Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Nienawidziłem przemocy na co dzień. Naprawdę, miłość do niej mojej żony była jej jedyną wadą z którą nauczyłem się żyć. Przez lata swojego wychowania stosowano na mnie niezliczone ilości przemocy, nabyłem do niej strach i obrzydzenie. Jednak często w seksie pozwalałem sobie na mocniejszą rękę, czy szarpnięcie, ale wiązanie? To było nowe, ale czułem się nakręcany przez Evie, przez otumanione pragnienie ciemnowłosego (był pod narkotycznym wpływem, to blisko swoich władców), więc nie czułem takiego obrzydzenia przed tym. Wręcz przeciwnie, chciałem już to zrobić.
Wszedłem w niego, od razu czując że nie był to jego pierwszy raz od tyłu, chyba był jednym z tych młodych gwardzistów, którzy czasem przychodzili na moje orgie, a może przyglądał się kiedyś zabawą Evangeliny? Nie wiem, nie znałem jego imienia. Ciemnowłosy krzyknął gdzieś na granicy bólu i rozkoszy, wykrzywiając ciało w łuk, a Evie zareagowała chichotem, rozkoszując się tym bólem. Dotykała mnie, drażniła wampirka jeszcze bardziej, ale zaraz też pieściła mnie, przyglądając się uważnie rozgrywającej scenie, jak czerwony z rozkoszy robi się wampirek, jak jęczy i płacze z bólu, jak z rozwartych ust, cieknie mu ślina. A ja czułem się po prostu tak błogo czując jej zadowolenie, pieprząc i samemu się nie hamując.
Offline
Zmęczyliśmy wampira i to porządnie. Był prawie że nieprzytomny, ale zadowolony i bardzo usatysfakcjonowany. Uśmiechnęłam się, muskając jego usta swoimi i odczepiać go od ramy łóżka ale nie rozwiązując już dalej. I tak się chyba nie będzie ruszał zanadto. Mój mąż zdecydowanie ograniczył mu wygodną swobodę ruchu.
Z Mikhailem zabawiliśmy się razem jeszcze jeden raz. Służba przyniosła nam misę z wodą, do obmycia, a gdy się oporządziliśmy, ubraliśmy się spokojnie.
- Zostanie tu już... Duży jest - zapewniłam męża, popychając go do drzwi. - Potrafią znieść o wiele,wiele więcej bólu - dodałam, uśmiechając się z zadowoleniem, zerkając przez ramię na leżącego w bezruchu ciemnowłosego i wychodząc z komnaty.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Pokręciłem głową, kiedy stanęliśmy z Evie za drzwiami. Dopinałem mankiety koszuli, spoglądając na moją królową, z lekkim rozbawieniem.
- Młodzi szybko się regenerują, wiem, że sobie poradzi - parsknąłem śmiechem, jednak wzrok nadal miałem skupiony na Evie. - Podobało ci się. Czułem całym sobą twoje zadowolenie - przyznałem cicho, pochylając się lekko w stronę Evie. - Ale następnym razem bawmy się już we dwoje... - poprosiłem. - Albo od razu całą grupą - zaproponowałem, mrucząc do żony. - Chcesz wracać na salę, czy chwilę odpocząć? - zapytałem już bardziej konkretnie, nieco zachrypniętym głosem.
Offline
- Idę się bawić i tańczyć wśród poddanych, królu - odparłam spokojnie, łapiąc głęboki oddech. - Jeśli potrzebujesz sobie odpoczywać to śmiało. Wejdź do jednej z komnat i odpręż się przyglądając się dzikim orgiom. Z całą pewnością cię odprężą - zapewniłam go z lekkim rozbawiebiem,zerkając co chwila ku niemu. - Ty nie spełnisz moich zachcianek seksualnych całkowicie, tak jak i ja nie spełnię twoich... Dlatego pozwólmy innym doprowadzić nas do spełnienia.
Nienawiść jest banalna. Wywodzi się ze złości, niechęci, niewiedzy, obrzydzenia, a czasami nawet z krzywdy i bólu. A my ostatnimi czasy nie mamy do czynienia z żadnym z powyżej wymienionych. Zauważyłeś?
Offline
Uśmiechnąłem się lekko kiwając głową. No tak, dopełnialiśmy się na tak wielu płaszczyznach, tak wiele już dzieliliśmy... Um, przynajmniej zazwyczaj. Ostatnio nasze stosunki były cięższe, nasze umysły już od dawna nie były jednością jak przed przybyciem gości. Jednak teraz chyba powoli wracaliśmy do lepszych relacji.
- W takim razie pójdę do mojej sali orgii - pokiwałem głową z uśmiechem. - Odprężę się tam, a potem wrócę na salę - przytaknąłem. - Potem być może... zajdę na chwilę do Nikki - skwitowałem i postukałem się w skroń. - Dam ci znać, w razie czego, kiedy będę iść - dodałem całując ją jeszcze raz i poprawiając marynarkę, ruszyłem tam gdzie zapowiedziałem, do mojego haremu, który już mnie wyczekiwał.
Offline
w tym samym czasie DZIEN BALU
Wielce mnie zastanawiało, jakie ubrania poleciła przygotować dla mnie i dla Isaaca królowa. Nie wiedziałam co sobie myśleć o tym. Mój wampir jednak zapewnił mnie, że królowa po prostu chce mieć wszystko pod kontrolą i że na pewno będziemy zadowoleni z tego, co dostaniemy. Ubranie Isaaca było piękne, misterne...
- Wampiry niesamowicie dobrze znają się na tym fachu - szepnęłam, oglądając dokładnie i z zaciekawieniem wszystkie szczegóły jego ubrania. Wampir zachęcił mnie do obejrzenia mojej sukni. Dwa razy nie musiał prosić! Bardzo chciałam ją obejrzeć, ale gdy już ją zobaczyłam.
- Oh... To bardzo odważne... - wymamrotałam, dotykając cieniutkiego materiału z którego wykonana została góra sukienki. Duże wycięcie w dekolcie też nie sprawiało, że czułam się przekonana. Ale chyba nie miałam innego wyboru, jak założyć to, w czym królowa chciała mnie widzieć.
Przed samym wyjściem z naszej komnaty, z której strażnicy mieli nas odeskortować na salę balowa,stanęłam z Isaaciem przed lustrem i przyjzalam się naszym odbiciom.
- Wyglądam... Odpowiednio wampirzo? - upewniłam się.
Offline
Cały czas nie mogłem znieść w spokoju całej atmosfery balu, wszystko wydawało się we mnie dygotać. A kiedy moja Vivian stała obok mnie tak pięknie ubrana, twarz lśniła jej od magii... Odetchnąłem głośno i pochyliłem się, by pocałować ją w kark.
- Wyglądasz bardzo wampirzo, wyglądasz absolutnie przepięknie... - przyznałem szczerze. - Królowa ma świetne wyczucie smaku, trzeba przyznać - uśmiechnąłem się rozbawiony, nadal pochłaniając Vivian wzrokiem. Dzięki temu że przyjęła już wcześniej dawkę swojej mikstury, nie myślałem o jej krwi, a tylko i tylko o niej...
Offline
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i z rozabwi iem popatrzyłam na Isaaca. Zaczął się zachowywać już troszkę inaczej. Wyczuwałam jego zamyślenie... Choć nie byłam pewna, czy dokładnie tak mogłam to nazywać, po prostu on był już mentalnie po drugiej stronie zamku, gdzie zebrało się mnóstwo innych wampirów.
- Najdroższy... - powedziałam jedynie, obracając się twarzą do niego i sięgając dlonia do jego policzka. - Możemy w takim razie już ruszać na salę. Strażnicy na nas czekają...
Offline
Pokiwałem lekko głową, wpatrując się w nią z niesłabnącym zachwytem.
- Tak, tak możemy... Ah, kochana, naprawdę... - uśmiechnąłem się zauroczony. - To nasz wspólny pierwszy bal, naprawdę cię tu zabrałem i naprawdę pójdziemy na bal i po prostu czuję się... nie wierzę we własne szczęście - przyznałem szczerze i pochyliłem się by lekko musnąć jej usta. - Dobrze, chodźmy, wyznam ci swój zachwyt pewnie jeszcze nie raz - zaśmiałem się cicho.
Offline
Również się zaśmiałam i dałam się pociągnąć w stronę drzwi w które zapukaliśmy. Dopiero wtedy strażnik nam je otwierał. Pozekal chwilę a następnie zatrzasnął je zaraz po naszym wyjściu. Władcy bardzo pilnowali, byśmy na pewno pozostali w pomieszczeniu. Powinni być bardziej ufni... Gdybyśmy chcieli usciec, już dawno byśmy to zrobili za dnia...
Przeszliśmy długimi korytarzami. Szliśmy nimi wcześniej tylko raz, gdy wdarlismy się do zamku. Byłam wtedy jednak głodna i wyczerpana, oraz przestraszona. Nie skupiałam się na tym prostym pięknie...
- Niesamowicie wyglądają korytarze... Te obrazy i rzeźby - szepnęłam, uczepiaiac się ramienia ukochanego.
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze i skinąłem głową.
- W kronikach było zapisane, że jedna z władczyń miała wyjątkowe serce dla sztuki. Sprowadzała utalentowane wampiry do stolicy, oni tworzyli jej piękne rzeźby i obrazy, połowa pałacu została zaprojektowana dzięki jej miłości do sztuki, uważała ze wszyscy powinni się nią otaczać - przyznałem z uśmiechem, mocno obejmując moją czarodziejkę. - Nowa biblioteka jest jeszcze w budowie, ale może poprosimy władców kiedyś by i w niej stanęło trochę tych ładnych rzeźb, jakieś popiersie... - zachichotałem. - Ale to kiedy indziej... Dziś są ważniejsze rzeczy.
Offline
- Stresuje się - mruknęłam,wzdychając cicho. - Tak się tym ekscytujesz i cieszysz... Chyba już zapamnialam jak to jest się odnajdywać w codziennych rzeczach. Umiem się obronić przed dzikim zwierzęciem, a przeraża mnie bal i sala pełna wampirów, wiem że to trochę głupie ale... Po prostu chce żeby było najlepiej jak się da. Byś był szczęśliwy. - Uśmiechnęłam się pod nosem. - Wtedy ja też będę - zaznaczyłam, by był tego pewny.
Offline
- Taka mądra czarodziejka, a jednak taki głuptas - zaśmiałem się cichutko, pochylając się do mojej Vivi. - Jestem już szczęśliwy, bo jesteś tu ze mną. Idziesz ze mną na najprawdziwszy bal, będziemy tańczyć, napijesz się odrobinki wina i będziemy tańczyć jak równi z równymi, razem. Poniesie mnie pewnie trochę, będę cię obsypywał pocałunkami... - zachichotałem pod nosem. - I na jedną noc nie będziemy pod ciągłą opieką straży! - dodałem już cichutko na jej ucho.
Offline
Zachichotałam niewinnie, spoglądając na piękne obrazy i rzeźby. Ah, sama aż nabrałam ochoty, by coś malować, lub rzeźby z gliny. Ale skąd ja wezmę tu glinę? Farby mogę spróbować zrobić z roślin... Hmm...
- Naprawdę nikt nie będzie nas pilnował? Wszystkie wampiry będą zajęte sobą? - upewniłam się,ściskając mocno dłoń mojego wampirka. - Jakikolwiek czarodziej by mnie zobaczył teraz, wyklnął by mnie, uznając za zepsutą i szalona - szepnęłam po chwili, uśmiechając się pod nosem rozbawiona. Kiedyś może i bym się przejęła czymś takim. Teraz czułam się bardziej oświecona niż kilku kapłanów razem wziętych. Bo jak można być wielkim kapłanem i dyktować innym zasady gdy nie zna się życia? Gdy nie zna się zasad lasu? Teraz miałam już niesamowicie silne połączenie z żywiołami, czułam je przy każdym oddechu.
Offline
Prychnąłem, znów zerkając na moją Vivi. Inni czarodzieje, którzy śmieliby oceniać moją Vivian to ostatnie czego teraz chciałem słuchać. Była absolutnie niesamowita, potężniejsza niż którykolwiek z magów, inni wyklinali by ją tylko dlatego, bo budziłaby w nich strach. Tak jak ja, wampiry nie wiedzą czego się po mnie spodziewać, więc reagowały nadmierną kontrolą.
- W czasie balu nikt nie da rady utrzymać przytomności - zapewniłem ją cichutko. - Ja będę mógł tylko dlatego, że przesiąkłem twoją magią, ale też ulegnę zabawie - uśmiechnąłem się lekko. - I nie myśl o innych czarodziejach, oni nie przeszli choćby w połowie tego co ty, nie osiągnęli tyle ile ty, najdroższa... - zagryzłem wargi z uśmiechem. - I nie wyglądają tak obłędnie jak ty...
Offline
Uśmiechnęłam się pod nosem. Pomyślałam sobie,że z całą pewnością w końcu przywyknedo sposobu, w jakiwampiry eksponowały swoje ciała poprzez ubrania. Teraz gdy patrzyłam w przeszłość to nasze proste sukienki, przepasane jedynie sznurkami czy wstążkami w biodrach lub w taki były niczym worki, przy tych strojach.
- Podoba mi się wampirzy styl... Chciałabym zajrzeć do ich pracowni krawieckich, by zobaczyć jak tworzą teprzrpiekne kreacje, w których na co dzień chodzi król i królowa - szepnęłam izacisnelam lekko wargi z namysłem. - Isaac...? Ale ty chcesz przesiąknąć tą aurą zabawy, prawda? Bo o to właśnie chodzi, by skorzystać z niej? - upewniłam się. Poczułam się źle, źle przeze mnie nie będzie mógł w pełni poczuć tego wszystkiego, ale z teuhoej strony wampiry lubiły te zabawy bo wtedy czuły bardzo mocno i wyraźnie, a Isaac... Odczuwał na co dzien wiele rzrczy, które dla przeciętnego wampira były intensywne a dla niego były po prostu codziennością.
Offline
Pokiwałem szczerze głową.
- Tak, bardzo chcę przesiąknąć. To będzie niemożliwe oprzeć się jej - przyznałem, zerkając na Vivian. - I musisz być ty też gotowa, że będę trochę bardziej... pobudzony. Nakręcony - uśmiechnąłem się słabo. - W dobrym znaczeniu, po prostu... Jeśli król i królowa będą emanować dobrym nastrojem, sam taki będę. A już teraz czuję w trzewiach, że... są bardzo nakręceni - westchnąłem ciężko, pocierając palcami kark. - To będzie intensywne, dawno się nie zanurzałem w atmosferze balu... Sama poczujesz. Magia jaka będzie nas otaczać będzie specyficzna, wyczujesz ją - uznałem z przekonaniem, bo doskonale wiedziałem, jak wyczulona na magię wampirów się stała.
Offline
Dotarliśmy na salę, w której zbierali się już goście. Bylo to ogromne pomieszczenie przystojne w czerń, granat i srebro. Zrozumiałam już, dlaczego królowa wybrała dla mnie ten kolor. Właściwie to spodziewałam się, że dostaniemy czerwone lub czarne ubrania. Te kolory kojarzyły mi się głównie z wampirami. Zarodzieje nie nosili czerwieni,dlatego ten kolor wydawał mi się czymś niezwykle erotycznym.
Na sali balowej na chwilę stanęło mi serce. Poczułam wzrok wampirów na swoim ciele. Było to bardzo namacalne, ponieważ nikt nie król się z tym, że na mnie patrzy, że myśli o mnie intensywnie, przeszywali mnie wzrokiem. Ale Isaac trzymał mnie mocno i blisko siebie, to chyba wystarczyło innym, by zaznaczyć, że jestem z nim.
Król dostrzegł nas wzrokiem i kiwnął w naszą stronę głową. Isaac miał rację, król emanował niezwykle potężną energią, ale nie taką jak kapłani, to była ich wampirza magia. Obca dla mnie a zarazem już tak znajoma. Miałam ochotę podejść bliżej i dotknąć jego dłoni, by spróbować to odczytać, by dowiedzieć się czegoś więcej... Ale nie było to możliwe.
- Aura króla jest ciekawa - szepnęłam, gdy już zostaliśmy sami, bez strażników,wchodząc w głąb sali. - Jest pewny siebie, ale zniecierpliwiony i trochę zdenerwowany. Bardzo czegoś wyczekuje - powedziałam, zerkając jeszcze jeden raz w stronę swojego władcy.
Offline
- Odpowiedź jest prosta. Czeka na swoją królową - powiedziałem miękko z lekkim uśmieszkiem. - W historii władców wampirów mało jest par tak ze sobą zżytych. Król i królowa dzielą ze sobą specyficzną więź, nie rozdzielają swoich obowiązków, wiele z nich dzierżą wspólnie... Między innymi rozpoczęcie balu, nadanie rodu, udział w radach... Król zawsze czeka na swoją królową - wyjaśniłem z uśmiechem i zaraz musnąłem ustami czubek głowy mojej czarodziejki. - Jego aura jest intensywna, to prawda... Bal dodaje mu sił, emocje na sali go wzmacniają - przyznałem i uśmiechnąłem się szerzej, lekko ukazując kły. - Jest naprawdę potężny...
Offline
- Jest - szepnęłam potakująco,dając się pociągnąć Isaackowi do przodu.
Podczas gdy mój wampirek z każdą chwilą rozkwitał i stawał się pełen energii, ja czułam się coraz bardziej przytłoczona. Tyle par godnych spojrzeń... Tyle że tym razem nie byłam przekąską, a bardziej... Oh, aż dziwnie mi się o tym myślało, ale chyba można było to nazwać "porządna", zresztą nie tylko ja, mój Isaac zbierał równie wiele spojrzeń, jak nie więcej! Od wampirów i wampirzyc.
Mój ukochany podał mi kieliszek z takim żółtawym kolorem, hm, no mzoe kremowym. "Białe wino" odparł krótko i dodał, żebym piła tylko takie, bo czerwone mieszane jest z krwią. Zmarszczyłam brwi i podsunelam kieliszek pod nos. Napój miał ostry zapach z nutą owocową.
- Alkohol ostro pachnie - szepnęłam i marszcząc nos, upilam kilka niewielkich łyczków. - Widziałam jak w wiosce piją napoje o podobnym zapachu. Czarodzieje dziwnie się po nim zachowują - dodałam. Sama od zawsze przygotowywałam się na bycie kapłanką, nie brałam aktywnego udziału w głośnych zabawach i szukaniu pary, byłam skupiona na magii.
Offline