Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- To prawda - westchnąłem, sam już ciesząc się na drugie śniadanie. Oh jak dowódca się dowie, że się tak objadam, to dostanę dodatkowy trening, więc lepiej by nikt z moich kolegów nie okazał się donosicielem-żartownisiem. - Kiedyś pracowałem w pałacowej kuchni na zmywaku - wspomniałem z uśmiechem odległe czasu. - Mogłem ich zawsze podglądać przy pracy. Są niesamowicie zgraną drużyną, najlepiej to widać przed przyjęciami, czy bankietami. Ba, każde śniadanie biorą na poważnie. W końcu wiedza najlepiej na co książę Antony ma ochotę, albo czego ostatnio nie lubi... - uśmiechnąłem się rozbawiony.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Ja pamiętam tyle, że na każde urodziny chce mieć malinowy tort i niebieskie ozdoby - mruknęłam rozbawiona. - Już od początku to zdecydowany chłopiec, a to chyba całkiem nieźle wróży, jeśli mówimy o naszym przyszłym władcy - dodałam z uśmiechem i powoli zaczęłam jeść naleśniki, które rozpływały się w ustach.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Nie umiem jeszcze o dziecku myśleć jako o władcy... Doglądałem jak uczył się chodzić, to ponad moje siły nazywać go moim królem, dla mnie zawsze będzie... dzieckiem - uśmiechnąłem się szczerze pod nosem, samemu zaczynając jeść ze smakiem. W końcu miałem chwilę, na śniadanie zaspałem więc zdążyłem zjeść coś na szybko i zaraz musiałem już pędzić na wartę. - Oczywiście to zostaje między nami - dodałem poufnym tonem, mrugając do Amalii z uśmiechem. - Nie mniej masz też rację. To dobry, zdecydowany młody człowiek. I cieszę się, że ma w sobie coś z ojca i coś z matki... To idealne połączenie.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Zachichotałam, zasłaniając dłonią usta.
- Naprawdę miałeś niesamowicie dobrą okazję, by poznać nie tylko naszych władców, ale także być świadkiem dorastania księcia - szepnęłam, rozczulona jego wcześniejszymi słowami, o tym, że książę Anthony zawsze będzie dla niego dzieckiem. - Ale wiesz, dzieci dorastają - zaznaczyłam i mimowolnie wyciągnęłam dłoń w jego stronę, by pogładzić go po ręce delikatnie.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Niestety... Ale sam osobiście, czuje się w środku dzieckiem - zaznaczyłem. - Oczywiście nie zawsze, wyłącznie w niektórych momentach. Ale jednak - dodałem, z powagą rzecz jasna, bo wewnętrzne dziecko jest bardzo ważne. - A poza tym... Co z tego, że dorastają, trzeba o młodych dbać czy mają lat siedem, czy siedemnaście, a w przypadku Tony'ego będę dbał o to pewnie osobiście - zauważyłem dodatkowo, zjadając ze smakiem kolejnego naleśnika.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Pewnie byłbyś świetnym ojcem - stwoerdziłam z uśmiechem na ustach. - Dobrze jest mieć w sobie tą dziecięcą iskrę, podobasz mi się coraz bardziej - zaznaczyłam z autentycznym przekonaniem. - Cieszę się, że przeszłość pozwoliła ci mimo wszystko na pozytywną teraźniejszość - powedziałam cicho, sięgając po szklankę z sokiem, który dostaliśmy do śniadania.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Zacisnąłem wargi na myśl o przeszłości, ale w końcu pokiwałem tylko głową na te słowa.
- Tak, też się cieszę - parsknąłem, skupiając się na zjedzeniu śmietany która została na ostatnich kawałkach naleśników. - A ty? Twoja wewnętrzna dziewczynka gdzieś tam siedzi? -zapytałem miękko z uśmiechem. - Już wiem, że woli żołnierza zamiast rycerza, ale na pewno gdzieś w głębi serca siedzi ta mała dziewczynka, która chciała być księżniczką - upierałem się
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Pokręciłam nosem, bo wcale nie zgadzałam się z nim.
- Myślę że moja wewnętrzna dziewczynka dała już sobie spokój. Byłam księżniczką, przez jakiś czas i niekoniecznie ten czas obejmował dzieciństwo... Jako nastolatka bywałam strasznie egoistyczna - przyznałam się. - Brałam co uważałam że mi się należy i odrzucałam wszystko co "nie było godne" mnie. - Wzruszyłam ramionami. - Wolę do tego nie wracać. Jako kobieta podoba mi się żołnierz i myślę że to normalna sprawa. Podobno mężczyźni w mundurach tak już na nas działają - mruknęłam żartobliwie.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Pokiwałem ze zrozumieniem głową, choć zrozumienie to ostatnie co mi przychodziło teraz do głowy. Czy ja kiedyś byłem egoistyczny? Szukałem dłuższy czas dzieciństwa swojego miejsca na ziemi, a gdy je znalazłem, musiałem ciężko pracować by się tego miejsca trzymać.
- Za mundurem panny sznurem, czyż nie? - parsknąłem, zamiast jednak mówić swoich myśli na głos. Upiłem w końcu łyk kawy, który wzięliśmy ze sobą wraz z naleśnikami, a w końcu spojrzałem niepewnie na Amalię.
- Wiesz... - zacząłem ostrożnie. - Ja będąc dzieckiem nie mogłem być dzieckiem - wyznałem z wahaniem. - Wychowywałem się w sierocińcu. Trafiłem do wielu rodzin zastępczych, ale nie mogłem się przystosować, więc w końcu, takie dzieci jak ja, trafia los oddania do służby. Tak trafiłem do pałacu i zacząłem tu pracować - wyjaśniałem spokojnym głosem, bez dodatkowych emocji, czy wyrazu twarzy. - Pracowałem na zmywaku, w kuchni, w pralni, a gdy podrosłem to dołączyłem do gwardii - streściłem. - Więc można powiedzieć, że dobijam sobie dzieciństwo po trzydziestce - podsumowałem już uśmiechając się pod nosem, a potem parskając szczerym śmiechem.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Zacisnęłam palce na jego nadgarstku. Czułam że drążenie tematu dzieciństwa tozly pomysł. Ray raczej potrzebował dużo uśmiechu i radosnych rozmów, a nie wypominają przeszłości. Dlatego postanowiłam, że zapewnie mu tyle dobrych chwil ile tylko będę w stanie.
- To może pomogę ci w tym odbijaniu co nieco? - Unioslam pytająco brew z rozbaeniem. - Mam w swojej sypialni telewizor, to nie jest żaden ekran kinowy, ale jeśli będziesz miał wolny jakiś wieczór to możemy razem obejrzeć jakiś zabawny film. Komedie albo co tam będziesz chciał - zaproponowałam. - Tak na rozluźnienie. Ja zazwyczaj pracuje od rana, ale wieczory często miewam wolne - zaznaczyłam, puszczając w końcu jego dłoń, i sięgając po napój.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Uśmiechnąłem się szczerze zauroczony jej propozycją.
- Brzmi świetnie - przytaknąłem. - Na pewno skorzystam z tej propozycji, może już niedługo nawet? Ostatnio nie dostaję żadnych nocnych wart, więc chętnie bym zajrzał na jakiś mały wieczór filmowy - przyznałem z uśmiechem, zupełnie nieelegancko stawiając łokieć na stole, by oprzeć policzek na dłoni i wpatrywać się zachwycony.
- Możemy pooglądać twoje ulubione komedię. Nigdy specjalnie nie śledziłem kinematografii, więc zdaję się w pełni na ciebie, moja Amalio - przyznałem.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Poczułam że coś we mnie zadrżało. Albo z przerażenia, albo że szczęścia, a jelsi to możliwe to z obydwu rzeczy jednocześnie.
- Twoja Amalia postara się wybrać coś, co ci się spodoba, jeśli odpowiadają ci komedie - szepnęłam, przybierając dokładnie tą samą pozycje co mężczyzna i patrząc na niego z rozbawieniem.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Myślę, że po całym dniu poważnej miny na służbie i ciężkich treningach wojskowych, jestem w stanie obejrzeć tylko i wyłącznie komedię, wraz z moim przepięknym obiektem westchnień - uznałem szarmancko, uśmiechając się zarazem szeroko. - Wieczorem pewnie na siebie wpadniemy po pracy, dam ci wtedy też znać dokładnie kiedy moglibyśmy się spotkać na spokojnie - dodałem już w ramach organizacji, jednak nadal wpatrując się w nią zauroczony.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
W tych oczach mogłabym zamieszkać, po yslalam sobie, gdy tak wlepialismy w siebie nawzajem wzrok. Mogłabym też schronić się w tych ramionach, dodawałam w myślach, i mogłabym patrzeć tylko na jego twarz, już na niczyją inną, tylko na Reya. Nie wiem ile tak na siebie patrzyliśmy, gdy w końcu zorientowałam się, że on przecież przestał już mówić. Uśmiechnęłam się wtedy szeroko.
- Gdy będziesz miał czas, dasz mi znać, a ja potwierdzenie, mój Reymondzie - szepnęłam zadowolona z siebie. - Nie spieszymy się nigdzie, a jedyne co musimy zrobić, to wykraść sobie odpowiedni moment - podsumowalam.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Uśmiechnąłem się czule do Amalii. Widziałem, że stan który towarzyszył mi, gdy się w nią wpatrywałem, nie dotykał tylko mnie. Ona też to czuła, to niesamowite połączenie, nić porozumienia, która pozwalała nam na wszystko. Bo mimo iż znaliśmy się bardzo krótko, to czuliśmy jakbyśmy znali się już pół życia. Byliśmy swobodni, naturalni i szczerzy, ze wszystkimi wadami i zaletami. Podobał mi się ten stan, nie chciałem go już opuszczać nigdy, po prostu chwycić już każdą chwilę z Amalią i trzymać się jej bardzo mocno.
Bicie zegara obudziło nas po części z tego romantycznego letargu i błogości naszej bliskości.
- Nie musimy się śpieszyć z nim, jednakże wyjątek stanowią ćwiczenia - westchnąłem ciężko, prostując się. - Dziś jest w miarę ciepło, będziemy trenować chyba w ogrodzie, więc ze swojego gabinetu możesz mieć na mnie oko - dodałem, mrugając do kobiety. - Pobiegnę się przebrać, a po treningu zajrzę do ciebie, w porządku?
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Pokiwałam głową, podnosząc się z miejsca razem z nim.
- Tak, tak, w porządku - przytaknęłam, nadal trochę oniemiała po tamtej chwili. Co się właściwie stało? W sumie nic się nie działo a za razem tak dużo... Taki natłok emocji powinien być jednak jakoś lepiej rozdzielony... A nie uderzać z taką siłą w jednej chwili, dezorientujące człowieka do reszty. - Myślę, że nie muszę "mieć cię na oku" ale z chęcią wykorzystam możliwość zerkania na ciebie - zapewnilam radośnie. Oddalismy naczynia na kuchnię i ruszyliśmy znów na górę.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Liczę na to - przyznałem szczerze, z zadziornym uśmiechem i błyskiem w oku. No bo co? Ja chciałbym na nią patrzeć w każdej sytuacji, była piękna o świadoma tego piękna, co sprawiało że stawała się jeszcze bardziej atrakcyjna. A jeśli chciała przyglądać się mi, to nie przeszkadzało mi to absolutnie, a nawet dodatkowo kręciło. I cóż z tym począć jak się nie cieszyć?
Zatrzymałem się, przy schodach, musząc zejść niżej do swojego pokoju. Gdy Ama zatrzymała się także, przysunąłem się do niej i z przyjemnością, otulając jej policzek dłonią, pocałowałem kobietę z przyjemnością, przeciągając całusa jak długo się dało. Po wczorajszych pocałunkach było mi zdecydowanie za mało.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Murknelam z zadowoleniem w jego usta i przysunelam się bliżej, ściskając jedną dłonią materiał jego koszulki. Przymknelam powieki, czując się na tyle swobodnie, że nie musiałam się rozglądać czy czuwać – a to w moim przypadku było to rzadkością. Odwzajemniam pocałunek, pogłębiając go nieco bardziej. Nasze języki się spotkały i przez chwilę ocierały się o siebie. Odsunęłam się, otwierając znów szerzej oczy. Zassałam na chwilę dolną wargę, patrząc na Rayaw z zadowoleniem.
- Mam wrażenie że oszalałam przez ciebie - wyznałam, nie odsuwając się od niego póki co, choć wiedziałam, że zaraz będę musiała to zorbic. Nie mógł się przecież zacząć przeze mnie spóźniać.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Ze wzajemnością - przyznałem z uśmiechem, który pragnął jeszcze więcej po tym przed smaku. Co jeszcze przede mną skrywasz Ama, wydajesz się coraz bardziej i bardziej niezwykła... Czy mógłbym zakochiwać się w tobie codziennie? Cały czas czuję to drżenie serca jak gdy poprosiłem cię do tańca.
- Ale nie martw się, jeśli faktycznie oszalałaś, to będę o ciebie dbał jeszcze szczególniej niż dotychczas - zapewniłem z uśmiechem, studząc siebie i mnie słodkim pocałunkiem w czoło kobiety. - Nie uwolnisz się już ode mnie, ostrzegam, Amalio... - dodałem, obserwując nieustannie, z namaszczeniem wypowiadając jej imię. - A stęsknionymi pocałunkami obdarujemy się już po skończonej pracy, zgoda? Wtedy będziesz już absolutnie w centrum mojej uwagi - zapewniłem ją, kładąc dłoń na jej dłoni, która mnie trzymała. Praca wzywała i cieszyłem się, że Ama jak nikt mnie rozumie w tym aspekcie.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Praca to ważny punkt dnia. Skup się na niej, a będę najszczęśliwszą - mruknęłam, obracając dłoń i ściskając jego palce. - I chyba nie chce się od ciebie uwalniać - dodałam zadowoloną, wciąż uśmiechając się do niego. - Idź już, nie chcę cię zatrzymywać - oznajmiłam bardziej stanowczo, puszczając już jego dłoń i nieco się odsuwając. - Do zobaczenia, Ray - szepnęłam.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline