Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiechnąłem się szczerze, zadowolony z jej słów bardziej niż kiedykolwiek bym się spodziewał.
- Bardzo mi schlebiasz, mi też warta się dość dłużyła. Ale miło myśleć, że czuwam nad bezpieczeństwem tak wartościowej i intrygującej osoby jak ty - przyznałem niemalże kokieteryjnie. Tak jak powiedziałem Amie, zacząłem układać spokojnie dokumenty w kolejności jakie mi podawała. Były to przeważnie faktury.
- A na spacer zdążymy jeszcze zaraz się przejść - zapewniłem miękkim tonem, skupiając się częściowo na ostrożnym wkładaniu dokumentów do segregatora.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Wartościowa i intrygująca? To ty mi schlebiasz - stwierdziłam, uśmiechając się szeroko do samej siebie, przebierając sprawnie kartki. - Intrygująca ponieważ lubię wymyślać "najgorszy scenariusz" - przypomniałam sobie, przygryzając delikatnie wargę. Szczerze powiedziawszy stresowałam się ma myśl, że za chwilę mi odpowie na pytanie, które zadam. - A skąd się wzięła wartościowa? - zapytałam w końcu z niekrytą ciekawością.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Spojrzałem na nią pobłażliwie.
- Jeszcze się pytasz Amalio? - parsknąłem śmiechem. - Kilka dni temu odbył się bal niemal w całości zorganizowany przez ciebie. Zmobilizowałaś cały pałac w tym celu. Twoje umiejętności są nieocenione, a w dodatku potrafisz sprawić, że na twarzy królowej rozkwita szczery uśmiech... - wymieniałem kolejno. - A odkąd tylko dołączyłaś do nas do pałacu udało ci się uprzątnąć wszystkie sprawy związane z poprzedniczką, większość pracowników była zachwycona twoją pracą, twoim zaangażowaniem... - uciąłem, zając sobie sprawę, że właśnie niemal wprost przyznałem, że przyglądałem się jej już od początku. Odchrząknąłem więc.
- Chodzi mi o to, że jesteś niezwykle wartościowa...
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Wielu było też niezadowolonych natłokiem prac jakie na nich zrzuciłam - dodałam żartem, widząc, że Ray chce być bardziej powściągliwy. Ale ja tego nie chciałam, bardzo polubiłam nieoficjalnego, żartownisia, który jak mogłam wywnioskować, był zaciekawiony moją osobą nieco dłużej niż ja jego... Jak długo mi się przyglądał. Pamiętałam go od samego początku, jego twarz migała mi non stop przed oczami ale niestety nie miałam czasu by zatrzymać na nim wzrok. Jednak gdy już to się udało, zostałam kompletnie oczarowana nim.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Um... Tak, to też prawda - parsknąłem śmiechem. - Mocno zaskoczyłaś nas wszystkich takim nawoływaniem do współpracy, oraz do kilku prób samego balu... Byliśmy przyzwyczajeni do zamieszania, ale tutaj wszyscy poczuli się pod twoimi rozkazami jak żołnierze - uznałem, wzruszając ramionami. Wyjąłem kilka zniszczonych spinaczy, czy koszulki, które zawalały segregator, a były popsute. Uśmiechnąłem się lekko.
- Ale wystarczy chwilę porozmawiać z pokojówkami, wszystkie były zachwycone, a jedna z nich... -pochyliłem się bliżej Amy by przysłonić usta. - Jedna z moich znajomych weszła w bardzo flirciarską rozmowę z jednym ambasadorem kawalerem, któremu pomagała z walizkami - powiedziałem w sekrecie. - Ale to tylko ploteczki - wzruszyłem niewinne ramionami.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Nie przepadam za "ploteczkami" - przyznałam się szczerze, bez owijania w bawełnę. - Ale cieszę się, że udało się dogodzić większości. Przy tak dużym zespole, ciężko jest zgrać wszystkich - podsumowałam, podając mu ostatnie kartki do wpięcia. - Z bardziej oficjalnych informacji, ja na balu poznałam miłego żołnierza, który świetnie tańczył. Żadna by mu się w tamtej chwili nie oparła - powiedziałam rozbawiona, spoglądając na niego ciekawsko.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Ah tak? - uśmiechnąłem się, chowając ostatnie dokumenty. - Mi za to udało się w końcu zamienić choć kilka słów z niesamowitą kobietą - przyznałem szczerze, zamykając segregator. - dotychczas tylko mnie mijała podczas wart i przygotowań, ale gdy tylko udało mi się z nią porozmawiać, przekonałem się, że jest jeszcze bardziej niesamowita niż się wydawało - westchnąłem przesadnie rozmarzony podając segregator do rąk Amy. - I taka piękna... - dodałem, już patrząc na nią ze szczerą czułością.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Wziąłeś sobie na cel zawstydzenie mnie? - zapytałam żartobliwie. Nie było takiej możliwości, czułam się przy nim tak swobodnie, jakby jego obecność była w moim życiu czymś co było zawsze. - Mam wrażenie, że ci się nie uda, żołnierzu, takie moje przeczucie - mruknęłam, przykucając przy regale i odkładając segregator na dolną półkę, podniosłam się i wygładziłam pospiesznie prostą spódnicę, choć tak naprawdę niezbyt było co wygładzać, bo leżała na mnie wręcz idealnie. To był chyba taki odruch, mniejsza o to.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Oh, zawstydzenie cię, nie jest moją misją - zapewniłem spokojnie, cofając się nieco, i do końca rozpinając marynarkę munduru, pod którą miałem zwykłą czarną koszulkę. Wzruszyłem niewinnie ramionami, zerkając znów na Amalię z uśmiechem i lekko uniesioną brwią.
- Moją tajną misją, jest zauroczenie sobą pięknej organizatorki przyjęć - powiedziałem konspiracyjnym tonem. - Na razie idzie mi całkiem nieźle, zbadałem już teren, powoli przechodzimy do pierwszej fazy infiltracji - powiedziałem z powagą. - I nie przewiduję odwrotów - podsumowałem znacząco.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Doskonale żołnierzu, bo ja nie pozwolę ci się wycofać - oznajmiłam, ruszając przodem. Wyszłam z gabinetu, a zaraz za mną Raymond. Znów obrzuciliśmy się ciekawskimi spojrzeniami, chłonąc się nawzajem. Jeśli to nie była miłość, to ja już nie wiem jak ona miała wyglądać. - Tylko niepotrzebnie się tak czaisz, bo wydaje mi się, że już ją sobą zauroczyłeś - szepnęłam wpatrzona w niego.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Uniosłem lekko zaskoczony brew, uśmiechając się jednakże ciekawsko.
- Tak sądzisz? Wiesz, jestem ostrożny, to bardzo delikatna misja - przyznałem z powagą. - Nie chcę niczego popsuć przez swój nieostrożny krok, czy słowo. Porażka do reszty zraniłaby moje delikatne serducho - westchnąłem ciężko niemalże tragicznie. - Nie mogę zawieść, to zbyt poważna misja - podsumowałem, kiwając głową i znów lekko się uśmiechając. - Ale jeśli już ją zauroczyłem... Hm, czas przejść do kolnej części planu... Totalnego zakochania! - oświadczyłem zachwycony, przesadnie, by wiedziała że po prostu żartuje i robię to niemiłosiernie często.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Parsknęłam śmiechem, jeszcze przez chwilę nic nie mówiłam, gdy oboje próbowaliśmy odzyskać swoją powagę. Złapałam głęboki oddech i powoli ruszyłam do przodu, w stronę wyjścia do ogrodu.
- Taki silny i twardy żołnierz, ma aż tak delikatne serce? - spytałam, bo nie mogłam się powstrzymać. - Mężczyźni zazwyczaj nie wspominają o takich rzeczach, podobno wasza męska duma wam nie pozwala - mruknęłam rozbawiona.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Jestem tak męski, że nie mam kompleksów ze swoim miękkim sercem. Uważam je za jeden z moich atutów. Wielu atutów - mrugnąłem do niej porozumiewawczo z uśmiechem. Zaraz też zaśmiałem się cicho. - W pracy, jako żołnierz, dowódca, wolę się nie obnosić ze swoim humorem i wrażliwością, jednak prywatnie? Chyba właśnie taki jestem - wzruszyłem lekko ramionami. - Profesjonalizm w pracy, jednak co wyczyniam z pewną piękna kobietą, to już zupełnie co innego - zaznaczyłem z uśmiechem.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Bardzo mi się to podoba. Zarówno twój profesjonalizm w pracy, jak i wrażliwe serce towarzysko - powedziałam, bo chciałam zaznaczyć, to jak bardzo jestem nim zachwycona. Nie byłam jeszcze pewna, czy on to widział, czy jeszcze nie dostrzegł. Sama nigdy nie byłam chyba nikomu tak zauroczona, nikt nigdy nie wpadł mi w oko. Miałam kilku chłopaków jako nastolatka, ale zawsze traktowałam ich jako "chłopców". A teraz nagle obudziło się we mnie coś więcej niż tylko zwykła chemia cielesną. I to było ekscytujące. - Ja mam wrażenie że non stop jestem w pracy i ciężko mnie teraz wybić z tej powściągliwej i oficjalnej pozy.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Pokiwałem głową ze zrozumieniem, jednak poczekałem aż minie nas dwójka pokojówek. Dopiero wtedy uśmiechnąłem się troskliwie do kobiety.
- To bardzo niedobrze... - westchnąłem miękko. - Potrzebne jest coś poza pracą, ta druga twarz, mniej profesjonalna - zauważyłem. - Na przykład taka, którą pokazałaś mi na balu - zaznaczyłem z uśmiechem. - Tam... Byłaś sobą. Tak jak teraz... - zagryzłem lekko wargę, zerkając na nią. - Widocznie wyzwalam w tobie bardzo dobre emocje i wyzwalam od myśli o pracy, dobrze wiedzieć. Chyba jednak jestem ci niezbędny - uznałem ze szczerym zadowoleniem.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Pokiwałam powoli głową, bo docierało to dobnie coraz dobitniej. Byłam sobą przez te kilka minut, gdy tańczyliśmy, byłam sobą gdy spotkałam go teraz przed swoim gabinetem i nie kosztowało mnie to ani grama wysiłku. Nie odsuwalam non stop od siebie myśli o pracy, po prostu ich nie miałam. Nie czułam potrzeby by o niej myśleć. Czułam potrzebę wykorzystania każdej minuty z nim.
- Tak... Tak, zdecydowanie tak! - przytaknęłam radośnie. - Jesteś mi niezbędny, najwidoczniej tak miało być. - Uśmiechnęłam się radośnie. Popatrzyłam przed siebie z zadowoleniem. - Może jednak istnieje coś takiego jak bratnie duszę? - szepnęłam pytająco.
Powoli zbliżaliśmy się do wyjścia na ogrody.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Mam nadzieję, żałuję teraz że wcześniej nie starałem się bardziej do ciebie dostać - przyznałem szczerze. - Mój oddział mnie wyśmiewał, że jeśli nie zrobię kroku w twoją stronę na balu to stracą wiarę w jakiekolwiek moje życie uczuciowe - dodałem nieco ze wstydem ale i rozbawieniem. - Mniejsza, najważniejsze, że będę mógł teraz dbać o to, byś przypadkiem się nie zapadała w pracę i nie zapominała o dbaniu o siebie - podsumowałem z dumą które niosło to stanowisko. - Cały dzień snu powinien już cię uświadomić, że nie kończy się to najlepiej, jeśli przez trzy miesiące bez chwili wytchnienia pracujesz na pełnych obrotach... Czasami chwila spowolnienia bardzo pomaga - uznałem, otwierając drzwi do ogrodu przed Amalią. Jako iż Seeagan miało raczej łagodne zimy, tak mogliśmy się spokojnie w styczniu przejść kawałek przez ogród, ja zapinając z powrotem mundur, a Ama naciągając na ramiona ciepły sweter, który zabrała ze sobą z gabinetu.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Rześko - mruknęłam z uśmiechem. - Ale przyjemniej, przez chwilę raczej nie zmarzniemy za bardzo - mruknęłam, rozglądając się na boki. Zastanawiało mnie, czy faktycznie miałam problem z dbaniem o siebie, czy Raymond to po prostu trochę za mocno naciągnął...? Nie byłam co do tego pewna, więc się nie kłóciłam już o to. Wolałam przemilczeć temat. - Czyli nikogo nie masz już od dłuższego czasu? - zapytałam wprost, może byłam trochę zbyt bezpośrednia. Odchrząknęłam. - Wybacz, to nie miało zabrzmieć aż tak ostro... - bąknęłam złamana siebie.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową.
- Nie przeszkadza mi twoja bezpośredniość, wręcz przeciwnie, uznaje to za całkiem fajną sprawę. Mówisz wprost, w pałacowych grzecznościach to wielka zaleta - zapewniłem ją spokojnie. - A odpowiadając... Cóż, tak, nie mam nikogo od zdecydowanie dłuższego czasu - pokiwałem głową. - Ostatnia dziewczyna... Mogę być szczery? Oh była z miasta, nie lubiła tego że tak bardzo poświęcam się pracy. Z perspektywy czasu wiem, że chciała dla mnie dobrze, ale... Po prostu nie dogadywaliśmy się w naszych wizjach zawodowych - podsumowałem. - Mówiłem Ci, że wychowałem się w dużej mierze w pałacu, więc niewinny podryw na pokojówce był naturalny, jednak... To były niewinne sprawy, nie mógłbym brać tego na poważnie. Od dłuższego czasu po prostu skupiłem się na pracy - przytaknąłem, a potem zerknąłem na Ame. - Odbijam piłeczkę, miałaś kogoś przed przeniesieniem się do pałacu?
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Pokręciłam nosem z rozbawionym wyrazem twarzy.
- I tak i nie. Chyba nigdy nie byłam w żadnym związku na poważnie - przyznałam sie i poczułam się głupio. - Oczywiście nie jestem żadną łamaczką serc! - zastrzegłam od razu, spoglądając na niego. Zagryzlam wargę. - No... Może odrobinkę - przyznałam się jednak. - Nie powiem że byłam w niewinnych związkach, ale raczej nie dało się ich nazwać poważnymi - wyjaśniłam spokojnie. - Nic mnie nie trzymało nigdzie, dlatego w końcu wylądowałam tutaj. Byłam wszędzie i w końcu musieli o mnie usłyszeć w pałacu. - Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. Bo pomimo moich miłosnych porażek to przynajmniej miałam zawodowe zwycięstwo... A na milosc nigdy nie jest za późno.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline