Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Amalio, kiedy byliśmy mały uczyłem naszego króla chodzić po drzewach, co skończyło się tym, że zranił się przy spadaniu - westchnąłem rozbawiony. - Cud, że mnie wtedy nie wyrzucili na bruk - wzruszyłem lekko ramionami. - Poradzę sobie, nie martw się o mnie, a dbaj proszę o siebie - dodałem spokojnym tonem, patrząc na nią zauroczony. - Idź proszę odpocznij, zgoda moja Amalio...?
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Pokiwałam powoli głową, patrząc na niego znacząco. Jak blisko Ray był z rodziną królewską? Wiedziałam jedynie, że książę Anthony bardzo go lubię, dlatego często miał warty pod jego pokojem, bo tak sobie życzył chłopiec. A z królem? Jak był blisko? Królowa też musiała go znać, przynajmniej z imienia i nazwiska, jeśli kręcił się blisko króla.
- Będziesz musiał mi o tym więcej powiedzieć. Niedużo o tobie wiem, żołnierzu - powedziałam, rozglądając się na boki i szybko podchodząc do niego. Położyłam dłoń na jego policzku i złożyłam czuły pocałunek na jego wargach, nie zbyt długi ale i nie przeciągły i pospiesznie się odsunęłam. - Już... już sobie idę - zapewnilam, posyłając mu delikatny uśmiech.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Opowiem ci wszystko, jeśli tylko nadarzy się okazja - zapewniłem miękko, z łagodnym uśmiechem, bo nie umiałem pozostać bez uśmiechu po pocałunku tej pięknej kobiety. - Ale teraz idź odpocznij i wszystko będzie dobrze - dodałem pokrzepiająco moją ukochaną kobietę i lekko skinąłem głową. - Porozmawiamy jutro, dobrze? Też zamierzasz być w szklarni...?
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Tak, królowa pozwoliła mi tam popracować jeszcze przez kilka dni. Uznała że jestem zbyt blada i że każde słońce mi się przyda - mruknęłam, uśmiechając się lekko. Nie chciałam odchodzić, chciałam z nim jeszcze trochę pobyć. Nawet jeśli musiałabym stać jeszcze przez godzinę czy dwie... - Obiecujesz że przyjdziesz? - upewniłam się szeptem, nadal nie ruszając się z miejsca.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Pokręciłem cicho głową nad głupotką mojej kochanej tak mądrej Amalii. Rozejrzałem się (choć było to zbędne, było cicho i spokojnie) i podszedłem bliżej kobiety, ujmując jej twarz w dłonie i spokojnie, czule i odpowiednio długo całując ją, smakując chwilę szczęścia. W końcu jednak odsunąłem się na centymetr.
- Obiecuję, że przyjdę, moja droga... Nie ominę żadnej chwili z tobą - zapewniłem ją głosem miękkim i czułym. Dopiero po kilku dłuższych chwilach cofnąłem się na swoją pozycję.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko, pełna energii, pomimo że za mną był długi i pracowity dzień.
- Nie jestem pewna czy dam radę zasnąć, bo ciągle chodzisz mi po głosie, żołnierzu - szepnęłam, zasysając dolną wargę i powoli, tyłem zaczęłam się wycofywać. Jeszcze przez chwilę ciesząc oczy jego widokiem. - Dobranoc, kochany - pożegnałam się w końcu i obróciłam, spokojnie i niespiesznie odchodząc.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Słodkich snów - zgodziłem się miękko, odprowadzając ją spojrzeniem po korytarzu. Z uśmiechem stałem pod drzwiami do końca swojej warty, ciesząc się jak jakieś dziecko, a jednocześnie nie mogąc wyjść z podziwu, dla... dla niej. Dla jej szczerości, dla jej oddania, równemu... mojemu oddaniu?
Nie zorientowałem się nawet kiedy już rozpostarł się za oknami świt, a opiekunki księcia przyszły budzić młodego następce tronu. Z cichym westchnieniem ruszyłem spod drzwi do budynku garnizonu straży by wykonać odprawę, a po niej wpadłbym do pokoju i przebrał się w coś wygodniejszego. Pójdę na śniadanie, tak to też dobry pomysł... A potem pójdę do Amalii. Prześpię się siedząc z nią, to jest dobry pomysł, do wieczora mam wolne, a chce jej dotrzymać towarzystwa bardzo...!
Tak więc z poduszką pod pachą znalazłem się w szklarni, gdzie moja Amalia już ciężko pracowała. Oh, kiedy ona w końcu odpocznie porządnie? Moje biedactwo...
- Przyszedłem dotrzymać towarzystwa - wyjaśniłem z sennym uśmiechem. - Bardziej lub mniej przytomny...
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Uśmiechnęłam się do niego, przechylając lekko głowę na bok. Wyglądał niesamowicie, widać było że był zmęczony, ale jego miękkie spojrzenie i roztrzepane włosy nadawały mu tyle słodyczy, że najchętniej bym go zjadła tu i teraz. Szkoda, że było to kompletnie niemożliwe.
- Chcesz tu leżeć? - zapytałam, odkładając długopis i podnosząc się z wygodnego krzesła. Podeszłam do niego pospiesznie i ujęłam jego twarz w dłonie. - To chyba nie jest najlepszy pomysł, żołnierzu. Nie wypoczniesz należycie, a nie możesz być niewyspany na warcie... - szepnęłam i musnęłam jego wargi swoimi ustami.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Ale gdybym poszedł spać, to nie zdążyłbym spotkać się z tobą przed wartą - wyjaśniłem z westchnieniem i przyciągnąłem dodatkowo moją kobietę do siebie, by skraść jej słodkiego całusa. Uśmiechnąłem się radośnie, choć nadal przymulony. - Ułożę się obok, na tej ławce, z poduszką i będę ci towarzyszył, choć nieco mniej aktywnie niż ostatnio... - wskazałem ruchem głowy na wiklinową ławkę, na która też była wyłożona poduszkami.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Zaśmiałam się i wtuliłam w jego ramię, przymykając na chwilę powieki. Znalazłam się gdzieś zupełnie indziej. Nie byłam w stanie opisać gdzie, bo to miejsce nie miało kształtów, czy kolorów, za to było pełne pozytywnych uczuć. Chciałabym tam zostać już na zawsze. Jednak kiedy tylko otworzyłam oczy wsyztsko się rozpłynęło, a ja znów stałam w szklarni z moim Raymondem. Dobrze, że on był prawdziwy, to się w liczyło najbardziej.
- Ja się bardzo z tego cieszę, ale też martwię... Nie musisz tu być cały czas, możesz powiedzieć chwilę i ja się bardzo cieszyć, a gdy tylko poczujesz mocniejsza senność to pójdziesz do siebie... - zasugerowałam, gładząc go po twarzy.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Zgoda, niech będzie - powiedziałem miękko z uśmiechem i jeszcze raz pozwoliłem sobie na głębszy i nieco dłuższy pocałunek. Uśmiechnąłem się zadowolony, smakując jej ust i musiałem przyznać, że było to znacznie lepsze niż sen.
- Daj mi szansę, odpocznę u twojego boku, więc wszyscy będą szczęśliwi, zobaczysz.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Szczęśliwi może i tak, ale nie wiem jak się ma do szczęścia wysłanie - powedziałam rozbawiona, klepiąc go delikatnie po piersi a następnie odsuwając się od mężczyzny. - Wiesz, że chce z tobą spędzać czas... Czuję się twoja i chce być z tobą. To że odeślę cię do łóżka za jakiś czas mówi tylko o tym, że martwię się. Rozumiesz to, parada? - upewniłam się.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Oczywiście kochana, rozumiem - pokiwałem potulnie głową. - W końcu pewnie na twoim miejscu też odesłałbym cię do pokoju w te pędy... Na szczęście jestem wytrwałym żołnierzem i w gorszych warunkach sypiałem, ta wiklinowa ławeczka z poduszkami nie jest nawet w moim top5 - zapewniłem rozbawiony szczerze, a moje słowa nie mijały się wcale z prawdą. W końcu kolejne pokoje z sierocińca czy domów zastępczych umywały się od warunków "przyjemnych".
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Pokręciłam głową, uśmiechając się słabo. No cóż... Nie chciałam mu pokazywać tego, jak bardzo się przejmuje tym co mówi. Miałam ochotę go zapewnić, że teraz i będę starała się mu zapewnić to co najlepsze. I już się zastanawiałam nad rozmowa z królową o tym, by Ray mógł zamieszkać ze mną w jednym pokoju. Choć nie mogłam tego zorbic natychmiast ale postanowiłam że zrobię to najszybciej jak będzie to możliwe.
- No dobra, to się połóż, a ja wracam do pracy... - szepnęłam, gładząc go po ramieniu.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Uśmiechnąłem się radośnie i pocałowałem ją jeszcze ostatni raz w policzek nim dotarłem do wiklinowego fotela i ułożyłem się na nim wygodnie. Było to idealne miejsce obserwacyjne mojej ukochanej tak więcej jeszcze dłuższy czas leżałem i z tylko lekko przymkniętymi oczami obserwowałem kobietę przy pracy. Kilka razy obróciła się do mnie, na co uśmiechnąłem się rozkosznie, zapewniając, że u mnie wszystko w jak najlepszym porządku.
W końcu po jakimś czas sen mnie znużył i przymknąłem powieki na nieco dłuższy czas, pozwalając sobie na rozluźnienie.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Obejrzałam się kilka razy kontrolnie na mojego żołnierza, który patrzył na mnie rozmarzony i co raz uśmiechał się szeroko, że zmęczeniem wymalowanym na twarzy. No co, uparciuch był z niego straszny. Skupiłam się dłuższą chwilę na jednym dokumencie, który musiałam wypełnić. Mialalm z nim problem, a ostatnio królowa Vanessa tłumaczyła mi jak je wypełniać, więc musiałam się mocno skupić by sobie wszystko przypomnieć. Dostawałam coraz więcej poważnych obowiązków i byłam coraz bliżej samej królowej. Cieszyło mnie to niezwykle, że najważniejsza kobieta w państwie tak bardzo mi ufa.
I kiedy odrowicilam się po dłuższym czasie zobaczyłam że Raymond zdążył zasnąć. A mówiłam mu że ma mi dać znać! I że ma iść się wyspać do siebie. Wzięłam głęboki oddech, przyglądając mu się przez dłuższy czas. Jakby na chwilę wszechświat się zatrzymał, a ja mogłam tylko patrzeć na jego rozluźnioną i spokojną twarz. Nie mogło mu być wygodnie na tej ławeczce. Ale przynajmniej zasnął usatysfakcjonowany, że nie zauważyłam tego i mógł ze mną zostać.
Podniosłam się z miejsca i sięgnęłam po koc, który leżał w szafie przy ścianie wrac z dodatkowymi poduszkami. Podeszłam do mężczyzny i odkryłam go, przykuwając przy nim. Pogładziłam go po włosach i policzku, uśmiechając się delikatnie.
- Mam nadzieję, że się wyśpisz, żołnierzu - szepnęłam prawie bezgłośnie i musnelam jego skroń wargami, a potem wróciłam do swojej pracy, starając się nie hałasować.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Po znacznie dłuższej chwili dopiero wybudziłem się ze snu. Poznałem, że po znacznie dłuższej, bo dokumenty, które miała do wypełnienia Amalia, teraz leżały wypełnione na boku, a sama kobieta kończyła już chyba pracę układając faktury w segregatorach. Uśmiechnąłem się miękko ciesząc na jej widok jak małe dziecko na widok tęczy - piękna w najczystszej postaci.
Uniosłem się powoli, a koc opadł z moich ramiona. No tak, oczywiście, że zadbała o to by nie było mi zimno... Uśmiechnąłem się na to szczerze. Była taka kochana.
- Jak ci idzie? - zapytałem miękko, przecierając twarz i zaraz uśmiechając się czule.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Drgnelam zaskoczona nagłym przerwaniem ciszy, a potem obrocilam na chwilkę głowę, uśmiechając się do mężczyzny.
- Już kończę, Ray - odparłam zgodnie z prawdą i wróciłam wzrokiem do stołu. - Miałam mały problem, ale udało mi się go rozwiązać, a resztę szybki uzupełniam - dodałam, uśmiechając się sama do siebie. Czułam na siebie jego spojrzenie. - Nie bolą cię plecy, czy szyja? - zapytałam, odkładając ostatnia kartkę do segregatora i obracając się do niego.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Nic czego twoje dłonie nie złagodzą - powiedziałem miękko, z uśmiechem. Powoli wstałem z bezgłośnym westchnieniem i podszedłem do Amalii, prostując sobie barki. Pocałowałem ją w czubek głowy i usiadłem obok, układając wypełnione papiery dokładniej. Spojrzałem czule na kobietę z uśmiechem. - Pomóc ci to potem wszystko przenieść do gabinetu? - zapytałem miękko.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Jasne, z chęcią przyjmę dodatkową parę rąk do noszenia tego wszystkiego - szepnęłam, podchodząc blisko i muskając dłonią jego twarz. Delikatnie przeciągnęłam palcami po linki jego szczęki, obserwując dokładnie wyraz jego twarzy. - Ale teraz... Teraz mam chwilę... Wolną i całą dla ciebie, Raymond.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline