Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Pociągnęłam nosem i przysnelam się do Zaffa, okierajac głowę o jego tors.
- Źle zrobiłam - szepnęłam, zamykając oczy. Wzięłam głęboki oddech. - Nie można wytłumaczyć się z kłamstwa... Zawsze jest złe, ale nie chcę być już z dala od ciebie... Nie chcę, Zaff - wymamrotałam. - Więc jestem. - Uśmiechnęłam się, wtulając się w niego.
Offline
- Kłamstwo nie zawsze jest złe - mruknąłem tylko, ale po prostu otuliłem ją czule. - Cieszę się, że jesteś... - dodałem zaraz z uśmiechem. - Nienawidzę myśli, że jesteś dalej, niż na wyciągnięcie ręki - westchnąłem cicho, kiwając się z nią na boki z lekkim uśmiechem. - Okej? Już jesy okej? Nie przejmuj się niczym, kochanie... jesteś ze mną, to jest najważniejsze...
Offline
- Jest okej - przytaknęłam, zadzierając brodę i spoglądając z uśmiechem na twarz wampira. Wyciągnęłam dłoń i Pogładziłam go po policzku. - W porządku... Wybacz, ja... Starałam się o tym nie myśleć. O kłamstwie. I... Nie chcę o tym myślęć po prostu. - Wzięłam głęboki oddech i odsunęłam się od niego. - Mamy czas. Dla siebie. Dużo czasu. Dziś mamy go dużo...
Offline
- Przyjemnie to słyszeć - przyznałem z uśmiechem i przeczesałem palcami włosy ukochanej. - Na co masz ochotę? Jak chcesz spędzić ten czas ze mną? Mamy pewnie wiele możliwości - uśmiechnąłem się czule. - Wysłucham i spełnię każdą - dodałem ciszej, uśmiechając się szeroko.
Offline
Wzruszyłam ramionami.
- Musimy robić coś nadzwyczajnego? - zapytałam, uśmiechając się. - Ou, jesteś w pełni sił... - mruknęłam bardziej do siebie, obrzucając Zaffa spojrzeniem od czubka głowy po koniuszki palców u stóp, a potem znów wróciłam do jego twarzy. - Nie wiem... Mamy 30 minut do jedzenia - stwierdziłam, uznając w myślach że to by było niezręczne gdybyśmy się rozebrali, a jedzenie przyszło by po chwili. Westchnęłam trochę sfrustrowana. - Możemy po prostu dalej razmawiac...?
Offline
Pokiwałem głową z uśmiechem i pociągnąłem ją za rękę na kanapę. Usiadłem pierwszy, samemu sadzając sobie Ellę na kolanach, tak jak zawsze. Można by uznać, że sadzałem ją sobie jak dziecko na kolanach, ale lubiłem gdy była blisko mnie, kiedy się we mnie wtulała i kiedy pocierała lekko dłonią po torsie, słuchając bicia serca.
- Wybacz, jestem trochę nabuzowany energią i jestem bardziej... prowokujący niż kiedy piję mniej krwi. Wiesz, jaki byłem, kiedy codziennie pijałem sobie lampkę krwi, byłem prawdziwym wampirem... A teraz i tak się sporo zmieniło - westchnąłem cicho, ze słabym uśmiechem.
Offline
Pogładziłam go po policzku jedną dłonią, a drugą ułożyłam na jego torsie.
- Jak dla mnie jesteś najprawdziwszym wampirem zawsze - szepnęłam, zagryzając dolną wargę. - Ale czuć że twoja aura jest wzmocniona. No i widzę, jak nabrałeś sił - dodałam. - I że dobrze ci z tym. Chciałabym ci częściej dawać swoją krew. Żebyś się tak czuł. - Uśmiechnęłam się do niego ciepło. - Więc nie przepraszaj mnie za to. Ja się bardzo cieszę.
Offline
Skrzywiłem się nieco, zakładając jej włosy za ucho.
- Nadal czuję się... winny. Kiedyś nigdy tego nie odczuwałem w ten sposób, picie krwi było dla mnie jak jedzenie naprawdę czegoś niesamowitego. Ale odkąd wyrzucono mnie z twojego domu... Boję się pożywiać, nawet jeśli znaleźliśmy sposób, by robić to w bardziej dyskretnym miejscu - przyznałem, delikatnie głaszcząc nogę Elli, gdzie od wewnętrznej strony pewnie widniały małe dwie ranki.
Offline
- Oboje wiemy, że to nie jest złe, gdy chce tego i ja i ty - szepnęłam, pochylając się w jego stronę i trącając jego nos swoim nosem. - Jak dla mnie to cudownie, że znów czujesz się na siłach. Lepiej bawisz się na siłowni, pewnie masz więcej siły podczas dni, ktore wciąż są dla ciebie ciężkie, a nocą możesz pracować i pracować... - Uśmiechnęłam się promiennie. - Tyle wsparcia mogę ci teraz dać. Póki nie rozwiąże konfliktu z rodziną. Póki nie zalagodze ich stosunku do ciebie. Nie zabraniaj mi...
Offline
Pokiwałem głową z lekką pokorą. Chciała dobrze i nie mogła nic poradzić na to, że nie mogłem jej zabronić. Kochałem jej krew, kochałem pić krew i mimo iż teraz nie mogłem, to kochałem chodzić z wysuniętymi kłami, taki jak zawsze. Uwielbiałem być wampirem, mimo wielu przytyków nigdy się tego nie wstydziłem. A Ella miała rację, jeśli obie strony się na to zgadzały tego chciały... To nie ma problemu.
- Twoja krew... Nadal smakuje cudownie - przyznałem cicho. - Kiedyś smak mi się nudził, ale twój smak nigdy mi się chyba nie znudzi... - przyznałem czule.
Offline
Zaśmiałam się.
- To dobrze. Nadzwyczajne wyróżnienie - szepnęłam, muskając wargami jego wargi, a potem znów się prostując i przyglądając jego twarzy. - Dużo rzeczy się zmieniło, odkąd się spotkaliśmy. Kiedyś bałam się, a teraz chce żebyś był po prostu sobą. A wiem, że będziesz sobą tylko wtedy, gdy będziesz czuł się "prawdziwym" wampirem. Cokolwiek to znaczy - szepnęłam uśmiech usta. Bo dla mnie był nim zawsze. - Zmieniliśmy się. - Pogładziłam go po policzku i szyi.
Offline
- No tak, zmieniliśmy się... - przytaknąłem. - Ale na lepsze. Myślę, że zmieniamy się cały czas na coraz, coraz lepsze - dodałem z uśmiechem, kiedy jej dłonie sunęły po mojej twarzy i szyi. Lubiłem jej dotyk. - Stałaś się pewniejsza siebie, odważniejsza i wiesz, że częściej chodzisz z wysoko uniesioną głową? Z gracją, jak wampirzyca - zauważyłem rozbawiony.
Offline
- Zaczęłam to zauważyć - szepnęłam trochę zawstydzona. - Że nabrałam takiego... Szyku? Oh... Nie, to chyba za dużo powiedziane. Mam takie drobne odruchy, niewielkie. Mało widoczne - wymamrotałam, kręcąc nosem. Przeciegnelam palcami po jego obojczyku, aż do ramienia i z powrotem. - A ty? Ty nabrałeś delikatności. Niezwykłej. Tej tutaj - szepnęłam, delikatnie stukając palcem w jego skroń. - Ty zmieniłeś się wręcz nie do poznania. Mam nadzieję, że wciąż czujesz się mimo wszystko sobą... A nie kimś innym...
Offline
- Wiesz, teraz czuję znacznie bardziej sobą niż kiedyś - uznałem z wolna. - Chyba zawsze taki byłem, najmłodszy z rodzeństwa, trochę dziwny, lubiący spacery po lesie... Dzięki temu, że przebywam z tobą, odnalazłem w sobie tą delikatność i muszę przyznać, że bardzo ją lubię. Siła wampira, lecz dotyk motyla... - uśmiechnąłem się rozbawiony.
Offline
- Wbrew pozorom, teraz jesteś silniejszy niż ci się może wydawać... Ile już zniosłeś ciężarów? I wciąż jesteś dobrej myśli, wciąż widzisz dobra przyszłość. Też ją widzę! Nasz, dobrą przyszłość. Jest piękna - szepnęłam, wciąż się uśmiechając do niego rozmarzona. - Czy dałbyś radę osiągnąć coś takiego sam? Ja bez ciebie nigdy bym się nie odważyła wrócić do domu. Pewnie siedziałabym teraz w mieszkaniu, tak jak zawsze, nie robiłabym nic nadzwyczajnego. Moje życie by po prostu mijało, a ja nawet bym nie szukała sensu "po co to?". A teraz wiem. Dla ciebie. To wszystko dla ciebie, właściwie to dla nas. - Zachichotalam.
Offline
Zachichotałem cicho, kiwając głową.
- Cieszę się, że nawet jeśli w taki dość drastyczny sposób, ale oboje znaleźliśmy sobie prawdziwe cele - przyznałem i teraz to ja pocałowałem Ellę, a nie na odwrót. - Nawet jeśli zajęło nam to trochę czasu i napotkaliśmy problemy... wyjdziemy na prostą. Krok, po kroczku... Po malutko... - uśmiechnąłem się i skradłem kolejny i kolejny pocałunek i skradł bym ich jeszcze wiele, gdyby nie dzwonek do drzwi.
- Musisz otworzyć... - westchnąłem, wypuszczając czarodziejkę z objęć.
Offline
- Czas mija za szybko - bąknęłam trochę rozgniewana niewiadomo właściwie na co.
Odrzuciłam włosy na plecy i podnioslam się z kolan Zaffa, aby pospiesznie podejść do drzwi, zgarnelam jeszcze swoją torebkę, w której miałam portfel. Odebrałam nasze jedzonko, płacąc za nie i dziękując czarodziejowi z uśmiechem oraz kiwnięciem głową. Zamknęłam drzwi i postaoalam wszystko na blacie, spoglądając na wampira.
- Jesteś jeszcze głodny, prawda? - zapytałam. - Bo ja tak - oznajmiłam rozbawiona, przyglądając się mężczyźnie, który siedział i że spokojem mi się przyglądał. Na wszystkie czary, jaki on był seksowny w tym momencie, aż coś we mnie drżało.
Offline
- Trochę zjem, nie będę wybrzydzać - zaśmiałem się cicho i zaczesując jeszcze trochę wilgotne włosy. Wstałem z kanapy i podszedłem do Elli by sięgnąć do siatki i wyciągnąć nasze zamówienia. -Dla ciebie pewnie z warzywami... A dla mnie ten mięsny? - zapytałem, przyglądając się dwóm zawiniętym burgerom.
Offline
Pokiwałam głową.
- Tak, zgadłeś - przyznałam, uśmiechając się do wampira.
Podeszłam do szafki, by wyciągnąć talerze, oraz szklanki na wodę, postawiłam wszystko na blacie, a Zaff nalał nam picia. I usiedliśmy przy stole by zacząć powoli jeść posiłek. Zerkałam co chwila kontrolnie na mężczyznę, sama nie wiem czemu. Chyba byłam pobudzona.
- Próbowałeś przekazac swoje prace w redakcji? Aby zrobili z nich oddzielną rubryczke? - zapytałam zaciekawiona, po chwili ciszy między nami.
Offline
- Ostatnio pokazałem kilka z nich redaktorowi. Nie był co prawda przekonany, ale zgodził się wybrać jedno i raz dać do druku - przyznałem. - Ale tylko na próbę, nie dostanę własnej rubryki, chyba że się przyjmie. Rozumiesz, wyznania wampira mogą nie być poczytne, a nawet budzić niechęć, więc nie chce ryzykować - wyjaśniłem, powoli jedząc burgera. - rozumiem skąd te obawy szczerze mówiąc... Sam nie wiem jak czarodzieje zareagują na te wyznania. Chyba wybrał na razie coś miłego, moje rozmyślania o tym... um pamiętasz jak rozmawialiśmy z tym małym? Kiedy kupowałem sobie ubrania...? - uśmiechnąłem się lekko na samo wspomnienie. - A on stwierdził, że jestem super...
Offline