Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnąłem, z przyjemnością siadając obok Vivian i rozpinając kilka pierwszych guzików swojej ozdobnej koszuli.
- Takie właśnie nam wymarzyłem. Bogate życie dworu, rozwijanie się, praca, ale przyjemna i przede wszystkim my razem, już bez większych zawahań i wątpliwości, strachu... - uśmiechnąłem się i nachyliłem się by skraść całusa Vivi. - A to dopiero kilka miesięcy... Co będzie gdy już nam zaufają? - westchnąłem rozbawiony. - Będziemy mieć tu piękne życie, Viv... Wiem to - podkreśliłem.
Offline
- Gdybyś nie wiedział, to byś mnie tu nie przyprowadzał, wprost do "gniazda szerszeni" - szepnęłam, przysuwając się blisko wampira. Pozwalając się by mnie dotykał, całował, by porwał się atmosferze, która dosięgała go i oblepiała nawet tu, w ogrodzie. To było naprawdę zadziwiające, obserwować to z tak bliska, jak bardzo na siebie wpływają.
Od dziecka każdemu czarodziejowi opowiada się o wampirach. I te historie są po części prawdziwe. Zimne, silne istoty, pełne nieczystości... Bo tak można to odebrać. Ale teraz? Te ich "niezystosci" nie były już takie brudne. Widziałam tu uczucia, byłam w stanie je dostrzec między pulsującym dookoła porzadaniem. Oni po prostu zaczynali czuć więcej niż czują na co dzień, a że zazwyczaj nie odczuwają niczego prócz porzadania... To po prostu tak okazywali sobie uczucia.
Niesamowite. Dziwne. Trochę straszne. Ale i piękne...
Offline
- Chyba te szerszenie ostatecznie nie są takie złe, prawda? - zauważyłem miękkim głosem, całując moją śliczną namiętnie, zdejmując koszule. Rany... Pół nagi po wschodzie słońca w ogrodzie. Naprawdę ufałem czarodziejce, naprawdę ufałem mojej Vivian. Czułem jak jest mi coraz cieplej. Było lato, więc to było oczywiste, ale oprócz tego że było lato, to po prostu czułem ciepło związane z bliskością Vivian, z jej powabnością z jej zmysłowością... Ah tak, była zmysłowa! Nie wiem czy ona zdawała sobie z tego sprawę ale... Zawsze mniie rozpalała, a szczególnie teraz gdy trwał bal w najlepsze. Było mi za dobrze jak na tą porę na zewnątrz, poza pałacem.
Offline
- Szerszenie okazały się być całkiem przyjazne. Choć nie można ich drażnić, raczej trzeba być przy nich spokojnym i ostrożnym - odparłam, przeciągając palcami po torsie Isaaca. Pozwoliłam mu sięgnąć do zapięć mojej sukienki. Byliśmy tak blisko całej zabawy, a za razem dzieliło nas od niej światło słoneczne, które dla wszystkich wampirów prócz mojego, było barierą nie do przejścia. A my... Oh, czy my będziemy to robić tu? Poczułam ekscytację. Seks na trawie nie był nowym, ale naprawdę byliśmy blisko pozostałych, tak jak już wspomniałam, czuć było wampirzą euforię, Isaac wciąż był przesiąknięty różnymi emocjami... Tymczasem ja powoli zsuealam już z siebie sukienkę...
Offline
- Hmmm ostrożnym - zamruczałem zaraz po niej, zsuwając delikatnie materiał z jej ramion i jej piersi. Zagryzłem wagi kłami i zadowolony zamruczałem jeszcze raz pod nosem i zaraz sięgnąłem ustami do jej ust, a potem do szyi i do piersi, ah ślicznych piersi! - Pamiętasz, Vivi? - szepnąłem w jej skórę, kiedy kładła się plecami na trawę. - Nasz pierwszy raz, twój pierwszy raz był na trawie - westchnąłem cicho, wspominając te odległe czasy. - Dawno to było... - zaśmiałem się cicho, wracając do pocałunków.
Offline
Zamruczałam cicho, usmiechakac się pod nosem. Wsunęłam dłoń na jego kark i pogładziłam kciukiem, gdy całował mnie po szyi i dekolcie...
- Pamiętam... Jasne że pamiętam. Nie mogłabym zapomnieć tego zażenowania sobą i wstydu jaki wtedy czułam... A raczej czułam przed - szepnęłam, przygryzajac wargę z zaskoczeniem, gdy Isaac przygryzł delikatnie mój sutek. Był naprawdę coraz bardziej zachłanny. Ja czułam już zmęczenie. A on był wciąż tak samo pobudzony. Wszystko było by prostsze, gdybym była wampirzycą.
Offline
Uśmiechnąłem się lekko rozbawiony na te wspomnienia. Ah pamiętam jak się bała, dla niej to było coś nieczystego, co nie przystaje. Vivi nigdy nie była ciekawa seksu, wiedziała że jest przyjemny i że ja się na tym znam, ale ona sama... Cóż. Może to się zmieni?
Czułem, że jest zmęczona. Nawet jej westchnienia i jęki były takie słabe, w dodatku czarowała więc nie powinienem jej męczyć jeszcze bardziej, szczególnie, że chciałem jeszcze tańczyć i jeszcze trochę seksu...
Po prostu zrobiłem jej dobrze ustami. Vivi chyba bardzo lubiła tą przyjemność... Oh musiałem nauczyć ją jak robić i mi dobrze! Kiedy skończyliśmy i leżeliśmy pół nadzy na trawie, słońce wzniosło się już do pełnego wschodu, nad linię drzew.
- Powinniśmy wracać... - westchnąłem cicho. - Nie wiem jak długo jesteś w stanie utrzymać jeszcze zaklęcie...
Offline
Uchylilam powieki i zerknelam na Isaaca,zaciskając palce na jego dłoni.
- Jeszcze przez jakiś czas,ale masz rację. Nie kuśmy losu - szpnelam, siadając i naciągając na siebie ubranie. - Po prostu... Tęskno mi trochę za przyrodą. Wybacz, że tak przedłużam powrót. Tańce też są cudowne - zapewniłam go, obracając się do niego plecami, by pomógł mi zapiąć wszystkie guziki. - Dziękuję, zeru przyszliśmy, czuję się o niebo lżejsza.
Offline
Uśmiechnąłem się, zapinając guziczki, i całując na koniec kark mojej czarodziejki.
- Nie dziękuj, to przyjemność widzieć cię w lekkim nastroju - powiedziałem jej czule. - I wiem, że tęsknisz za przyrodą... Myślę, że wkrótce uda nam się przekonać władców, by dali ci wychodzić za dnia do ogrodu - uśmiechnąłem się lekko. Kiedy wstaliśmy z trawy, popatrzyłem czule na Viv. - Nie musimy wracać od razu na tańce, chyba jeszcze potrzebujesz chwilki oddechu, prawda?
Offline
Pokręciłam głową, mocno ściskając dłoń Isaaca, gdy ruszyliśmy do przodu. Musualisny przejść przez pełne słońce, także wolaalm się mocno skupić, by go nie skrzywdzić.
- Możemy wracać... Napoje się trochę i odetchnę już na sali. Ja już powoli opadam z sił a w tobie nadal rośnie energia, jakoś musisz ją sporzytkowac... Chcesz się bawić i tańczyć jak inne wampiry, nie mogę ci mieć tego za złe, Isaac. Staram się jak najbardziej zrozumieć wampiry i było by ogromnym krokiem w tył, gdybym zaczęła mieć o to żal - mówiłam spokojnie, ściskając cały czas jego dłoń. Rozluzbilam uscic dokiego gdy schowaliśmy się w cieniu, rzucanym przez zamek i zabraliśmy soję buty, które zostawiliśmy przy wejściu. - Odpocznę, a y wrócisz do zabawy. Może wtedy nasze siły się nieco wyrównają...
Offline
- Jesteś pewna kochana? - spojrzałem na nią czule, ale zaraz pokiwała głową. Weszliśmy ostrożnie na korytarz, a gdy zamknąłem drzwi i zasłoniłem szczelnie kotarę, Vivian zdjęła ze mnie zaklęcie. Odetchnęliśmy oboje i uśmiechnąłem się do niej czule. - Odprowadzę cię do naszej komnaty, a potem wrócę na salę - pokiwałem głową z czułym uśmiechem. - Możesz otworzyć okno póki mnie nie będzie - zaproponowałem, ujmując ramię mojej czarodziejki i rozglądając się dookoła, ruszyłem w stronę naszej komnaty. - Potem do ciebie wrócę i spędzimy razem kilka chwil w komnacie, dobrze? A potem sam też odpocznę - uśmiechnąłem się, odprowadzając moją czarodziejkę do naszej bezpiecznej komnaty. Pocałowałem ją czule przed spokojną drzemką, a potem obiecałem być grzeczny na balu.
Wróciłem na salę i szybko znalazłem małą adoratorkę. Miała chytre spojrzenie, dorodne piersi wypadały jej z dekoltu, i zdecydowanie jej ręce lepiły się do mnie. Uznałem, że mogła być i z chęcią zatańczyłem z nią na parkiecie. W sali była już tylko królowa, ale nadal czułem że ona i król dobrze się bawią nawet z daleka. Nadal była między nimi taka cieniutka linia połączenia, cokolwiek robili. Królowa Evie bawiła się z kochankami w centrum sali, ja za to tańczyłem z tą wampirzycą... Ah, odpłynąłem myślami, bliskość królowej i magia pulsująca w moich żyłach, wszystko to sprawiło, że tańczyłem z wampirzycą namiętnie i tak jak powinienem. Jednak kiedy wampirzyca chciała iść na więcej, odsunąłem się, kręcąc głową. Nie miała chyba ochoty się denerwować, wróciła szukać kolejnego wampirka, a ja prędkim krokiem przeszedłem do swojej komnaty. Było mocno po południu, nie sądziłem że tak długo mogłem tańczyć!
- Kochana? Kochana jesteś? - zapytałem, pukając do drzwi.
Offline
Zaspana uniosłam się na łóżku i spojrzałam na drzwi. Światło wpadało do pokoju, ponieważ zostawiłam otwarte okna. Z cichym pomrukiem podniosłam się z miejsca i zamknęłam okna, zasłaniając je. Drugą ręką machnęłam na drzwi, które magicznie otworzyły się. W progu stal Isaac.
Zmarszczyłam mocno brwi, siadając znów na łóżku.
- Najdroższy, jesteś zdenerwowany? Coś się stało - zapytałam, przecierając dłońmi twarz.
Offline
Pokręciłem głową,
- Nie jestem zdenerwowany, najwyżej nabuzowany - zaśmiałem się wchodząc i zamykając za sobą drzwi. - Długo tańczyłem ah, straciłem zupełnie poczucie czasu - zaśmiałem się cicho. - Królowa tańczyła z nami na sali, a król chyba poszedł zabawiać gości gdzie indziej, ale nadal czułem ich wspólną radość - odetchnąłem zadowolony, idąc tanecznym krokiem przez komnatę, kręcąc się jeszcze, pijany od wina i atmosfery. - Jest tak niezwykle pięknie, moja kochana - westchnąłem. - Dobrze spałaś, Vivi? Odpoczęłaś, czy jeszcze chwili wypoczynku ci trzeba? - zapytałem.
Offline
- Jestem trochę zmęczona i pobolewa mnie głowa - odparłam spokojnie, uśmiechając się mimo wszystko lekko. Obserwowałam jak Isaac się kręci i zdejmuje z siebie ubrania. - Z chęcią jeszcze odpocznę i prześpię się razem z tobą do wieczora - zapewniłam go i westchnęłam cicho, podnosząc się z łóżka. Sięgnęłam po jego luźne spodnie do snu i podeszłam bliżej. - Usiądź spokojnie - poprosiłam, sadzając go na kanapie. Uśmiechnął się do mnie błogo, gdy rozpielam jego spodnie. - Pomogę ci położyć się spać - wyjaśniłam z lekkim uśmiechem.
Offline
Zachichotałem, patrząc jak sprawnie rozpina guziki moich spodni.
- Dobrze, położysz mnie spać... Ah - westchnąłem. - Głowa cię pewnie boli od winka... Nie martw się, jak się wyśpisz to na pewno odpuści ci głowa - zapewniłem ją miękko i czule, pomagając jej zdjąć z siebie spodnie. Zaśmiałem się cicho, zdejmując koszulę do końca samemu i odrzucając ją gdzieś na bok, zostając właściwie nago. - Może przywykniesz, a jeśli nie to wykombinujemy dla ciebie po prostu wodę... - mruknąłem.
Offline
- Nie przejmuj się moja głowa aż tak. Boli tylko troszkę. Sen z całą pewnością mnie wyleczy. - Podałam mu ubranie i odsunęłam się, by dać mu trochę przzestrzeni. Jednak stałam na tyle blisko, że mogłam dostrzec jego mocno opuchnięte od całowania wargi, zaczerwienioną skórę na kartki od mocnego trzymania czy...
Uśmiechnęłam się lekko i pogładziłam mojego wampirka po ramieniu.
- Bardzo cię kocham - szepnęłam, podając mu dłoń, kiedy podniósł się z miejsca. - Chodź już do łóżka.
Offline
Nim jednak posłuchałem mojej czarodziejki, przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem z czułością.
- Ja ciebie kocham mocniej... - powiedziałem cicho. - Nikt tak nie kocha cię na świecie jak ja ciebie, a ty mnie... - dodałem, oddychając jej zapachem pełną piersią. - Chciałbym być czarodziejem, by kochać cię z taką szczerością i delikatnością, ale... ale moja gwałtowna i namiętna miłość musi ci wystarczyć - zaśmiałem się cicho, nadal ją tulą do siebie.
Offline
- Wystarcza mi - zapewniłam go, nie wyrywając się z objęć, choć przytulił mnie naprawdę mocno. Nadal był nabuzowany, jedną nogą wciąż był na balu. - Nigdy w to nie wątp - poprosiłam, muskając wargami jego ucho i gładząc delikatnie po przedramieniu. - Jesteś wystarczający, a nawet jest cię nadto - dodałam już nieco żarcikiem. - Mój wampir - podkreslilam, starając się wyplątać już z jego objęć. - Ale teraz powinniśmy oboje odpocząć.
Offline
Westchnąłem głęboko i wypuściłem Vivian, idąc do łóżka, kładąc się na swoją stronę i kładąc głowę na poduszkę.
- Już się kładę... - westchnąłem głęboko. - Odpocznę z tobą, bal będzie trwał jeszcze pewnie dwie noce... - zamruczałem, przymykając oczy. - Moja czarodziejka, a ja twój wampir... ah ładne, podoba mi się... - uśmiechnąłem się. - Koniecznie muszę spisać naszą kronikę... Muszę zapisać te słowa.
Offline
Pogładziłam go po głowie, przeczesując palcami włosy.
- Masz bardzo dużo czasu, by ją napisać, nie przejmuj się, że wsyztskim zdążysz. Najpierw musisz przygotować kroniki dla władców, potem może da ci mniej wymagające zadanie... - Westchnęłam cicho i położyłam się tuż obok wampira, zamykając oczy. - Masz bardzo dużo czasu... - powtórzyłam, rozluźniając się.
Offline