Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Taka z ciebie złodziejka? - zachichotałem, rozpinając w końcu kilka zbędnych guzików munduru. Uśmiechnąłem się czule, opierając się o poduszki i pochylając lekko, wtulając nos we włosy kobiety, włosy, które tak bardzo lubiłem, ich zapach ich dotyk i ich lśnienie... Chciałbym by moje dzieci miały takie śliczne włosy.
- W porządku, nie jestem na służbie, więc nie doniosę na takie poczynania moja droga - przyznałem miękko. - Ale powiem ci szczerze, że wszystko co mogłabyś ukraść ja ci z chęcią oddam...
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Z zachłanności wezmę wszystko i jeszcze więcej, a oddam ci podwójnie, żebyś nie był stratny - szepnęłam, odprężając wiem jego ciepły oddech we włosach, jego słonie głaszczący moje ciało... To wszytsko było jak sen z którego już niedługo miałam się wybidzić. Dlaczego wcześniej go nie zauważyłam. Byłam zajęta... Ale naprawdę aż tak? Byłam tak bardzo zaabsorbowana swoimi zajęciami, że przegapiłam te piękne oczy? Ten bajeczny uśmiech? Te silne ramiona? Te śmiałe ale delikatne dłonie? Przegapilam...? - Myślę, że chce czegoś więcej - szepnęłam po chwili.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Zmarszczyłem brwi, całując ją lekko w ucho, a potem spoglądając na nią z odrobiną dystansu, by objąć całą jej śliczną twarz w wzrokiem.
- Czego, moja Amalio? - zapytałem szczerze ciekaw. - Co jeszcze mogę ci dać? - dopytałem dalej, obserwując ją miękkim spojrzeniem zakochanych oczu. Bo jak inaczej mogłem na nią patrzeć, skoro od tak dawna jedynie na nią mogłem zerkać w taki sposób, a teraz jawnie szeptałem jej swoją miłość na ucho, przy każdej możliwej okazji.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Więcej... - powtórzyłam, patrząc w jego ciemnoniebieskie, głęboki oczy. Na chwilę się w nich zgubiłam, przepadając na kilka sekund z ale zaraz znów się odnalazłam. - Wiesz że... - zaczęłam powoli. - Już od pierwszego spotkania poczułam się tak, jakby znała cię od lat? - zapytałam. - Jakbyś był starym przyjacielem sprzed lat, jakbyśmy kiedyś już się w sobie zakochiwali, a potem przez coś głupiego rozstali. I tamto spotkanie na balu... Przypomniało mi że zrobiłam wielką głupotę. Że wiem, że Cię kocham i nie chce się z tobą nigdy więcej rozstawać - wyjaśniłam spokojnym głosem, wpatrując się w Raya. - Kochan Cię - powtórzyłam, by posmakować tych słów jeszcze raz.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Jako iż pod twardą skorupą i silną postawą żołnierza, chowało się miękkie serce, poczułem jak ten biedny organ zaraz z ekscytacji wyskoczy mi przez gardło. Szepnąłem cichutko imię mojej kobiety, zupełnie rozczulony jej słowami, i pocałowałem czule i przeciągle, z taką ilością mojej miłości ile tylko miałem w zanadrzu.
- Też cię kocham, Amalia - zapewniłem ją miękko. - Niemal od pierwszej chwili gdy dołączyłaś do nas do pałacu na stałe. Byłem tak głupi, że od razu do ciebie nie podszedłem, czaiłem się bez sensu, tracąc okazje na tak piękne chwile, jakie znamy dziś... - westchnąłem. - Na szczęście nadrobimy... wszystkie nadrobimy - przytaknąłem sam sobie i pocałowałem Amę jeszcze raz. - Już się mnie nie pozbędziesz...
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- A ty mnie - zapewnilam. - Aż oboje się sobą zmęczymy, odetchniemy, a potem wrócimy do nękania sobie nawzajem - mruknęłam rozbawiona. - Co najgorszego może się stać...? Hmmm... - Zmarszczyłam lekko brwi, ale zaraz otrzasnelam się. - nie, chyba nie powinnam w takim momencie myśleć nad najgorszym scenariuszem - stwierdziłam, parskajac krótkim śmiechem i zaraz przyciągając mężczyznę do siebie. - Teraz chcę ci powtarzać te słodkie kocham cię aż do momentu gdy mi zbrzydnie. A myślę że będę potrzebować dużo, dużo,duuużo lat aby do tego doszło.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Woho, nie zrobiłaś złego scenariusza...! Co oznacza, że oficjalnie nasza miłość nie ma złych scenariuszy - podsumowałem wesoło z uśmiechem, rozbawiony mrucząc i obsypując całą twarz Amalii całusami. - Myślę, że ci nie zbrzydnie - szepnąłem cichutko, naszą prywatną tajemnicę. - Bo wiesz, wyznanie miłości odpowiedniej osobie, to niesamowite osiągnięcie, zdarza się tylko raz w życiu... Dobrze, że nasze kocham wyszło akurat w takich pięknych okolicznościach, obustronnie odwzajemnione... - przyznałem miękko, wpatrzony zakochanym spojrzeniem w moją kobietę.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Tak, to bardzo, bardzo dobrze... Ale inaczej być po prostu nie mogło - stwierdziłam rozbawiona. - Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy - powtórzyłam po niem miękkim i cczulym głosem. Bo brzmiało to cudownie. Trochę tak, jakby cały świat mógł się zawalić a to by między nami nic nie zmieniło, zupełnie nic!
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Dokładnie - szepnąłem miękko, trącając jej nosem swoim nosem, a w końcu pocałować ją czule w usta, smakując jej wargi z czułością i oddaniem. Tak, czułem się jej oddany. Pogłaskałem ją po włosach, które niesamowicie lśniły, które tak bardzo mnie zauroczyły i fascynowały. Z uśmiechem, zamruczałem głęboko całując ją jeszcze czule.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Siedzieliśmy tak jeszcze dłuższą chwilę, zatapiając się w tej chwili, a dokładniej tonąć w sobie nawzajem. Miłość to było coś, czego potrzebował każdy człowiek w niezliczonych ilościach. A ja właśnie znalazłam człowieka, który taką dawkę był w stanie mi zapewnić.
Ale sielanka nie mogła trwać zbyt długo. W końcu podnieśliśmy się z miejsca, jednak Ray nie chciał mnie opuszczać jeszcze. Cieszyłam się z tego, bo samo to, że mogłam na niego spoglądać, dawało mi dużo siły.
- No dobrze, to możesz albo odpocząć, albo coś mi pomóc, jeśli masz siłę - zaproponowałam, sięgając po kubek z niestety już ostygnietą herbatą.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Pomogę Ci - zapewniłem ją miękko, idąc za kobietą do stołu, gdzie usiadłem zaraz obok z zadowoleniem. Pochyliłem się bliżej dokumentów z uśmiechem trącając lekko ramieniem ramię mojej Amalii. - Mam wartę dopiero za jakiś czas mogę sobie pozwolić na towarzystwo mojej Amalii, a jeśli będę mógł się na coś przydać to już w ogóle pełnia spełnienia - podsumowałem zadowolony.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- I tak nie dostaniesz żadnej dużej pracy. Jak dla mnie mógłbyś siedzieć i pachnieć. Lubię na ciebie poczekam - szepnęłam z uśmiechem. Podałam mu plik kartek. - To jest kuchnia, rozdziel ich według preferencji - wyjaśniłam, uśmiechając się do niego delikatnie. - Nie musisz się spieszyć, Ray - dodałam. - A w międzyczasie możesz przejść się po coś do picia dla siebie - zasugerowałam, skupiając wzrok na swojej pracy.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Nie przejmuj się moja droga, twój żołnierz umie o siebie zadbać porządnie - zapewniłem ją miękko i zacząłem przeglądać karty z nazwiskami oraz rubryki do wypełnienia. To było całkiem zabawne, znałem w dużej większości tych ludzi, oczywiście prócz nowych pracowników których było całkiem sporo (widocznie po fali odejść na emeryturę trzeba było uzupełniać zespół). Starałem się jak tylko najlepiej umiałem by wykonywać pracę najlepiej jak tylko umiałem, w końcu naprawdę chciałem być przydatny!
Kiedy skończyłem, zaproponowałem że pójdę po coś dla nas do picia. Gdy wracałem jednak z lemoniadą, nie spodziewałem się następujących wydarzeń.
- Słodka lemoniada dla najsłodszej Amalii....! - zawołałem śpiewnie od progu ze śmiechem. Zaraz jednak spoważniałem i stanąłem mentalnie na baczność gdy ujrzałem królowa Vanesse, która przyszła do Amalii.
- D-dzień dobry, wasza wysokość - powiedziałem zaraz z powagą, choć wyglądałem i czułem się niepoważnie.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Właśnie tego się obawiałam. Myślałam jednak że uda mi się jakoś go cofnąć, ale królowa Vanessa patrzyła ciągle na mnie, stojąc tyłem do wejścia. Gdy tylko rozbrzmiał rozbawiony głos Raymonda obie obróciliśmy się na niego. Królowa ze zdziwieniem, a ja z lekką paniką, aż krew odpłynęła mi z twarzy.
- Wasza Wysokość... - zaczęłam, ale królowa uniosła swoją zgrabną, szczupłą dłoń, a ja momentalnie zamilkłam.
- Witaj gwardzisto - odparła ze spokojem, w jej oczach dostrzegłam błysk ciekawości. - Cieszę się, że dba pan o pannę Beasley, nie wiedziałam jednak, że do pana obowiązków należy również przy leżenie napojów - dodala. Jej twarz nie wyrażała zbyt dużo, jakby była trochę zamarznięta i nie dało się z niej wyczytać czy jest zła, zawiedziona, zirytowana czy może jednak rozbawiona całą sytuacją.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
- Cóż, niektóre obowiązki dyktuje życie - odparłem fachowym tonem, z cichą nadzieją, że król Henry, mój całkiem dobry znajomy Henry, kiedyś powiedział jakieś dobre słówko o mnie. - Moja warta nad książęcą mością rozpoczyna się wieczorem - kontynuowałem dalej ze spokojem. - Teraz trwa czas mojego czasu wolnego, toteż postanowiłem dotrzymać czasu pannie Beasley - przyznałem miękko, starając się nie zawahać w żadnym ze słów.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Oboje staliśmy na baczność, nie wiedząc czego mamy się spodziewać po naszej władczyni. Ta kobieta wydawała się być nie do odczytania. Przełknęłam z trudem gulę w gardle, wyczekując jej odpowiedzi. A ona wzięła głęboki oddech, wplątując ramiona za sobą i skierowała łagodne spojrzenie na mnie.
- Pasuje ci towarzystwo gwardzisty, Amalio? - zapytała mnie z nutą ciekawości, ale przede wszystkim dużej ilości powagi.
- Tak, Wasza Wysokość, gwardzista Holden dotrzymuje mi towarzystwa już od jakiegoś czasu - przyznałam się.
- Gwardzista Raymond Holden - powiedziała królowa jakby była czuła jakieś fakty ze sobą. uśmiechnęła się jedynie kącikami w ust. Wyglądała niezwykle dystyngowanie i wytwórnie, jakby kompletnie nie należała do tego świata, a jednocześnie była mu tak bliska. - Rozumiem. Jednakże, teraz potrzebuje porozmawiać z panną Analizą - zaznaczyła stanowczo.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Pokiwałem ze zrozumieniem głową, jednakże skoro już miałem w rękach te dwie lemoniady, to podszedłem bliżej i odstawiłem je na stolik.
- W porządku, zostawiam więc panie same... Smacznego i owocnej pracy - podsumowałem miękko i kłaniając się i puszczając oczko Amalii, oddaliłem się poprawiając mundur i doprowadzając się całego do porządku. Złapię się z moją kobietą nieco później w takim razie, jednak nie straszne mi było oczekiwanie.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
Królowa nie dopytywała o nic, ani nie dała żadnych znaków o swoim niezadowoleniu. Po prostu wróciła do tematu najbliższego spotkania, które przyszła że mam omówić na spokojnie przed oficjalnymi ustaleniami. Często tak robiłyśmy. Najpierw luźno rzucaliśmy pomysły, a potem spotykaliśmy się już tak na poważnie i wybieralyszmywsztsko.
Na koniec jednak dała mi do zrozumienia, że liczy na to, że moja praca będzie niezmienna. Zapewnilam ją o tym z pełnym przekonaniem. Obdarowała mnie swoim delikatnym uśmiechem mówiąc "cieszę się", ale jej spojrzenie było jakby... Dwuznaczne. Nie byłam pewna czy mówiła to z myślą o mojej pracy, czy o Raymondzie. Miałam nadzieję że chodziło o jedno i o drugie.
Wieczorem zrobiłam sobie długo spacer po pałacu, szukając gdzie Ray ma dziś warte, bo nie zdążył mi powiedzieć. Stal pod drzwiami komnaty księcia.
- Nie zajmę ci dużo czasu - zapewnilam, podchodząc do niego. Było na tyle późno że raczej już nikt prócz gwardzistów, czy pojedynczych pokojówek nie kręcił się po pałacu. - Wszystko w porządku?
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline
Spojrzałem nieco zaskoczony na Amalię, która pojawiła się w ciemnym korytarzu. Uśmiechnąłem się łagodnie, kiwając głową i lekko dygając głową.
- Spokojnie, wszystko jest w porządku - zapewniłem ją lekko przyciszonym tonem. W końcu za drzwiami spała nasza książęca mość. - Chyba... królowa nic nie mówiła, czyż nie? Było w porządku? Nie robiliśmy nic złego przecież - wzruszyłem lekko ramionami z miękkim uśmiechem.
Bo nasza miłość nie ma złych scenariuszy
Offline
- Dobrze, że nie weszła z 15 minut wcześniej, wtedy mogłabym mieć problemy. Ty miałeś wolne, ale ja pracowałam - mruknęłam, wypuszczając powietrze z płuc że świstem, ale na moich wargach rozciągał się szeroki uśmiech. - Chyba... Nie była zła. Wydaje mi się, że bardziej się zaskoczyła? Sama nie wiem... Jestem tu od roku i po prostu wcześniej nic poza pracą mnie nie interesowało, może się nie spodziewała i tyle. - Wzruszyłam lekko ramionami. Stałam w stosownej odlegosloci od mężczyzny, bow widziałam, że podczas warty, niezbyt mógł się rozpraszać, a ja go wystarczająco mocno dezorientowałam samym staniem obok. - Mam nadzieję, że tobie też nic nie zagrozi takie potocznie się spraw... Czulabym się źle gdybyś został odsunięty od czegoś - szepnęłam z wyrzutami sumienia.
"Będę twoim długim snem, póki śmierć i jeszcze dzień."
Offline