. Jednak myślę, że nadszedł już czas by ją skończyć i udać się na posiłek.a przed tym muszę się przebrać. Byłbyś tak miły i powiadomił już służbę, że bedziemy jeść zaraz by naszykowali ciepły posiłek? - powedziałam prosząco.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Uśmiechnąłem się lekko i pokiwałem głową.
- Zaraz złapię kogoś i im przekażę tą prośbę - uśmiechnąłem się lekko. - I... Evie - spojrzałem na nią z nutką czułości. - Jeśli kiedykolwiek chciałabyś powrócić do tej rozmowy... To pamiętaj, że ze mną zawsze możesz być szczera - mówiąc to patrzyłem jej w oczy. - A ja nie jestem twoim wrogiem, ani nie wykorzystam żadnej słabości przeciwko tobie - uśmiechnąłem sie lekko. - Słabości przekuwam w siłę, a nie strach - dodałem czule i kiwając lekko głową, pocałowałem ją w czoło (tak jak to Isaac robił Vivian, podpatrzyłem to od niego), a następnie wstałem z kanapy. - Do zobaczenia na posiłku - powiedziałem kłaniając się lekko i wychodząc.
Offline
- To raczej ty powracasz do takich rozmów, gdyby nie tuż w ogóle byśmy ich nie zaczynali - mruknęłam i z cichym westchnieniem pod ioslam się z miejsca. Król mi już nie odpowiedział, ale doskonale słyszał moje słowa wypowiedziane tuż przed jego wyjściem.
Skierowałam się do swojej komnaty, by ubrać się odpowiednio.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Z królem rozmawialiśmy często o kronikach. Często też spisywałem jego kronikę. Opowiadał mi o swoim dzieciństwie, o tym jak wiele czynów z przeszłości wpłynęło na niego teraz. Mówił o swoich planach, o swoich ideach i wizjach. Czasem napomknął coś nie tylko o o sobie, ale i o niej, o królowej. Była dla niego ważna, krwiście ważna. I to nie wszystko - Viv utrzymywała, że czuje od nich taki sam rodzaj energii jaki emanuje od nas samych. Miłość. Między parą królewską była pewna magia jaką mógł zrozumieć i wyjaśnić tylko jeden wampir na wyspie i byłem nim właśnie ja.
Zapukałem do drzwi gabinetu królowej, a strażnicy którzy mnie eskortowali odsunęli się nieco od drzwi. Bali się jej...
Kiedy wszedłem, wyczułem od razu skąd ten strach. Rzuciła mi mordercze spojrzenie.
- Byłem tu eskortowany, nie przyszedłem sam - zaznaczyłem i skłoniłem się na wstępie. - Witaj, wasza wysokość. Mój król wspominał, że pewna kronika należy do twoich ulubionych, dlatego zająłem się jej szczególnie uważną oprawą i naprawą- uśmiechnąłem się i położyłem na stoliku przy drzwiach (bo nie zbliżyłem się ani o krok bez jej zgody) kronikę "Tenesse Władczej". Tytuł i przedział lat jej życia połyskiwał na skórzanej oprawie złoceniami, a większość zdobień dziennika i poprawa jakości liter była możliwa dzięki magii Vivian i mojej wiedzy. - Dodatkowo chciałem wiedzieć, kiedy będziemy mogli spisywać kronikę waszej wysokości. Historia kolejnej tak wspaniałej władczyni jak Tenesse Harland nie może się zmarnować - powiedziałem miękkim, aksamitnym głosem.
Offline
Odłożyłam pióro na bok i oparłam się wygodnie w fotelu, obserwując uważnie wampira, ktorego zapach przywodził na myśl raczej polane kwiatów, a silnego wampirami jednak emanował swego rodzaju siłą, o której wspominał mi Mikhail.
Mruknęłam potakujaco i unioslam dłoń, kiwając na niego dłonią, by podrzedl bliżej. Zrobił krok do przodu, a ja westchnęłam znudzona.
- Podaj mi kronikę, Leeches - bąknęłam. - I podejdź że bliżej, nie będę przecież krzyczeć. - Wskazałam dłonią na fotel naprzeciwko mojego biurka.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
- Nigdy nie wiem - zauważyłem rozbawiony pod nosem, ale z powrotem wziąłem kronikę w swoje ręce, by podejść z nią bliżej do królowej i podając ją prosto do ręki, a następnie na skinienie jej ręki usiadłem w fotelu. - Proszę ją przejrzeć moja pani, odkąd król Mikhail powiedział mi że bardzo ją królowa lubi, przyłożyłem się do pracy nad zachowaniem jej kształtu oraz dodaniem jej dawnego piękna - uśmiechnąłem się lekko. - Magia utrzyma ją w nienaruszonym stanie jeszcze przez wiele lat... Podobnie jak kronikę jaką zacząłem pisać z życia w pałacu, oraz o władcy Mikhailu - zrelacjonowałem. - Nie nadawałem jedynie tytułu. Sądzę że czas go nada sam - uśmiechnąłem się delikatnie.
Offline
- Zapewne tak. To dobra myśl - przytaknęłam, oglądając księgę. Przeciągnęłam po niej palcami, zadowolona z tego, jak teraz wyglądała. Kiedy ją czytałam, bałam się, że się uszkodzi od samego trzymania jej. Teraz wydawała się być naprawdę ponadczasowa. - Wykonałeś dobrą pracę, mam jednak nadzieję, że do pozostałych kronik przyłożyłeś się równie mocno, co i do tej. Nie da się wyróżnić najlepszej, wsyztskie są dla nas bardzo ważne - owoedzialam dosyć sucho, odkładając kronikę na bok biurka i spoglądając na wampira wyczekująco.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Uśmiechałem się lekko, skinąwszy głową.
- Wszystkie rzecz jasna wykonane z taką samą dokładnością. Minęło w końcu już parę miesięcy... Moja czarodziejka zajmuje się już ich zabezpieczaniem magicznym, by przeżyły i służyły mądrością wielu pokoleniom - pokiwałem głową i zaraz spojrzałem miękko na królową. - Ma rację wasza wysokość. Wszystkie są ważne. Złych czy dobrych władców, każda z nich zawiera jakąś mądrość dla przyszłych pokoleń. Widać, że król Mikhail czerpał z nich swoją wiedzę, swoje mądrości wysypuje jak z rękawa - uśmiechnąłem się pod nosem.
Offline
- Król Mikhail ma zupełnie odmienne podejście od wszystkich innych władców. Włączając w to mnie. I czerpie wiedzę nie tylko z tych ksiąg, ale i z wielu inny, jak i po prostu z własnej głowy, co momentami wywołuje takie skutki, jak ty i twoja czarodziejka w naszym. Zamu - zauważyłam z lekka znudzonym głosem,wywracając oczami. - Hmm, cieszę się, że praca już dobiega końca i że jesteście oboje użyteczni. - Zmarszczyłam lekko brwi, przyglądając się Isaacowi. - Masz do mnie jeszcze jakieś sprawy? - zapytałam po chwili.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Uśmiechnąłem się uprzejmie.
- Chciałbym rozpocząć też pracę na Twoją kroniką, o pani. Mam już gotowe notatki więc jestem gotów by zacząć pracę, gdy tylko sobie tego królowa zażyczy - uśmiechnąłem się delikatnie. - I szczerze powiedziawszy chciałem zobaczyć jak zareaguje waszą wysokość na wspomnienie o królu, moja Vivian twierdzi że miedzy królem a królową występuje przepiękna aura... - wzruszyłem niewinnie ramionami. - Ale sam nie jestem czarodziejem, a prostym wampirem, mogę jedynie obserwować - skwitowałem i wstałem z fotela. - Niczym więcej nie będę będę królowej kłopotał...
Offline
- Pozwoliłam ci wychodzić - zapytałam zimnym tonem,wviajajc wzrok w wampira na co ten od razu usiad z powrotem, prostując plecy. - Dokładnie, też nie pamiętam bym o tym mówiła - dodałam, biorąc głęboki oddech i położyłam sobie na kolanach dlonie. - Masz pracować, a nie snuć domysły i mówić mi o aurze - zaznaczyłam tonem nieznoszacym sprzeciwu. - Siadasz gdy ja mówię, wstajesz gdy ja mówię. Nie wierzę, że muszę przypominać ci o takich rzeczach, Leeches. - warknelam niezadowolona z niego. - Teraz już możesz iść, bez słowa i w ciszy opuść mój gabinet - zakończyłam lekceważąco i sięgnęłam po pióro, by wrócić do spokojnego pisania. Po każdym balu opisywałam te zdarzenia, z przyjemnością do nich wracałam. - Gdy będę miała czas pośle służącego po ciebie - dodałam, nie podnosząc na niego wzroku.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline