Wyspa pełna kłów pazurów i magii!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Pokiwałam grzecznie głową i objęłam jeszcze wampira by musnąć jego wargi swoimi.
- Zadzwonię za parę chwil... Obiecuję - szepnęłam. - Dobrej nocy, skarbie - powiedziałam, gładząc go po policzku z czułością.
Nie powiem do widzenia czy żegnaj nie było takiej opcji. Mówię mu dobranoc, bo za chwilę znów się zobaczymy, rozdziela nas sen, odpoczynek, nic poza tym. Mocno to chciałam wierzyć, bardzo mocno.
Odsunęłam się i stanęłam w windzie, łapiąc się poręczy by się o nią wesprzeć. Uśmiechnęłam się do Zaffa uspokajająco.
- Nic mi nie jest skarbie. Jestem szczęśliwa, pamiętasz? - szepnęłam, gdy drzwi zaczęły się zamykać. - Kocham cię - powiedziałam głośniej na koniec.
Tak, do były najlepsze słowa. Najpiękniejsze i najbardziej trafne.
Offline
- Ja... ciebie też - powiedziałem do zamykających się drzwi. Dlaczego do drzwi? Dlaczego nie mógłbym jej mówić tego prosto w twarz, gdy będziemy leżeć w łóżku, z miłością się w siebie wpatrując? Dlaczego nie dane nam jest w spokoju się kochać? W takich chwilach tęskniłem nawet za momentami, gdy była moim więźniem, a ja jej. Kiedy nikt nam nie przeszkadzał, gdy zamykałem drzwi i odcinałem nas od świata... Wtedy było dobrze.
Obróciłem się na pięcie i wróciłem do taksówki, która faktycznie na mnie czekała. Sam trzymałem kurczowo telefon w rękach, by oczekiwać jej telefonu, by w każdej sekundzie móc odebrać.
Offline
Weszłam do domu zmęczona. Naprawdę zmęczona. Poszłam do kuchni gdzie natknęłam się na Gretę. Dziewczyna uniosła wysoko brew.
- Studia są męczące, ale momentami dramatyzujesz - mruknęła, a kąciki jej ust drgnęły ku górze, choć starała się udawać obojętną.
- Tak... Być może przesadzam - szepnęłam i zaśmiałam się słabo, przysiadając na krześle. Wzięłam głęboki oddech i odprowadziłam wzrokiem młodszą siostrę, która poruszała się wręcz jak duch. Miałam wrażenie, że jej skóra była tak jasna jak Zaffa, co w naszym przypadku nie było zdrowe, a tym bardziej naturalne.
Nie wychodziła nigdzie? Rzadko ją widziałam i myślałam, że jest poza domem ale cos mi nie grało...
Zmarszczyłam mocno brwi z namysłem i wzięłam głęboki oddech. Kawa. Zrobiła sobie do picia kawę i znów ukryła się w swoim pokoju. Uczyła się? To nie był czas sesji, a więc co takiego robiła? Może miała jakiegoś złośliwego wykładowce, który lubił szczegóły? Mhm... Zmartwiłam się, ale niestety to był zły czas. Bo po chwili rozbolała mnie już głowa i kompletnie zapomniałam o czym myślałam.
Zrezygnowałam z robienia sobie picia, za długo by to trwało i nie miałam siły aby robić to ręcznie, a tym bardziej używać magii. Dłonie mi się strasznie trzęsły. Wzięłam kromkę chleba i podreptałam do swojej sypialni. Poskubałam przez chwilę chleb, a potem zdjęłam z siebie ubrania, zarzucając na siebie piżamę. Położyłam się do łóżka, wtulając twarz w poduszkę i sięgnęłam po telefon, wybierając numer Zaffa.
- Cześć, kochanie... Wybacz... Wybacz, że tak długo. Ale już jestem w łóżku. Ty też? taksówkarz był miły, prawda? Poczekał...?
Offline
- Tak, był bardzo miły... Opowiedziałem mu też resztę bajki - zaśmiałem się cicho i usiadłem wygodniej na kanapie, odkładając laptopa na bok. Skupiłem się wyłącznie na głosie w słuchawce, lekko przymykając oczy i próbując sobie wyobrazić, że nie dzieli nas kawał drogi, a tylko kilka centymetrów. - Opowiem ci teraz resztę bajki, jesteś gotowa...? To na czym to stanęliśmy...
Późne popołudnie. Zazwyczaj o tej porze chodziłem na siłownię na parterze mojego budynku. Wstęp był tam dość tani i prosty, a czarodzieje którzy przychodzili ćwiczyć raczej nie mieli obiekcji co do wampira. Musiałem jakoś zagospodarować wiele czasu jakiego miałem, między spotkaniami z Ellą, a pracą, więc siłownia stała się takim, moim stałym punktem. Miałem tu znajomych, trenerzy już mnie całkiem nieźle poznali, pomagali mi czasem w doborze ćwiczeń, oraz z chęcią słuchali historii "co wampir tu robi?".
Nie pierwszy raz powiedziałem Elli że jeśli ma możliwość, to może wpaść po zajęciach, a ja będę tam gdzie zawsze. Znali już moją czarodziejkę, po kilkunastu tygodniach odwiedzania się wzajemnie wszyscy zdążyli się przyzwyczaić i często puszczano ją na salę do mnie, nawet bez karnetu.
Po wypiciu krwi miałem wiele sił, więc nie omieszkałem pobawić się w podnoszenie sztangi. Omawiałem właśnie z trenerem kilka technik, kiedy mój nos wyczuł (mimo powszechnie panującego smrodu potu i testosteronu) zapach mojej słodkiej Elli. Stała w drzwiach i szukała mnie wzrokiem.
- Kochana... - uśmiechnąłem się błogo, podchodząc do niej czym prędzej. - Przyszłaś... Tak się cieszę, że udało ci się do mnie wpaść - westchnąłem zachwycony, nie mogąc się nacieszyć jej widokiem.
(ma na sobie leginsy sportowe, szorty i goła klata, miłej zabawy Ella, wiem że lubisz ten widok).
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy tylko usłyszałam jego głos i nakierwoalam w tamtą stronę spojrzenie.
- Też się cieszę - powedzidzialam cicho, subtelnie spoglądając na ciało Zaffa. Jednak zaraz wróciłam do jego twarzy. - Dokończ ćwiczenia, ja usiądę gdzieś z boku i poczekam na ciebie, wiesz że to nie problem, poza tym - unisolam książkę - mam trochę do poczytania - wyjaśniam, krzywiąc się lekko.
Pogładziłam go delikatnie po twarzy, pocierając kciukiem po jego dolnej wardze.
- Intensywnt trening? - zapytałam, pochylając się lekko w jego stronę. - Dobrze ci zrobiła moja krew, no i nikt nie zauważył - szepnęłam, a wręcz powedziałam prawie bezgłośnie. Wiedziałam że Zaff i tak mnie usłyszy. Odsunęłam się znów i popatrzyłam na niego, kolejny raz nieco zbaczając z jego twarzy.
Offline
- Czuję się znakomicie i to jest najważniejsza zmiana - podsumowałem. - Ale cieszę się, że ty też na nowo promieniejesz - westchnąłem czule, ale odsunąłem się kroczek po kroczku od mojej ukochanej. - Zaraz kończę. Pójdziemy do mnie i wezmę na spokojnie prysznic - podsumowałem miękko, wracając do sztangi i trenera, który patrzył na mnie z rozbawioną minął pod tytułem "taki silny, a jednak taki miękki". Musiał być chyba pół wilkiem, albo chociaż ćwierć, bo jego zachwianie zupełnie odbiegało od tego do którego przywykłem u czarodziei.
Offline
Uśmiechnięta przusoadlam na ławeczce, która zawsze zajmowałam, aby grzecznie poczekać na Zaffa. Nawet gdy nie rozmawialiśmy, tylko pro prostu robiliśmy to co lubimy sparwalo mi najzwyklejsza w świecie przyjemność. Choć oczywiście wiadomo, że najchętniej przegadalabym całe godizny będąc w jego ramionach, ale życie było czymś więcej. Więc i takie momenty doceniałam bardzo mocno.
Faktycznie zacElm czytać książkę, jednak po dłuższej chwili wpatrywania się w wampira. Zaraz jednak moja lekturę przerwał czarodziej, który przysiadł się do mnie.
- Słyszałem o was - mruknął nieśmiało, po napiętej chwili ciszy.
- Słucham? - zapytałam, trochę zaskoczona, spoglądając na czarodzieja pytająco. Ten zmiekkl jeszcze bardziej pod moim wzrokiem, rumieniejąc, przez co i ja poczułam się źle że go tak zawstydzilam.- Wybacz - wybełkotałam. Przywykłam do tego, że osoba z którą spędzam najwięcej czasu raczej nie peszy się czy nie wstydzi i zaczęłam jakoś inaczej reagować na pozostałe istoty. W inny sposób patrzeć, obierać inną pozycję, mówić innym tonem. Przejmowałam trochę wampirzego szyku. Tak to chyba mogłam nazwać. Tak jak i Zaff przejmował nasza wrażliwość.
- Um, nic nie szkodzi - mruknął, pocierając policzek. - Chciałem tylko... Znaczy. - Westchnął sfrustrowany.
- Mhm... Nie krępuj się... Mów - zachęciła go już delikatnym i spokojnym tonem.
- Ou, okej - mruknął, kiwając głową. - Czarodziej i wampir to... Dziwne. No i małe prawdopodobieństwo, że nie stanie się to... No wiesz... Interesujące. Ciekawość, sama rozumiesz.
- Oh, niezbyt rozumiem - odparłam, marszcząc brwi.
- W niektórych częściach miasta, dużo się mówi o wampirze w mieście pełnym czarodziejów czystej krwi. I o czarodziejce, dla której tu jest - zaczął wyjaśniać pospiesznie. - Przyjechałem zobaczyć. Z-zobaczyc co jest prawdą.
Otworzyłam szerzej oczy, spoglądając na Zaffa, który był w tej chwili mocno zajęty i skupiony na ćwiczeniach razem z trenerem.
- I co?
- Wszystko to prawda. - Wzruszył ramionami. - Niezwykle - szepnął i podniósł się z miejsca. - On nie atakuje?
Zaśmiałam się, bo mnie to już bawiło.
- Ależ skąd, jest delikatny i dobry. Możesz o tym wspomnieć innym, gdy zapytają? - poprosiłam grzecznie, z nadzieją w głosie.
Czarodziej pokiwał głową. Uśmiechnęłam się i pomachalam mu, gdy ten oddalił się do wyjścia. Pokręciłam głową rozbawiona. Informacja o Zaffie docierała coraz dalej. Może to wpływ IE pozytywnie na jego karierę jako dziennikarza? Oh, no i oczywiście na funkcjonowanie wśród nas. Im więcej wiedzieli o nim czarodzieje, tym łatwiej było im go zrozumiem i miej się go bać.
Offline
Pożegnałem się ze swoim trenerem i zabrałem po drodze torbę zakładając już na siebie koszulkę sportową z długim rękawem. Minąłem bramki machnąłem czarodziejce na recepcji.
- No, już idziemy do mnie - powiedziałem miękko, gdy Ella stanęła u mojego boku. Tam gdzie zawsze było jej miejsce. - Widziałem, że ktoś do ciebie podchodził, o coś się pytał? - zainteresowałem się od razu, bo długi ukryć ani ciekawości ani ostrożności nie umiałem.
Offline
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Tak, rozmawiał ze mną czarodziej o... Właściwe to o mnie i o tobie. O nas - mruknęłam podekscytowa a. - Dasz wiarę, że czarodzieje z innych krańców miasta o tobie słyszeli? Są ciekawi ciebie. Ten czarodziej przyjechał chyba tylko po to, by cię spotkać i zobaczyć osobiście. Pchany ciekawością, a nie strachem. Niesamowite! Nie uważasz? - zapytałam, spoglądając szeroko otwartymi oczami na Zaffa.
Offline
- Oh... no tak, to na pewno ciekawe - skinąłem z wolna głową. - Choć nie wiem czy obiekt zainteresowań i obserwacji mi pasuje. No wiesz, gapie to jedno, nawet do nienawiści przywykłem, ale jak teraz zaczną do mnie podchodzić na ulicy i pytać, czy słońce mnie boli, albo czy śpię w trumnie... Sam nie wiem, chyba zaczyna mnie to nieco przytłaczać. Szklane miasta są takie wielkie... - westchnąłem ciężko, wchodząc po schodach na swoje piętro.
Offline
Spochmurnjalam trochę idąc powolutku za Zaffem. Sięgnęłam dłonią w górę, aby pogładzić go po plecach.
- Oh... Wybacz kochanie. Nie myślałam... Nie myślałam o tym w ten sposób - szepnęłam, czując się teraz głupio że swoją ekscytacja, która mimo spadku humoru nadal się we mnie tliła i to dosyć i tensywnie. Nie umiałam się pozbyć wrażenia, że mimo wszystko to dobre że zaczęli się interesować a przestają się bać. To pierwsze stopnie do akceptacji więc...ale skoro Zaff czuł się z tym źle? To ja nie powinnam tak dygotać. Odchrząknęłam i wzięłam głęboki oddech by się uspokoić. - Wydawało mi się, że to dobre... - mruknęłam, gdy wampir otworzyl dzrwi i wpuścił mnie pierwsza do środka.
Offline
- Bo jest dobre - uspokoiłem Elle. - Nie mam nic przeciwko ciekawości czarodziejów, może dzięki niej uda mi się wydać moje felietony... - uśmiechnąłem się lekko. - Nie chce by ciebie o to zaczepiali - burknąłem nieco zaborczym tonem i zamknąłem za sobą drzwi. - Wezmę prysznic i przyjdę do ciebie... Może zrobisz nam herbatę? - zaproponowałem.
Offline
- Tak, już wstawiam wodę - odparłam i odprowadziła wampira wzrokiem do łazienki.
Podeszłam do kuchenki i westchnęłam cicho, wstawiając czajnik na gaz i przusoadlam na krześle, pukając palcem o blat. Nie chciałam by Zaff się tym denerwował czy przejmował. Dla mnie to było dobre. Jeśli ktokolwiek pytał mnie o mnie, o niego, ogólnie o nas, w pozytywnym znaczeniu to się strasznie cieszyłam. Słyszałam już sporo pytań typu "pojawka cię wysysa?", "śpicie razem w piwnicy?" albo wiele innych, nieprzyjemnych docinek, których nie odmawiałam z moim kochanym, źle na to wszystko reagował. A ja byłam silna! I nie przejmowałam się tym tak bardzo. Gdy docinali tylko mi, mimo wszystko wiedziałam, że do końca nie jest to skierowane do mnie, a właśnie do Zaffa. Więc w jego towarzystwie stresowałam się wszystkim kilkakrotnie mocniej.
- Woda nie zdążyła się jeszcze zagotować - powedziałam, przekręcając głowę w stronę wyjścia z łazienki. Pzygryzlam wargę, bo wampiry wyszedł jedynie w samym ręczniku, owiniętym wokol pada, oraz z wilgotnymi włosami, które przykleiły mu się do czoła i karku. - Ale pewnie za moment będzie... Przrkasimy coś? Może zamówię? Masz na coś ochotę kochanie? - zapytałam radośnie, obracając się na krześle w jego stronę aby obserwować jego ruchy (jedynie z nutą zawstydzenia).
Offline
- Zapomniałem dziś zrobić zakupów... - zamruczałem, podchodząc do lodówki, bo właśnie pod prysznicem mnie natchnęło, że nie mam czym ugościć Ellę. To był chyba już taki nawyk wampirów, gdy przyjmowano gości to wystawnie i w najpiękniejszych salach swoich rezydencji. Ostatnio za dużo myślałem o lekcjach właściwego zachowania z Clarie... W ogóle o rodzinie...
- Tak, można by coś zamówić... Ale sam nie wiem co, nie specjalnie się znam na tym - przyznałem z nutką wstydu. - Zdaję się na ciebie dobrze? Zamów nam coś smacznego, nie będę wybrzydzał - uznałem, wychodząc z kuchni i mijając Ellę pocałowałem ją w policzek. Poczułem jak jej serce nieco przyśpieszyło i od razu się nieco uśmiechnąłem. - Onieśmielam cię? Myślałem, że już przywykłaś... - mruknąłem, nadal przy jej policzku. Oh, czuć było że byłem znów przy siłach, znów byłem sobą - wampirem.
Offline
- Ciupek... Ale tylko trochę - szepnęłam, patrząc na jego twarz, która była teraz bardzo blisko mojej. - Widzieliśmy się już wiele razy... Hm, ja po prostu... - Wzruszyłam zmieszana ramionami. - Podoba mi się - wymamrotałam i odchrząknęłam. - Um, tak... Mhm, coś do jedzenia - wymamrotałam, sięgając po telefon. - Jakiś makaron, czy może burgery? - zapytałam szybko zmieniając temat i szukając numerów w telefonie.
Offline
- Burgery będą w porządku - przytaknąłem jej, ale nie miałem zamiaru się odsuwać. To tylko mała, niewinna prowokacja... Prawda? Nic złego nie robiłem? Oh, już wiele razy Ella mogła mnie widzieć nago dłużej niż chwilę, nie tylko pod wpływem jadu, tak samo w drugą stronę.
- Mogę tak zostać jeśli chcesz... Powiedz tylko słowo, skoro ci się podoba, to nie będę miał nic przeciw - zaoferowałem niemal grzesznym głosem. - Lubię, gdy na mnie patrzysz, przyglądasz się... Wiesz doskonale.
Offline
Uśmiechnęłam się pod nosem, znajdując numer i unosząc powoli wzrok na wampira. Nie odsunął się. Wpatrywał się we mnie z uśmiechem, mówiąc takim... Zupełnie innym tonem, przez co każde słowo czułam w podbrzuszu. Weź głęboki oddech czarodziejko, głęboki oddech.
- Oczy ci błyszczą jak dwie gwiazdy - mruknęłam, póki co jeszcze zagubiona w słowach, nie wiedziałam co powiedzieć. Odłożyłam telefon na bok, a drugą dłonią sięgnęłam do jego torsu, by płasko ułożyć ją na jego torsie, w miejscu gdzie biło jego serce. On wciąż słyszał moje, a ja też lubiłam słyszeć lub przynajmniej czuć bicie jego. - Wiem, że lubisz... - szepnęłam, wolną dłonią muskając palcami jego policzek. - Ubierz się jednak troszkę, sam ręcznik to niewygodny pomysł - poprosiłam, całując go delikatnie w usta.
Offline
Mógłbym naciskać, oczywiście, że bym mógł byłem w końcu wampirem. Ale jednak skinąłem tylko potulnie głową i odsunąłem się najpierw odrobinę, a potem już dalej od Elli.
- W porządku. Troszeczkę chyba mogę - przyznałem i odsunąłem się by w spokoju zamówiła nam jedzenie, a samemu podszedłem do szafy, by stamtąd wyciągnąć dla siebie bokserki i jakąś koszulę. W łazience zostawiłem ręcznik na sznurku by wysechł, założyłem bokserki oraz koszulę narzuciłem na siebie, zapinając najwyżej jeden guzik.
Wróciłem do głównego pokoju gdy Ella kończyła już zamawiać. Czas oczekiwania, trzydzieści minut.
- Jak długo możesz dziś zostać? - zapytałem miękko.
Offline
Wzruszyłam ramionami.
- Długo - mruknęłam, uśmiechając się mimowolnie. - Ja... - zaczęłam, czując nagle zmieszanie. - Skłamałam t-trochę - szepnęłam. - Rodzicom - dodałam, odchrzakujac. - Źle... Źle zrobiłam, wiem to a-ale....! Oni nie dali mi... Wyboru - szepnęłam, wzdychając ciężko i odkładając telefon na stół.
Offline
Uśmiechnąłem się dość słabo. Od dawna zastanawiałem się, dlaczego właśnie tego nie zrobi, nie powie że idzie na noc do przyjaciółki z kierunku, a przyjdzie do mnie... Jednak zaraz też przypominałem sobie Ellę, która szczerość ceniła ponad wszystko i tłumaczyłem sam sobie, że ona po postu nie umie im skłamać, jakkolwiek ważne jest dla niej bycie ze mną. Ale teraz?
Teraz zrozumiałem, jak Elli jest ciężko beze mnie, skoro posuwała się do kłamstwa.
- Nie miałaś wyboru, to prawda, poza tym nie zrobiłaś niczego złego - uspokoiłem dziewczynę czule. - Jesteś ze mną bezpieczna, szczęśliwa i spokojna, tego powinni chcieć rodzice - podsumowałem, a potem pogłaskałem ją po ramieniu. - Bardzo się cieszę, że dłużej ze mną dziś zostaniesz... Brakowało mi cię, szczególnie teraz, gdy jestem pełen sił - uśmiechnąłem się, głaszcząc ją nadal delikatnie.
Offline